Znam pewnego prezesa, który powiedział, że jego rekord na setkę to trzy sekundy: raz ... dwa... trzy. Wczoraj widzieliśmy równie błyskawiczne trzy setki - niestety wszystkie zmarnowane. Pierwszą zmarnował na Łazienkowskiej Żyro i wtedy kibice zakrzyknęli - a gdyby to był doświadczony Ljuboja byłoby 1 do 0. Niestety nawet doświadczeni się mylą i Serb godzinę później nie dał rady marnując kolejną ważną setkę. Trzecią już na Reymonta zmarnował Garguła a też mogło być 1 do 0. Jak się skończyło wczoraj wszyscy widzieli.
Jak oglądałem te mecze to powiem, że zabrakło nam szczęścia i Legii i Wiśle. Byłem jednak naprawdę zbudowany tym, że oba polskie zespoły po długiej przerwie zimowej nie wyglądają jakby jeszcze spały. Ta gra sie kleiła i gdyby nie pechowy karny plus czerwona kartka na Reymonta oraz więcej doświadczenia na Łazienkowskiej mielibyśmy zupełnie inne wyniki. Jednak dziś nie ma co rozpaczać bo choć remisy na własnym stadionie nie należą do dobrych wyników, to jednak mamy spore szanse w rewanżach.
Legia przed wyjazdem do Moskwy na mecz ze Spartakiem też nie była faworytem i też u siebie zremisowała 2 do 2. Choć statystyka klubowych pojedynków polsko-portugalskich jest miażdżąca (nigdy ich nie przeszliśmy w pucharach) to statystyka nie gra a na boisku może większe doświadczenie wykazali Portugalczycy, może wieksze umiejętności techniczne - dominowali jednak Polacy. W drugim meczu mocno międzynarodowa Wisła (tylko dwóch Polaków na boisku) też pokazała charakter i gdy w Liege będzie 11 na 11 wynik pozostaje kwestia otwartą. Pokazaliśmy jedno - nieprzypadkowo gramy wiosną w Lidze Europy.