Oferta

Sceptyka tydzień z iSprzętami

Michał Rosiak Michał Rosiak
14 kwietnia 2018
Sceptyka tydzień z iSprzętami

Choć od premiery iPhone’a 2G produkty Apple zawojowały rynek urządzeń mobilnych, mnie nieprzerwanie ciężko przekonać do produktów z jabłkiem w logo. Od zawsze korzystam z pecetów, używam smartfonów z Androidem i jest mi z tym dobrze. Nie potrzebuję zmiany. Gdy jednak nadarzyła się okazja, zdecydowałem się, by przez tydzień (z wyjątkiem godzin pracy i firmowego peceta) używać wyłącznie urządzeń Apple – MacBooka Pro z 15-calowym ekranem, 12,9-calowego iPada Pro i oczywiście iPhone’a, model 8 Plus.

Sprzęt warty pół samochodu

W zasadzie każdy z elementów tego zestawu już od początku robił wrażenie. Telefon – bo dostałem egzemplarz w kolorze... różowym, tablet – rany, jaki on jest ogromny, laptop... Cóż, o nim mógłbym pisać najwięcej. Lekki, smukły, idealnie spasowany, z niekończącą się chyba baterią – wiedziałem, że spodoba mi się najbardziej z testowanych sprzętów. No i wspominając o wrażeniach nie można zapomnieć o ostatnim, ale nie najmniej istotnym. Podpisując protokół wypożyczenia zdałem sobie sprawę, że wrzucając sprzęty do bagażnika podwoję wartość niespełna półrocznego służbowego samochodu. 20 tysięcy złotych (z czego mocno ponad połowa to MacBook). Zaskoczenie? Chyb... chociaż nie – po prostu zdecydowanie nie. Apple nie ukrywa, że swoje produkty pozycjonuje przede wszystkim w kierunku użytkowników biznesowych, dla których istotniejsza od kwoty do wydania jest jakość sprzętu i współpraca jego elementów w ramach ekosystemu. A tu nawet niżej podpisany zatwardziały pecetowiec/Androidowiec przyzna, że sadowniczy system nie ma konkurencji.

DEP, VPP i nie tylko, czyli magiczne akronimy

Na początek parę słów o tym, czego nie widać. „Napisz o DEPie” – usłyszałem, odbierając sprzęt do testów. O ile z punktu widzenia zwykłego użytkownika Device Enrollment Program to coś, co kompletnie go nie obchodzi, to – paradoksalnie – wielki plus całego ekosystemu. Na użytkowanie sprzętów mobilnych powinniśmy bowiem spojrzeć z dwóch perspektyw. Pierwsza to Twoja, czy moja, generalnie – zwykłego użytkownika. Dla nas sprzęt ma po prostu działać. Przy korzystaniu z urządzeń służbowych obowiązują oczywiście jakieś obostrzenia, polityki bezpieczeństwa, możliwość zdalnego wymazania, ale to generalnie problem administratora. To on, jak będzie musiał znaleźć telefon „Pani Hermiony z księgowości”, czy też zdalnie wymazać dane z tabletu „Prezesa Severusa”, to „coś sobie tam zainstaluje”.

Sęk w tym, że właśnie nie musi niczego instalować, a odpowiedniej konfiguracji można dokonać tak naprawdę już wtedy, gdy sprzęt zejdzie z linii w fabryce. Gdy my odfoliowujemy pudełko z naszym sprzętem, to wszystko jest już skonfigurowane. Zrobiło to na mnie spore wrażenie. Podobnie zresztą jak VPP, czyli Volume Purchase Program. Zainstalować aplikacje, najlepiej dedykowane dla różnych grup pracowników? Kupić X licencji i rozdystrybuować je po odpowiednich urządzeniach? Żaden problem. I nie wymaga to instalacji żadnego zewnętrznego softu. No i oczywiście konteneryzacja – pełne logiczne rozdzielenie treści prywatnych i służbowych, bez możliwości interakcji między nimi.

Jeden sprzęt z trzema ekranami

Dobra, marzenia administratorów firmowych sieci to jedno, ale jak się z tego wszystkiego na co dzień korzysta? Zanim zacząłem testy, słyszałem peany o pracy na „sprzęcie, działającym w ramach jednego, spójnego ekosystemu”. I tak jak niezmiernie mierzi mnie ostentacyjny marketing Apple, tak – cholera – to działa!

Możliwość odpisania na maila na dowolnym urządzeniu już od dawna nie jest dla mnie żadnym szokiem, ale obsługa SMSów z poziomu komputera to już coś, co zrobiło na mnie spore wrażenie. Głęboka integracja elementów ekosystemu – możliwość odpisania na wiadomość wysłaną na iPhone’a na klawiaturze MacBooka, intuicyjne odpalenie na iPadzie prezentacji przygotowanej na MacBooku, odebranie na komputerze rozmowy z telefonu, wrażenie, że wszystkie trzy urządzenia tak naprawdę stanowią jedność z trzema ekranami – to po prostu znacząco ułatwia codzienną pracę.

Touchbar rozwalił system

Jak wspominałem wcześniej, największe wrażenie z trzech testowanych urządzeń zrobił na mnie MacBook Pro. Aluminiowa obudowa, fakt, iż mamy do czynienia ze sprzętem cieniutkim i lekkim, bateria, która przy nieprzesadnym korzystaniu wytrzymała kilka dni... OK, to wszystko jest super, ale na mnie największe wrażenie zrobił... touchbar. Chwaląc się testami na Twitterze przynajmniej od kilku obserwujących usłyszałem, że „to przecież tylko gadżet”. No właśnie kurczę nie! Podszedłem doń bardzo sceptycznie, jak do wszystkiego, co wymyślone w Cupertino ;), a tymczasem korzystałem z jego funkcji od pierwszej minuty, przez cały okres testów. Menu kontekstowe na dotykowym pasku, przyjmujące odpowiedni kształt i funkcje w zależności od otwartej aplikacji to rzecz genialna w swojej prostocie. Youtube? Mamy przyciski obsługi wideo i możliwość płynnego przewijania paskiem, bez zasłaniania obrazu, bez przycięć, jak na sprzęcie do montażu. Spotify? Głośność i zmiany utworów. Office? Najpopularniejsze opcje, zależne od otwartej aplikacji. Google Inbox? Skróty do obsługi maila. Intuicyjne i oczywiste. Touchbar rozwalił system.

Profesjonalne rysunki bez kawałka papieru

Niemal 13-calowego iPada Pro potraktowałem bardziej jako ciekawostkę. Mam przyjemność być w gronie tych wyjątkowych ludzi, którzy od lat regularnie korzystają z tabletów, jednak dla mnie nawet 10 cali to za dużo, a ośmiocalowca używam do oglądania seriali w drodze autobusem do pracy. Tymczasem – ironia nieprzypadkowa, wybaczcie, ale nie mogłem się powstrzymać – ktoś, kto korzysta z iPada Pro raczej nie jeździ autobusem. Ten piekielnie drogi sprzęt, zwłaszcza w połączeniu z Apple Pencil, wyobrażam sobie przede wszystkim jako narzędzie pracy profesjonalnych grafików. Na ekranie mieści się nieporównywalnie więcej, niż na 8-calowym maleństwie, dokładamy do tego profesjonalny rysik, jedną lub kilka profesjonalnych aplikacji, parę/naście godzin/dni pracy i możemy zobaczyć dzieło sztuki, do powstania którego zużyto całe zero kartek papieru, ocalając przynajmniej jedno drzewo. Mój syn też trochę porysował, ale zdecydowanie bardziej podobało mu się granie w Clash Royale na ekranie wielkości mojego telewizora z lat wczesnego liceum :)

No i – last, but not least – iPhone. Z trzech testowanych urządzeń to z niego korzystałem najczęściej, acz nie ukrywam, że wtedy, kiedy mogłem, na SMSy odpowiadałem na komputerze, a filmy po dotarciu do domu „przerzucałem” na wielki ekran iPada. Nigdy nie ukrywałem, że gdy zastanawiam się nad telefonem dla siebie, pierwszy poziom wyboru to „Android albo... nie” :) Nie zmienia to jednak faktu, że użytkownikom iPhone’ów zazdroszczę szybkości i płynności działania ich urządzeń. Model 8 Plus nie stanowił pod tym względem różnicy – niezależnie od tego ile i jak wymagających aplikacji otworzyłem, działał płynnie, a przy próbie przełączenia okazało się, że te otwarte wcześniej wciąż działają. Tak, wciąż brakowało mi możliwości ustawienia sobie na pulpitach takich widżetów, jakie chcę, ale jestem w stanie zrozumieć ludzi, którym to nie przeszkadza. Jeśli też jesteście w tym gronie ;) – zajrzyjcie do naszego sklepu.

To może uzależnić

Tydzień z mobilnymi (no bo – było nie było – MacBooka da się bez problemu schować do plecaka) produktami Apple w zasadzie nie zmienił mojej opinii o produktach z Cupertino. Na pewno nie na gorsze ;) Od kiedy pamiętam, byłem zdania, że kluczem do sukcesu sprzętów z nadgryzionym jabłkiem w logo jest ich współdziałanie ramach ekosystemu Apple. Gdy miałem okazję to sprawdzić, jedynie utwierdziłem się w takim przekonaniu.

O ile zwykłego użytkownika może boleć portfel, gdy dotrze do kasy, może mieć pewność, że dostanie sprzęt, który nie zawiedzie go przez długie lata, będzie bezpieczny (o ile sam nie złamie na nim zabezpieczeń), ale kluczem wydaje się być fakt, że te wszystkie urządzenia naprawdę działają razem jak jedno. To może uzależnić i przestaje mnie dziwić to, że są ludzie, którzy (czasami nawet na przekór rozsądkowi ;) ) dokładają do swojego „parku maszyn” kolejne sprzęty z jabłkiem. I – choć Apple to wciąż nie moja bajka – kurczę, jestem w stanie ich zrozumieć. No i ten touchbar...

Sprzęt do testów otrzymałem dzięki uprzejmości firmy Cortland.

Komentarze

pablo_ck
pablo_ck 20:04 16-04-2018

Michale tekst jak zawsze super, a sprzęt……..super, ale cenowo nie osiągalny 🙂

Odpowiedz
Tomasz
Tomasz 20:19 16-04-2018

Sprzęt jak sprzęt. Cena jak to cena.
Z jedną wadą, aby mieć ekosystem musimy skazać sie na jednego dostawcę sprzętu. A nei każdemu to odpowiada.

Osobiście wolę rozwiązania sprzętowe innych firm, a ekosystem MS (działa doskonale na Androidzie) lub Google (zależy od realizowanego tematu).

Odpowiedz

Oferta

HBO i HBO GO w prezencie z Orange Love

Kasia Barys Kasia Barys
13 kwietnia 2018
HBO i HBO GO w prezencie z Orange Love

Jak pisaliśmy wcześniej, teraz kupując teraz Orange Love otrzymacie pakiet trzech kanałów HBO oraz HBO GO w prezencie na 12 miesięcy. Dobrze wiecie, że HBO to kultowe seriale między innymi „Gra o tron”, „Westworld” czy „Wataha”. Do wyboru jest 800 filmów, 200 seriali oraz 200 dokumentów. Rejestracja HBO GO jest bardzo prosta. Zobaczcie małą ściągę w materiale wideo, jak to zrobić.

A co jest do obejrzenia w kwietniu?

Filmy w HBO

W najbliższych  tygodniach na HBO w Orange TV warto obejrzeć „Za niebieskimi drzwiami” – nastoletni chłopak odkrywa, że jedne drzwi w jego pokoju prowadzą do zupełnie innej rzeczywistości. Filmowa podróż do pełnej magii krainy, w której nie brakuje tajemniczych bohaterów i nieprawdopodobnych zdarzeń. Do obejrzenia polecam także „Paterno” – Al Pacino w filmie produkcji HBO jako odnoszący ogromne sukcesy szkolny trener, który musi przyznać się do porażki w obliczu skandalu seksualnego. Historia oparta na faktach. 26 kwietnia premiera w HBO „Witamy u Hartmannów” – historia niemieckiej zamożnej rodziny, która decyduje się zaprosić pod swój dach emigranta z Nigerii. Komediodramat poruszający aktualny problem dotyczący fali migrantów. Dzień później nie przegapcie "To nie jest kraj dla starych ludzi" – Josh Brolin w roli myśliwego przypadkowo przejmującego walizkę z dwoma milionami dolarów. To obsypane nagrodami dzieło braci Coen (emisja 27 kwietnia, HBO)

Serialowe premiery w HBO

Oprócz filmów oczywiście możecie wkręcić się w premierowe odcinki seriali. Całkiem nowy serial to "Syrena" – pełen tajemnic serial dramatyczny z elementami fantasy przywołujący legendę o syrenach (premiera 22 kwietnia, kolejne odcinki w niedziele, HBO3). Rusza także drugi sezon serialu HBO "Westworld", który jest mroczną odyseją o narodzinach sztucznej inteligencji i ewolucji grzechu (premiera pierwszego odcinka o 3:00 23 kwietnia, powtórka tego samego dnia o 20:10, kolejne w poniedziałki, HBO). Ciekawie zapowiada się także serial "Opowieść podręcznej" – Elisabeth Moss w dystopijnej opowieści o świecie, gdzie kobiety zostały całkowicie podporządkowane państwu (premiera pierwszego odcinka 27 kwietnia, HBO)

 

Zmieniają się trendy konsumowania telewizji. Coraz więcej osób ogląda TV nielinearną, serwisy VOD itp. Czy jesteście w tym trendzie bing-watching i ciekawość nie pozwala wam czekać tygodnia na kolejny odcinek serialu HBO? Jeśli tak, mam dla was konkurs. Napiszcie jak zmieniły się wasze przyzwyczajenia w oglądaniu seriali i filmów, które historie fabularne was najbardziej pochłonęły i dlaczego. Dla 5 wybranych osób będę darmowe kody HBO na 3 miesiące. Piszcie do poniedziałku do końca dnia.

Komentarze


Oferta

Nowy format reklamowy i nowa kampania wizerunkowa

Stella Widomska Stella Widomska
13 kwietnia 2018
Nowy format reklamowy i nowa kampania wizerunkowa

Od dziś w naszej komunikacji same nowości - mamy nowy format reklamowy „Orange Zbliża”, a w jego ramach pierwszy nowy spot. Format będzie pokazywał historie, których bohaterowie, pomimo różniących ich zdań, znajdują wspólny język i zbliżają się do siebie. Oczywiście we wszystkim pomogą im usługi telekomunikacyjne. A to dlatego, że chcieliśmy mocniej pokazać jak Orange pomaga swoim użytkownikom być bliżej tego, co w życiu jest dla nich ważne.

I jeszcze tradycyjnie garść informacji branżowych. Spot można od dziś oglądać w telewizji (m.in. TVN i TVP), kinach (sieć Multikino) oraz w internecie (m.in. na YouTube i w Playerze TVN). Kampania wizerunkowa „Orange Zbliża”, potrwa do 30 kwietnia. Pod koniec miesiąca ruszą jej kolejne odsłony promujące oferty produktów i usług.

Platforma komunikacyjna „Orange Zbliża” jest wynikiem współpracy Orange Polska z agencją  Leo Burnett Warszawa, która odpowiada za kreację. Produkcją zajął się dom produkcyjny Dobro, postprodukcją Studio Orka, a media zaplanował i kupił dom mediowy Initiative Media. Materiał wyreżyserował Sebastian Pańczyk (twórca m.in. Reni, Oczu i Pieszczocha z naszych wcześniejszych kampanii z Sercem i Rozumem).

Komentarze

Scroll to Top