Odpowiedzialny biznes

Wszystkiego najlepszego, Adam!

Michał Rosiak Michał Rosiak
04 marca 2011
Wszystkiego najlepszego, Adam!

Stało się to, co się stać - prędzej, czy później - musiało. Kończy się pewna era nie tylko w skokach narciarskich, ale i w całym polskim sporcie. A ja mimo wszystko się cieszę, bo Adam Małysz wiedział - cytując zespół Perfect - kiedy ze sceny zejść niepokonanym i nie rozmienia się na drobne, jak cudem kwalifikujący się do drugich serii Janne Ahonen.

17 marca 1996, legendarna stara skocznia Holmenkollen. 19-letni wymoczek (wybacz Adam :) ) z Polski daje lekcję wielkim asom, m.in. swojemu idolowi, Jensowi Weissflogowi, odnosząc pierwsze w karierze zwycięstwo w Pucharze Świata. 57. miejsce w PŚ w sezonie 1997/98 i 46. rok później, połączone z lokatami poza "pięćdziesiątką" w igrzyskach w Nagano. Nadzieje polskich kibiców, rozbudzone po znakomitych występach 21-latka do granic możliwości, pękają jak przekłuty balon. Media do spółki z kibicami dają młodemu chłopakowi z Wisły wycisk do tego stopnia, że ten myśli o powrocie do wyuczonego zawodu dekarza. Potem bezkonkurencyjne zwycięstwo w Turnieju Czterech Skoczni 2000/01 i pierwsze od 23 lat medale mistrzostw świata w narciarstwie klasycznym. Miałem ogromną przyjemność i zaszczyt obsługiwać mistrzostwa świata w Lahti dla Wirtualnej Polski i jak dziś pamiętam łzy wzruszenia, które jak grochy ciekły mi po policzkach w ponad 30-stopniowym mrozie na zeskoku skoczni Salpauuselkae. Olimpijskie medale w Salt Lake City, "tylko" srebrny i brązowy, bowiem "nasze" złota zabrał Adamowi ten piekielny szwajcarski Harry Potter. Ryki polskich komentatorów, często aż do przesady przepełnione - nie wątpię, że szczerymi - emocjami, gdy Małysz zdobywał kolejne medale mistrzostw świata, w tym "dublet" w Val di Fiemme. Upadek w Salt Lake City w 2004, gdy serca Polaków stanęły na kilkadziesiąt sekund, gdy "Wąs" leżał nieprzytomny, ale przynajmniej zgubił kolczyk, który wcale nie dodawał mu męskości :) Niesamowita, niepowtarzalna atmosfera podczas konkursów w Zakopanem i cisza pod Wielką Krokwią 20 stycznia 2002. No i oczywiście biało-czerwone flagi, wszechobecne na każdej światowej skoczni...

Takie przebłyski pokazują mi się przed oczami, gdy myślę o 17-letniej karierze Adama Małysza. Człowieka, który stworzył spory kawał historii polskiego sportu, a dzięki niemu endemiczna dyscyplina stała się jednym z naszych sportów narodowych. Jestem zaszczycony, że część tej wspaniałej kariery mogłem opisywać i miałem przyjemność poznać nie tylko wielkiego sportowca, ale też dobrego, skromnego, często wręcz oszołomionego Małyszomanią człowieka. Ogromne dzięki Adam i wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia poza skocznią!


Sieć

MTR-owy kij i marchewka

Wojtek Jabczyński Wojtek Jabczyński
04 marca 2011
MTR-owy kij i marchewka

Wczoraj UKE ogłosiło propozycję obniżki stawek MTR do 9,66 gr od lipca br. (teraz jest 16,77 gr). Może jednak do niej nie dojść, jeśli operatorzy dogadają się z regulatorem w sprawie inwestycji w tzw. białe plamy i wtedy będzie obowiązywał harmonogram wolniejszych obniżek. Czyli znamy już zarówno kij, jak i marchewkę oraz deadline czasowy. Grupa TP jest zdecydowanie za inwestycjami. Oto nasze oficjalne stanowisko w tej sprawie. "Proponowany obecnie poziom stawki MTR jest na niższym poziomie niż spodziewała się Grupa TP. Odbiega znacząco od poziomów dyskutowanych z prezesem UKE w ramach negocjacji na temat harmonogramu redukcji MTR i zobowiązań inwestycyjnych operatorów w obszarach białych plam. Grupa TP jest niezmiennie zainteresowana zawarciem porozumienia w kwestii inwestycji w infrastrukturę. Jest to korzystniejsze rozwiązanie niż obniżka stawek MTR. Będziemy zatem nadal rozmawiać z UKE, tym bardziej, że większość kwestii merytorycznych została już wspólnie uzgodniona. Przedstawioną do konsultacji z rynkiem propozycję UKE traktujemy jako motywator dla operatorów, żeby negocjacje  zakończyć jak najszybciej. Przy szacunkach całorocznych przychodów w 2011 braliśmy pod uwagę obniżki MTR do poziomu 12-15 gr, ale dodatkowe 2 gr nie muszą oznaczać, że nasze szacunki zostaną zmienione."


Odpowiedzialny biznes

Bloger roku

Marek Wajda Marek Wajda
03 marca 2011
Bloger roku

W lutym ogłoszono zwycięzców w konkursie Blog roku 2010 r. Największym wygranym okazał się Mateusz Biszop, który otrzymał trzy nagrody w tym główny tytuł. Jego blog poświęcony jest głównie nieznanym kartom polskiej historii. Mateusz mieszka w Szkocji i pracuje dla firmy headhunterskiej wyszukującej specjalistów z branży naftowej i gazowej.

Na początku Twój blog był codziennymi zapiskami wydarzeń. Dlaczego nagle  zacząłeś opisywać historię?

Historia zawsze była moją pasja. Lubiłem odgrzebywać ciekawe, mało znane historie, czytać o zapomnianych bohaterach. Postanowiłem więc przelać je na bloga. Poza tym - niepomiernie wkurza mnie fakt, ze młodzi ludzie znają dokładnie liczbę pryszczy na tyłku jakiegoś celebryty, a nie wiedzą kim był rotmistrz Witold Pilecki.

Która z opisanych historii była najbardziej dla Ciebie zaskakująca?

Zdecydowanie historia hinduskiego maharadży Jama Saheba Digvijaya Sinhji, który podczas wojny uratował ponad tysiąc polskich dzieci ewakuowanych ze Związku Radzieckiego. Powstała inicjatywa, by tego wielkiego człowieka uhonorować wysokim polskim odznaczeniem, co mam nadzieje wkrótce stanie się faktem.

Zdobyłeś 3 główne nagrody. Która z nich jest dla Ciebie najważniejsza?

Każda z nich jest dla mnie tak samo ważna, ponieważ każdą z nich otrzymałem od niezwykłych osób. Nagrodę w kategorii "Moje zainteresowania i pasje" otrzymałem wskutek decyzji Jolanty Kwaśniewskiej, która bardzo cenie i z która prowadzą bardzo serdeczną korespondencję mailową. Tytuł Bloga Blogerów przyznali mi moi czcigodni czytelnicy oraz współblogowicze. Nagrodę Bloga Roku otrzymałem od Kapituły konkursu, w której zasiadali m.in. Jerzy Stuhr, Monika Olejnik i Katarzyna Grochola. Każda z tych nagród jest dla mnie równie ważna i cenna.

Co teraz? Nie osiądziesz na laurach? ; )

Hahaha! Na pewno nie! Te nagrody to dla mnie wielkie zobowiązanie i ogromny kredyt, który musze spłacić nowymi tekstami :-)

Wiem, że Twoja żona również bloguje. A dzieci? Będziesz je namawiał?

Zobaczymy. Na razie staramy się, żeby Hania jak najwięcej czytała po polsku, by nie zapomniała języka. Chodzi też do polskiej szkoły w Aberdeen. Kto wie, może kiedyś zacznie pisać swojego bloga...

Jakie są inne Twoje pasje, oprócz pisania bloga?

Lubię spacerować. Codziennie pokonuje pieszo około 10 mil. Chodzenie bardzo mnie odpręza i relaksuje. Uwielbiam także wyprawy w szkockie góry.

A może Wy prowadzicie własne blogi? Jeśli tak podajcie ich adresy w komentarzach.

Scroll to Top