
Na jej lekcje języka polskiego przychodzą wnuczka, babcia i prababcia. Kiedy startowała z pomysłem uczenia uchodźców, nikt nie odmówił pomocy. Szkoła udostępniła klasę, kolega grafik zrobił plakaty, drugi je przetłumaczył na ukraiński, a dzieci rozwiesiły na osiedlu. Przyszło 15 osób. Zaczęło się od alfabetu.
Szkoła Podstawowa nr 53 na warszawskich Bielanach w soboty otwiera się dla chętnych uchodźców z Ukrainy, którzy chcą się uczyć języka polskiego. Pomysłodawczynią i nauczycielką jest Renata Niezabitowska – Gerard, która na co dzień pracuje w Orange, gdzie odpowiada głównie za dekodery TV.
Powrót do szkoły
– Pomagałam, jako wolontariuszka na dworcu. Wtedy zobaczyłam starszego, zagubionego Ukraińca. Nie znał ani jednego słowa po polsku. Nie miał gdzie pójść i co ze sobą zrobić, a co więcej nie potrafił tego wyartykułować. Nikt go nie rozumiał. Pomyślałam, że można pomóc, dając narzędzie do komunikacji w nowym środowisku – podstawy języka polskiego. Mam doświadczenie w nauce polskiego obcokrajowców, więc długo się nie zastanawiałam – wspomina.
Jeszcze w czasach studenckich Renata zaczęła pracować w Instytucie Kształcenia Obcokrajowców ucząc polskiego m.in. Amerykanów, Szwedów czy Francuzów. Głównie ekspatów, którzy przyjeżdżali pracować w firmach albo robili własne interesy. Dlatego nie było stresu na pierwszej lekcji, choć każda lekcja mimo dokładnego scenariusza to pewna niewiadoma.
– Nie trzeba znać ukraińskiego, aby uczyć. Nasze języki są podobne. Czasami pomaga rosyjski. Pamiętam go ze szkoły, a dla naszych gości często jest podstawowym językiem, którym posługują się w domu – przekonuje. – Nie da się nauczyć polskiego w 3 miesiące, ale podstawy można złapać. Na pewno pomogą w codziennym życiu.
Chcę wrócić do Ukrainy
Lekcje zaczęły się od alfabetu, bo niektórzy znali tylko cyrylicę. Za grant od Fundacji Orange kupiła podręczniki i materiały do nauki. – Cudem udało się dostać „Język polski w 4 tygodnie dla Ukraińców”. Popyt był ogromny. Nic dziwnego – mówi.
Na lekcje przychodzą głównie kobiety. Ich dzieci są wtedy pod opieką znajomych Renaty, bawią się w sali obok. – Dzięki temu dorośli mogą skupić się na nauce. Odgrywamy scenki, wymyślamy dialogi i uczymy się przydatnych zwrotów. Jak to z językiem bywa, zdarzają się śmieszne sytuacje. Kto wie, że warzywa to po ukraińsku owoce – pyta.
– Unikamy rozmów o wojnie i rodzinie. Pamiętam ćwiczenie, gdzie zaczynaliśmy zdanie od „Chciałbym/ chciałabym …”, które trzeba było rozwinąć. Słyszałam jedną odpowiedź: „wrócić do Ukrainy”. Takie momenty ściskają za gardło.
Lekcje trwają 2 godziny i są bezpłatne. Plan jest rozpisany do końca czerwca. To łącznie 30 godzin nauki. Ostatnie zajęcia mają być w Zamku Królewskim. Tam pracuje jako ochroniarka jedna z uczących się polskiego Ukrainka. Jeszcze nie wiadomo jak to zorganizować, ale pomysł jest.
– Najbardziej cieszę się gdy dostaję informację, że ktoś z uczących się nie będzie już chodził na zajęcia, bo wyjeżdża w miejsce, które będzie dla niego lepsze – kończy wolontariuszka.
***
Spotkanie z Renatą Niezabitowską – Gerard jest kolejnym odcinkiem cyklu, w którym przybliżamy wolontariuszki i wolontariuszy Orange Polska zaangażowanych w pomoc dla naszych przyjaciół z Ukrainy. Prawie 1 000 pracowników wspiera ponad 130 różnych inicjatyw, między innymi dzięki grantom ufundowanym przez Fundację Orange. Dodatkowo Fundacja Orange ufundowała 75 grantów dla pracowników goszczących w swoich domach uchodźców z Ukrainy.
Komentarze
-
Chwała i cześć takim ludziom. Brawo! Szacunek!