Odpowiedzialny biznes

Taktyka i pewność

29 kwietnia 2010

Taktyka i pewność

„Nie jestem najlepszym trenerem na świecie, ale lepszego ode mnie nie ma” – powiedział Jose Murinho jakichś czas temu na pomeczowej konferencji prasowej. Po ostatnich wydarzeniach nietrudno się z tym niezgodzić. Mimo, że Portugalczyk i jego drużyna przegrała na Camp Nou to w dwumeczu przeciwko Barcelonie okazali się lepsi. Śmiało można powiedzieć, że górę wzięła myśl taktyczna i pewne wyrachowanie, nad romantyczną, katalońską ofensywą. Koniecznie trzeba też podkreślić umiejętności prowokacyjne, w których Murinho bryluję.

Jose Murinho swoimi osiągnięciami już wpisał się w annały piłkarskich stadionów. Jako pierwszy trener zdobył sezon po sezonie Puchar Uefa i Ligę Mistrzów z jedną drużyną (dokonał tego z FC Porto).  Pamiętny rewanżowy mecz z Manchesterem United na Old Trafford (sezon 2003-04), gdzie w ostatnich minutach prowokacyjnie, chodził wzdłuż linii bocznej z podniesionymi rękoma w geście triumfu. Portugalczyk lubi „grać” pod publiczkę, ale są to przemyślanie (czy zawsze?) i pewne ruchy. Po wygranym dwumeczu z Dumą Katalonii nie omieszkał wykonać ponownie pewnego gestu zwycięskiego (znowu prowokacyjnego?) w stronę kibiców. Tym razem Barcelony.

„The Special One”, jak zwykł o sobie mówić, stanie przed drugą szansą zdobycia trofeum Ligi Mistrzów. Choć po finale w Gelsenkirchen, Murinho także zachował się dość „oryginalnie”. Po odebraniu medalu szybko opuścił boisko i udał się do szatni. Na Santiago Bernabeu można spodziewać się kolejnego przedstawienia, gdzie w roli głównej zagra Portugalczyk ze swoimi taktycznymi umiejętnościami. Zapewne on sam, jak i włoscy kibice chcieliby to przedstawienie nazwać „Bella notte”. W innym przypadku na Bawarii Oktoberfest zacznie się już pod koniec maja…

bn.

Udostępnij: Taktyka i pewność

Odpowiedzialny biznes

Nie ma czarnych Włochów

22 kwietnia 2010

Nie ma czarnych Włochów

Wczoraj jak słusznie Bartosz zauważył obserwowaliśmy kolejny piłkarski zgrzyt na meczu w wykonaniu Arjena Robbena i jego trenera Louisa Van Gaala. A od przedwczoraj Italia żyje nie tylko wygraną Interu, ale też aferą z napastnikiem Mediolańczyków Mario Balotellim. Wygwizdany czarnoskóry piłkarz wkurzył się na cały świat i rzucił koszulką o ziemię. Tego już tifosi mu nie wybaczą i przyszłość Mario w barwach „Nerazzurri” będzie raczej krótka. Ale przedwczorajsze wydarzenia to tylko czubek góry lodowej w konflikcie Balotelli kontra reszta Włoch, w którym wina nie leży jednak tylko po jednej stronie.

Mario Barwuah jest synem emigrantów z Ghany, którzy porzucili go w wieku dwóch lat (biologiczni rodzice przyznali się do niego dopiero kiedy był sławny – przypadek znany u nas z rodzinnej traumy Edyty Górniak) i dopiero po adopcji przez włoską rodzinę został Balotellim. Szybko okazało się, że młody emigrant może stać się jednym z najlepszych piłkarzy świata. I gdy zgłosiła się po niego reprezentacja Ghany, Mario wybrał jednak młodzieżówkę Włoch. A jaka spotkała go nagroda?

„Czarni Włosi nie istnieją” to na meczach w słonecznej Italii stał się równie popularny przebój jak u nas „J….. PZPN”. Do tego doszła równie skoczna pioseneczka fanów Juventusu „Jeśli podskoczysz, Balotelli umrze”, śpiewana i skakana, tak jak u nasz rodzimy skoczny przebój „Kto nie skacze ten z policji”.

I być może młodziutki czarnoskóry zawodnik stałby się ulubieńcem wszystkich organizacji antyrasistowskich i generalnie wszystkich, którym nie w smak jest stadionowa ksenofobia, gdyby nie jego mroczny charakter. Na boiskach Balotelli znany jest z niewybrednego obrażania rywali, kibiców, trenerów i generalnie wszystkich dookoła. Mógłby napisać podręcznik „jak zrazić do siebie każdego w minutę” i byłby to na pewno bestseller.

Z jednej strony obiekt nienawiści i pokrzywdzone dziecko (bo dorosłym trudno go nazwać), z drugiej niemal bandzior i człowiek z upodobaniem krzywdzący wszystkich. A do tego genialny piłkarz. To oznacza, że jeśli ktoś nie uleczy mu szybko duszy, nie wyprostuje charakteru jego przyszłość można odczytywać w czarnych barwach. I nawet nikt go nie zapamięta jako „Buntownika bez powodu”, jako Jamesa Deana footballu. Bo to ani te czasy, ani też ta charyzma.

Udostępnij: Nie ma czarnych Włochów

Odpowiedzialny biznes

Co się stało z Barcą?

21 kwietnia 2010

Co się stało z Barcą?

Co się dzieję? Tak przez większość meczu pytali siebie kibice Barcelony na całym świecie. Tak słabo, bez pomysłu grającej Dumy Katalonii nie widzieliśmy nie tylko od miesięcy, ale chyba też od lat. I chyba w tym, a nie tylko w znakomitej grze Interu trzeba upatrywać to co stało się wczoraj na stadionie w Mediolanie. I można zwalać to na kilkunastogodzinną  podróż autobusem Katalończyków i przemęczenie po ostatnich meczach, jak jednak wytłumaczyć brak pomysłu w ataku, albo bronienie się dwójką albo trójką przeciwko Mediolańczykom. Podczas gdy Barca atakowała na polu karnym przeciwko często niemal całej jedenastce Interu, to Włosi (choć trudno nazwać Inter – Włochami),  to Inter przy konstruowaniu akcji ofensywnych spotykał opór najwyżej kilku zawodników, a reszta gdzie …? 3 do 1 wydaje się więc  najniższym wymiarem kary, choć pozostaje pytanie za co ta kara? Za to, że w ostatnich miesiącach Barca to był klub prezentujący najpiękniejszy football, a Messi był piłkarzem już XXII a XXI wieku?

Choć taki wynik niesie dla nas też dobrą informację.  Na Nou Camp mecz jaki nas czeka będzie prawdziwą piłkarską ucztą. A tam wszystko jest możliwe. Barca już to pokazała przegrywając w sezonie 1999/2000 z Chelsea na wyjeździe 3 do 1 i wygrywając u siebie później 5 do 1. Josep Guardiola będzie miał jednak trudniejsze zadanie. Bo katalońskie „oblężenie Częstochowy” napotka na włoski mur, który w 90 minut wcale nie musi skruszyć.

Udostępnij: Co się stało z Barcą?

Dodano do koszyka.

zamknij
informacje o cookies - Na naszej stronie stosujemy pliki cookies. Korzystanie z orange.pl bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza,
że pliki cookies będą zamieszczane w Twoim urządzeniu. dowiedz się więcej