Odpowiedzialny biznes

Alternatywa dla piłki nożnej

2 czerwca 2011

Alternatywa dla piłki nożnej

Już niedługo ważne mecze towarzyskie naszej piłkarskiej reprezentacji: z Argentyną i Francją. Dzisiaj przedstawimy alternatywę dla piłki. Michał Rosiak na co dzień zajmuje się w Grupie TP opiniowaniem bezpieczeństwa sieci PTK Centertel. Znacie go z bloga technologicznego i sportowego. W weekendy zakłada pasiastą koszulkę oraz białą (jako sędzia główny) lub czarną czapkę i sędziuje mecze Futbolu Amerykańskiego.

Sędziuje mecze wszystkich polskich lig. Skąd akurat taka pasja w kraju, w którym wszyscy znają się na piłce nożnej? Miłość do tej dyscypliny zaczęła się na początku lat 90-tych gdy Michał najpierw zobaczył pierwszy mecz futbolu amerykańskiego, a później jego kolega z Przeglądu Sportowego opublikował przepisy (jak się później okazało nie do końca poprawne ;). – Na początku próbowałem swoich sił jako zawodnik, szybko jednak okazało się, że byli lepsi. Gdy zaczęła się tworzyć polska liga i szukano sędziów, zgłosiłem się natychmiast – wspomina Michał (poniżej pierwszy od lewej – fot. Marcin Fijałkowski).

Czy zdarza mu się słyszeć „sędzia kalosz”, czy zawodnicy mają do niego pretensje o decyzje? – Powiem tak. Sędzia nie jest od tego by zawodnicy go lubili. Jestem od tego by przestrzegać przepisów, by zawodnicy nie zrobili sobie krzywdy. Sędzia musi być jak słoń – mieć grubą skórę. W przypadku wątpliwości zawsze tłumaczę kapitanowi lub trenerowi dlaczego podjąłem taką a nie inną decyzję – wyjaśnia. – Z drugiej strony kto był na meczu ten wie, że w tej dyscyplinie agresja, stricte sportowa, jest tylko na boisku. Ten sport jest alternatywą dla kibiców, którzy boją chodzić na stadiony piłki nożnej. Promujemy rodzinny doping. Nie słychać przekleństw z trybun. Zapraszam i przekonajcie się na własne oczy i uszy 😉

Najbliższa okazja już 11 czerwca, kiedy Michał będzie sędziował swój 78 mecz. Będzie to pojedynek wrocławskiego lidera i warszawskiego wicelidera I ligi. Michała możecie też usłyszeć/zobaczyć na kanale Polsat Sport, gdzie od dwóch lat komentuje mecze amerykańskiej NFL. A jakie ma marzenia? – Chciałbym na własne oczy zobaczyć finał Super Bowl, a także sędziować europejskie puchary. Teraz jednak skupiam się nad tym by po meczu być zadowolonym ze swojego sędziowania – podkreśla.

Jeśli kogoś zainteresowała ta dyscyplina to zapraszam na strony Polskiego Związku Futbolu Amerykańskiego. Ja z przyjemnością się wybiorę. A wy? Spróbujecie? Co w ogóle myślicie o tej dyscyplinie?

Udostępnij: Alternatywa dla piłki nożnej

Odpowiedzialny biznes

Zjeść ciastko i… oddać ciastko

31 maja 2011

Zjeść ciastko i… oddać ciastko

Już niedługo ważne mecze towarzyskie naszej piłkarskiej reprezentacji: z Argentyną i Francją. Dzisiaj przedstawimy alternatywę dla piłki. Michał Rosiak na co dzień zajmuje się w Grupie TP opiniowaniem bezpieczeństwa sieci PTK Centertel. Znacie go z bloga technologicznego i sportowego. W weekendy zakłada pasiastą koszulkę oraz białą (jako sędzia główny) lub czarną czapkę i sędziuje mecze Futbolu Amerykańskiego.

Sędziuje mecze wszystkich polskich lig. Skąd akurat taka pasja w kraju, w którym wszyscy znają się na piłce nożnej? Miłość do tej dyscypliny zaczęła się na początku lat 90-tych gdy Michał najpierw zobaczył pierwszy mecz futbolu amerykańskiego, a później jego kolega z Przeglądu Sportowego opublikował przepisy (jak się później okazało nie do końca poprawne ;). – Na początku próbowałem swoich sił jako zawodnik, szybko jednak okazało się, że byli lepsi. Gdy zaczęła się tworzyć polska liga i szukano sędziów, zgłosiłem się natychmiast – wspomina Michał (poniżej pierwszy od lewej – fot. Marcin Fijałkowski).

Czy zdarza mu się słyszeć „sędzia kalosz”, czy zawodnicy mają do niego pretensje o decyzje? – Powiem tak. Sędzia nie jest od tego by zawodnicy go lubili. Jestem od tego by przestrzegać przepisów, by zawodnicy nie zrobili sobie krzywdy. Sędzia musi być jak słoń – mieć grubą skórę. W przypadku wątpliwości zawsze tłumaczę kapitanowi lub trenerowi dlaczego podjąłem taką a nie inną decyzję – wyjaśnia. – Z drugiej strony kto był na meczu ten wie, że w tej dyscyplinie agresja, stricte sportowa, jest tylko na boisku. Ten sport jest alternatywą dla kibiców, którzy boją chodzić na stadiony piłki nożnej. Promujemy rodzinny doping. Nie słychać przekleństw z trybun. Zapraszam i przekonajcie się na własne oczy i uszy 😉

Najbliższa okazja już 11 czerwca, kiedy Michał będzie sędziował swój 78 mecz. Będzie to pojedynek wrocławskiego lidera i warszawskiego wicelidera I ligi. Michała możecie też usłyszeć/zobaczyć na kanale Polsat Sport, gdzie od dwóch lat komentuje mecze amerykańskiej NFL. A jakie ma marzenia? – Chciałbym na własne oczy zobaczyć finał Super Bowl, a także sędziować europejskie puchary. Teraz jednak skupiam się nad tym by po meczu być zadowolonym ze swojego sędziowania – podkreśla.

Jeśli kogoś zainteresowała ta dyscyplina to zapraszam na strony Polskiego Związku Futbolu Amerykańskiego. Ja z przyjemnością się wybiorę. A wy? Spróbujecie? Co w ogóle myślicie o tej dyscyplinie?

Udostępnij: Zjeść ciastko i… oddać ciastko

Odpowiedzialny biznes

Polska moda na amerykański futbol

7 kwietnia 2011

Polska moda na amerykański futbol

2000 kibiców w Warszawie, niemal pełne trybuny Narodowego Stadionu Rugby w Gdyni, kibice dla których zabrakło miejsc na zapełnionym po brzegi obiekcie w Bielawie. Prawda, że robi wrażenie? A mowa o… futbolu amerykańskim, sporcie dla wielu Polaków wciąż egzotycznym.

Dyscyplina, polegająca na rzucaniu i bieganiu z jajowatą piłką coraz częściej określana jest mianej najszybciej rozwijającego się sportu w Polsce. W pierwszym sezonie Polskiej Ligi Futbolu Amerykańskiego (PLFA) brały udział cztery drużyny. Obiekty, na których grano nie zawsze – delikatnie mówiąc – budziły podziw, a na ich trybunach zasiadał mało kto poza rodzinami zawodników. Minęło zaledwie pięć lat i w trzech ligach pod egidą PLFA gra przeszło 30 drużyn. Czołowe zespoły ekstraklasy doczekały się sponsorów lub nawet właścicieli, a bez zawodników, urodzonych w USA, ciężko marzyć o sukcesach w ekstraklasie. Warsaw Eagles zapełniają kibicami kameralny obiekt na Bemowie, wrocławskie drużyny już od kilku lat grają na tamtejszym Stadionie Olimpijskim, zaś gdyńscy Seahawks od tego sezonu korzystają z nowoczesnego, otwartego zaledwie w ubiegłym roku, Narodowego Stadionu Rugby.


Tyrone Landrum z Warsaw Eagles skutecznie ucieka trzem rywalom.                       Fot. Marcin Fijałkowski

Najważniejsze jednak jest to, że na meczach futbolu amerykańskiego często widać rodziny z dziećmi. Mimo zaciętej rywalizacji, wysokiego poziomu sportowego i wykreowanych już przez kilka lat „świętych wojen”, wyzwisk, czy obelg, nie słychać nie tylko na trybunach, ale nawet – o co pieczołowicie dbają sędziowie – na murawie. Polscy kibice coraz częściej zyskują świadomość tego, czym jest futbol amerykański, coraz rzadziej myląc go z rugby i nie określając go już mianem „brutalnych igrzysk nakoksowanych troglodytów”. Coraz częściej za to dla rodzin futbol staje się – niczym w USA – sposobem na wspólne spędzenie wolnego czasu na sportowo.

Czy jednak dyscyplinę rodem zza oceanu stać na to, by przebić się do naszej krajowej czołówki pod względem popularności? Lowell Hussey, właściciel The Crew Wrocław i Bielawa Owls, były wiceprezes koncernu medialnego Time Warner, twierdzi wręcz, że w 2020 futbol przegoni w tej kategorii… piłkę nożną! I choć w marketingowe umiejętności Husseya nie śmiem wątpić, to w jego optymizm już jednak trochę tak. Piłki nożnej i siatkówki futbol nie wyprzedzi niestety w Polsce nigdy. Niestety, bowiem uważam, że od obu jest znacznie ciekawszy, ale te dyscypliny są zbyt zakorzenione w sportowej kulturze naszego kraju i Europy. Tym niemniej tempo rozwoju „jajowatego” futbolu w naszym kraju i jego widowiskowość to jedne z elementów, które powodują, że ma on jak dla mnie potencjał na miejsce – prędzej, czy później – w pierwszej trójce. Jeśli nie wierzycie, po prostu przejdźcie się na mecz! I nie ma argumentu, że nie znacie zasad – wystarczy kliknąć tutaj i macie wszystko bardzo ładnie, dokładnie i po polsku wytłumaczone 🙂

Udostępnij: Polska moda na amerykański futbol

Odpowiedzialny biznes

Dlaczego NFL jest lepsza od każdej ligi piłkarskiej?

4 lutego 2011

Dlaczego NFL jest lepsza od każdej ligi piłkarskiej?

Zazwyczaj, gdy nadchodzi pora Superbowl, wielkiego finału zawodowej ligi futbolu amerykańskiego NFL (mecz w nocy z niedzieli na poniedziałek, początek o godz. 0.30, transmisja w ESPN America (dostępny w neostradzie z telewizją oraz z telewizją i internetem), dyskutuje się o tym, do jakiego pułapu tym razem doszła kwota za 30 sekund reklamy. Od razu więc napiszę, że w tym roku będą to 3 mln dolarów, a hymn USA zaśpiewa Christina Aguilera. Wystarczy? To przejdźmy do sportu.

Neofici w dziedzinie futbolu amerykańskiego często porównują go z tym europejskim, w USA nazywanym soccerem, często dochodząc do konkluzji, iż „ganianie za jajem” jest nudne, a taka choćby liga hiszpańska (moja ulubiona) atrakcyjnością bije NFL na głowę. Czy aby na pewno?
•    W Primera Division liczą się Barcelona (i chwała jej za to), Real i potem długo, długo nic nie ma. W kończącym się sezonie NFL część drużyn walczyła o awans do fazy playoff do ostatniej kolejki! Drużyny z miejsc 1-13 po sezonie regularnym dzieliło zaledwie 5 zwycięstw.
•    Od lat, cokolwiek się stanie, u Hiszpanów pierwsze dwa miejsca zajmą Barca i Real (raz na kilka lat, od wielkiego dzwonu ktoś wciśnie się między nich). Tymczasem w Superbowl spotka się druga drużyna regularnego sezonu konferencji AFC, Pittsburgh Steelers, z… szóstym zespołem konferencji NFC, Green Bay Packers (tak, pierwszych pięć ekip NFC już odpadło z gry). Sześciu mistrzów z ostatnich 10 lat teraz nie dotarło nawet do półfinałów.
•    Wielka Dwójka w Primera Division praktycznie w każdym sezonie przoduje w liczbie pieniędzy, wydanych na transfery. W lidze NFL tak się nie da – drużyny obowiązuje limit wynagrodzeń (salary cap). Jeśli więc chcesz mieć Messiego, Xaviego, Iniestę i Victora Valdesa – proszę bardzo, ale pozostałe 7 miejsc w pierwszej jedenastce możesz zapełnić co najwyżej reprezentantami Papui-Nowej Gwinei, ewentualnie nisko opłacanymi juniorami.
•    Nowe, nastoletnie piłkarskie talenty, są wynajdowane przez scoutów bogatych klubów i ci biedniejsi często nawet nie próbują przedstawiać swoich ofert. Tymczasem w NFL, jak w każdej lidze zawodowej w USA, przed sezonem ma miejsce draft. Kolejność wyboru przez kluby NFL najlepszych graczy z ligi uniwersyteckiej, potencjalnych przyszłych zawodowych gwiazd, jest odwrotna od kolejności w minionym sezonie. Wyobrażacie sobie Levante, które ma pierwszeństwo w zakupie wschodzącej gwiazdy przed Barceloną?
Paradoksalny jest fakt, że ułomność Primera Division i każdej innej ligi piłkarskiej (włącznie z Ligą Mistrzów), bierze się z… tego samego, co nieprzerwana atrakcyjność NFL. We wszystkich przypadkach decydują właściciele, ludzie z największymi pieniędzmi. W lidze NFL zależy im na tym, by szanse były w miarę wyrównane, a rywalizacja pełna niespodzianek (a w mijającym sezonie zdecydowanie ich nie brakowało), zaś w piłce nożnej na tym, by to ich drużyny wygrywały. Dlatego NFL jest ligą z największą na świecie średnią widzów na mecz, bijąc o ponad 20 tysięcy (sic!) Bundesligę i ponad dwukrotnie Primera Division. Tego, że jest znacznie bardziej widowiskowa, udowadniać nie trzeba – wystarczy zobaczyć poniższy film, podsumowujący poprzedni sezon.

Udostępnij: Dlaczego NFL jest lepsza od każdej ligi piłkarskiej?

Odpowiedzialny biznes

Stary człowiek i… już nie może, czyli koniec ery Favre’a

17 stycznia 2011

Stary człowiek i… już nie może, czyli koniec ery Favre’a

41 lat, 20 lat w wyczynowym sporcie, niezliczona ilość rekordów i innych wartych odnotowania osiągnięć. Brett Favre to ewenement nie tylko na skalę futbolowej (tej od jajowatej piłki) National Football League, ale też całego światowego sportu. Dziś ostatecznie zakończył karierę. Jak dla mnie, o rok za późno.

Dzieci kobiet, które zaszły w ciążę, gdy grał pierwszy mecz w NFL, są już prawie pełnoletnie – żartowali mówiąc o legendarnym rozgrywającym analitycy stacji NFL Network. Mnie, gdy myślę o Favrze, przypomina się stary dowcip, gdy naukowcom udaje się obudzić wykopaną przez archeologów mumię, a ta ich pyta: „Favre to jeszcze gra?”.
Zagrał 297 meczów z rzędu w pierwszym składzie, wychodząc na boisko nawet dzień po śmierci ojca, kiedy zaliczył najlepsze chyba spotkanie w karierze. Wracał na boisko po wstrząsie mózgu (potem o tym nie pamiętając), jedenastokrotnie został wybrany do Meczu Gwiazd, zaś trzy razy najwartościowszym graczem ligi. A to zaledwie odrobina z tego co osiągnął.
Z drugiej jednak strony nie wiedział „kiedy ze sceny zejść niepokonanym”. Po sezonie 2007 i siedemnastu (sic!) latach w Green Bay Packers, ze łzami w oczach oświadczył, że czas porzucić ukochany sport i skończyć karierę. Pół roku później grał w New York Jets. Po sezonie znów się żegnał, by później przejść do Minnesota Vikings, znienawidzonych przez kibiców Packers. I gdy wszyscy postawili na nim krzyżyk, w wieku 40 lat zagrał najlepszy sezon w karierze, bijąc wiele własnych, ustanowionych wcześniej rekordów. Zabrakło tylko kropki nad i, gdy kontrowersyjne decyzje sędziów odebrały Wikingom szansę gry w wielkim finale, Superbowl. Przed obecnym sezonem nikt już nie wierzył jego łzom – i słusznie, bo znów wrócił, mówiąc iż marzy o Superbowl. I to był ten „jeden most za daleko”. W kończącym się sezonie był cieniem siebie – grał katastrofalnie, a rywale bezlitośnie go poniewierali, co skończyło się m.in. złamaniem kostki, poważną kontuzją rzucającego ramienia i wreszcie wykluczającym do końca sezonu wstrząsem mózgu.
A mnie było Favre’a po prostu po ludzku szkoda. Nie widziałem w nim już cyborga z ubiegłego niesamowitego w jego wykonaniu sezonu, a jedynie biednego, co mecz regularnie niszczonego przez doprowadzających jego organizm do kresu wytrzymałości rywali (niektórzy spokojnie mogliby mówić do niego „tato”), starszego – jak na wyczynowy sport oczywiście – pana. Jasne, sir Stanley Matthews grał do „pięćdziesiątki”, trzeba jednak pamiętać, że futbol amerykański wymaga znacznie większej wytrzymałości, niż ten europejski… Dziś jednak Favre oficjalnie złożył w centrali ligi NFL dokumenty o przejściu na emeryturę. Kolejnego powrotu nie może już być. Wielka szkoda, że wracając na ten sezon zamiast „wśród tandety lśnić jak diament” na koniec swojej kariery sam trącił tandetą. Ale o wspaniałej historii tego sportu, tworzonej przez jedną z jego największych legend, na pewno będę pamiętał.

Udostępnij: Stary człowiek i… już nie może, czyli koniec ery Favre’a

Dodano do koszyka.

zamknij
informacje o cookies - Na naszej stronie stosujemy pliki cookies. Korzystanie z orange.pl bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza,
że pliki cookies będą zamieszczane w Twoim urządzeniu. dowiedz się więcej