Gaming

Nudzisz się? Zagraj w Hi-Fi Rush

14 lutego 2023

Nudzisz się? Zagraj w Hi-Fi Rush

Hi- Fi Rush wjechał na salony jak nieoczekiwany gość. Nikt się go nie spodziewał, ale skradł show, a do tego wszedł na scenę i zagrał dobry koncert. Super klimat bije od tej gry.

Kompletnie nic nie wiedziałem o tej grze. Nie śledziłem informacji, nie kojarzyłem. Takich jak ja było wielu, a mimo to w dniu premiery zagrały w nią miliony graczy. Jeszcze większe zaskoczenie spotkało mnie, przy odpaleniu Hi- Fi Rush, ponieważ maczała w niej palce Bethesda. Gdy w intro widzisz taką markę, spodziewasz się najlepszego. I tak właśnie jest.

hi-fi rush 1

Na wstępie warto zaznaczyć, że gra jest dostępna w ramach abonamentu Xbox Game Pass na komputerach osobistych z systemem Windows oraz konsolach Xbox. Możecie wyposażyć się w tę usługę w sklepie Microsoft za pomocą Płać z Orange.

Fabuła Hi-Fi Rush jest fajnie banalna

hi fi rush bohater

Aby przedstawić grę należy zacząć od fabuły, bo jest nierozłącznym elementem jej mechaniki.  Główny bohater – Chai, chce zostać gwiazdą rocka. Postanawia wziąć udział w programie udoskonalania ludzkości poprzez mechaniczne wszczepy. W trakcie modyfikacji jego ciała, coś poszło nie tak. Na jego klatkę piersiową spadł iPod, co spowodowało, że w sercu bohatera gra muzyka. To urządzenie napędza nie tylko jego, ale również całą grę.

Chai wobec standardów firmy uznawany jest za defekt, a to oznacza, że musi zostać usunięty. Główny bohater postanawia uciec z ogromnej placówki wielkości miasta, by móc spełnić swoje marzenie pozostania gwiazdą rocka. Warto też wspomnieć o innych postaciach, które wpływają na historię. Wiele z nich to klisze znanych archetypów np: antagonista – zły geniusz przedsiębiorca, który w głowie ma tylko pieniądze, nie patrząc na prawa człowieka. Protagonista – chaotyczny, ale ambitny i pełny energii chłopak. Support – dziewczyna o mechanicznych zdolnościach z ukrytymi celami.

Te klisze wcale nie przeszkadzają w odbiorze, wręcz przeciwnie – mimo, że są znane to pasują do przedstawionej formy. Gra nie musi być „ambitna”. Jest po prostu przyjemna.

Prosta, ale wyjątkowa mechanika rozgrywki

Hi-Fi Rush ma oryginalną mechaniką rozgrywki. Z jednej strony to slasher, którzy przypomina Devil May Cry czy Bayonette. Ot, tworzymy kombinacje uderzeń, pokonujemy fale wrogów, mierzymy się z nimi na zamkniętych arenach, a po zakończeniu potyczki rozpoczynają się sekwencje platformowe.

Na drodze bohatera stają zaprogramowane na ochronę placówki roboty. Niektóre silniejsze, niektóre słabsze. W walce pomoże kot-bot o skromnej nazwie „808”, nawiązującej do jednego z pierwszym automatycznych programatorów perkusyjnych. Mechaniczne zwierzątko pokaże graczowi w jakim rytmie powinien uderzać przeciwników.

Muzyka stanowi trzon tej gry. Jest wszędzie wokoło. Przeszkody, tło czy wrogowie poruszają się w rytm. Gracz albo musi się do niego dostosować, albo stworzyć swój. Wliczają się w to nie tylko kombinacje ataków, ale również ruchy postaci. W tle lecą rockowe klasyki m.in. The Prodygy. Oczywiście, żyjąc bez poczucia rytmu nadal można dobrze się bawić, ale gra traci urok.

Komiksowa stylistyka

hi fi rush walka

To ona skradła moje serce. Grając, czujesz się jakbyś oglądał odcinek zwariowanego anime albo czytał dobry, amerykański komiks dla nastolatków. Przechodząc kolejne poziomy, odkrywałem w sobie małe dziecko. Hi-Fi Rush jest po prostu śliczna, a jej setting przeznaczony dla geeków – słuchających rocka, czytających komiksy, jarających się całą popkulturą. Znajdziemy tu dziesiątki nawiązań do branży muzycznej, czy żargonu „superbohaterskiego”.

Grafika wykorzystuje technikę cellshadingu, a to oznacza, że tło i postaci wyglądają jak wyrwane z kart komiksów. Warto zaznaczyć, że nowa generacja konsol wyciąga sporo możliwości z przedstawionej stylistyki wizualnej. Co to oznacza? Że gra płynnie przechodzi z wyreżyserowanych klipów do rozgrywki, a te pierwsze często przedstawiane są w postaci animacji 2D. Co ciekawe przejścia są bardzo płynne, że ciężko zauważyć różnicę między formą animacji.

Całość gry w odbiorze jest luźna i przyjemna. Jeżeli nie masz co robić, jesteś pasjonatem popkultury i chcesz spędzić przyjemnie wolny czas, to jest to dobra propozycja dla Ciebie. Jedyną wadą, jaką zauważyłem jest częste spowolnienie rozgrywki na rzecz dialogów między postaciami.

Polecam i życzę miłej zabawy.

Udostępnij: Nudzisz się? Zagraj w Hi-Fi Rush

Oferta

Alkomat AlcoForce Prime – test

7 lipca 2022

Alkomat AlcoForce Prime – test

Alkomat AlcoForce Prime to urządzenie przydatne nie tylko kierowcom – świetnie sprawdza się podczas domowych imprez. Któż nie chciałby w twardych liczbach poznać, w jakim stadium zaawansowania jest w trakcie zakrapianego wieczoru? Uzyskany wynik może skłonić do umiaru lub wręcz przeciwnie – do ułańskiej szarży i bicia rekordu w towarzystwie (do czego oczywiście nie zachęcamy).

Zabawa

Gdy odwiedzili mnie znajomi pewnego sobotniego wieczoru i powiedziałem im, że w ten weekend mam przetestować alkomat, wszyscy zareagowali entuzjastycznie. Był to tzw. bifor, więc grupa badawcza miała niezbędne do testu napoje alkoholowe i motywację do ich spożywania. Śmiechom i dmuchaniu w ustnik nie było końca.

Proza życia

O rezultatach towarzyskich pomiarów później, a teraz przerwa na omówienie samego produktu. W pudełku oprócz samego alkomatu znajdują się dwie wymienne końcówki i futerał. Urządzenie jest zasilane dwiema bateriami AAA, które też są w zestawie. Wykonanie alkomatu AlcoForce Prime jest całkiem solidne, a jego połyskująca i minimalistyczna obudowa aż zachęca, by w niego dmuchać.

Sprawdź też test podświetlanego głośnika bezprzewodowego Jednorożec Bigben>>

Obsługa jest bardzo prosta, gdyż do dyspozycji mamy tylko przycisk do włączania. Po jego użyciu na ekranie alkomatu pojawia się licznik pomiarów, a następnie rozpoczyna się kilkusekundowe odliczanie. Bierzemy głęboki wdech i wraz z pojawieniem się znaków CCC wydychamy powietrze do czasu, aż przestaniemy słyszeć sygnał dźwiękowy. Po chwili otrzymujemy wynik naszego pomiaru trzeźwości.

Przytrzymany przez pięć sekund przycisk włączania sprawia, że możemy odczytać trzy ostatnie rezultaty. Po użyciu alkomat wyłącza się automatycznie. Zakres pomiaru wynosi od 0 do 3 promili, a rekalibracja urządzenia jest zalecana co 12 miesięcy lub 600 pomiarów.

Sprawdź akcesoria samochodowe w Orange>>

Efekty zabawy

Trzeba przyznać, że podczas wspólnych pomiarów ze znajomymi, każdy z nas przy swoich kolejnych próbach, jednej pod drugiej, uzyskiwał różne wyniki. Wszystkie wskazywały zgodnie z prawdą na spożycie alkoholu, jednak wahania były spore. Zgodnie z zaleceniem producenta pomiaru należy dokonywać minimum pół godziny po ostatniej dawce alkoholu – my się tej zasady nie trzymaliśmy.

Gdy następnego dnia, po imprezie, sprawdzałem swój stopień upojenia po przebudzeniu, wyniki były bardziej precyzyjne i zbliżone do siebie. Używałem też alkomatu kilkukrotnie zupełnie trzeźwy – za każdym razem na ekranie pojawiało się zero promili. AlcoForce Prime spełnia zatem swoje zadanie – pokazuje, czy jesteśmy trzeźwi, czy nie. Do tego ładnie wygląda i może służyć jako gadżet imprezowo-towarzyski.

Sprawdź alkomat AlcoForce Prime w sklepie Orange>>

Udostępnij: Alkomat AlcoForce Prime – test

Oferta

Wakacyjna oferta specjalna z vivo

28 czerwca 2022

Wakacyjna oferta specjalna z vivo

Właśnie wystartowaliśmy z promocją, w której kupując smartfon vivo Y52 5G, możecie otrzymać bezprzewodowe słuchawki vivo TWS 2e.

Jak odebrać nagrodę? To proste. Kupujecie smartfon vivo Y52 5G, rejestrujecie się na stronie promocjavivo.pl, otrzymujecie e-maila z potwierdzeniem i czekacie na kuriera.

Pamiętajcie, że nagrody przyznawane będą do końca lipca lub do wyczerpania zapasów.

Szczegóły oferty na stronie. Regulamin znajdziecie tutaj.

Dlaczego vivo Y52 5G

Smartfon jest zasilany wytrzymałym akumulatorem o pojemności 5000 mAh i można go błyskawicznie ładować. Układ kamer 48 MP zapewnia wiele funkcji przetwarzania obrazu, które pomogą zrobić doskonałe zdjęcia, z dowolnej odległości – zarówno w dzień, jak i w nocy. Smartfon oczywiście współpracuje z siecią 5G.

A teraz nagroda

Słuchawki vivo TWS 2e zapewniają szybkie i niezawodne połączenie, nawet gdy nie masz telefonu blisko. Dodatkową zaletą jest długi czas pracy na akumulatorach – do 30 godzin! Słuchawki gwarantują połączenia z wieloma urządzeniami. Redukcja szumów z dwoma mikrofonami umożliwia odbieranie dźwięku mimo hałasu z otoczenia.

Udostępnij: Wakacyjna oferta specjalna z vivo

Reklama

Jak Michał mieczem Wiedźmina wojował

13 kwietnia 2022

Jak Michał mieczem Wiedźmina wojował

Za oknem wiosna, a w telewizji nasz kolejny sezon komercyjny, czyli CP Spring. To znaczy akurat jak to piszę jest wiosna, bo jeszcze wczoraj kiedy planowaliśmy publikacje na bloga, to za oknem mojego biura szalała zima z ogromnymi płatkami śniegu. Także zacznę truizmem – „Kwiecień plecień, co przeplata…” choć chciałoby się już lata. Ale jak już jesteśmy przy przysłowiach, to moje ulubione i chyba dość popularne w ostatnich tygodniach zaczyna się od „Nie strasz, nie strasz…”. Już nawet politycy wkładają je w treść oficjalnych wystąpień. Ale… ja tu nie o polityce dziś (a właściwie staram się nigdy o polityce, a nie tylko dziś), a o naszej najnowszej kampanii, w której oj jak dużo się dzieje. Tak dużo, że potrzebowaliśmy aż dwóch dni zdjęciowych, żeby to dla Was zmieścić w 30 sekundach.

Na planie trzech seriali Netflix

O samej ofercie Orange Love Mini z Netflix przeczytacie więcej o tu. A jak Netflix, to wiadomo – dobre seriale. I jeszcze lepsze, że w tym pakiecie koszty Netflix bierzemy na siebie przez pół roku. W naszym spocie aktor Piotr Głowacki wciela się w bohaterów, aż trzech popularnych seriali. Przyznam się, że widziałam tylko dwa z nich, a do trzeciego mnie jakoś nie ciągnie (choć koleżanki mówią, że dla Henry’ego Cavilla warto ;-)). Dlatego w ogromnej hali zdjęciowej mieliśmy aż trzy serialowe scenografie – ze Stranger Things, Gambitu Królowej i Wiedźmina. Tradycyjnie #EkipaOrange sprawdziła dla Was wszystko zakulisowo.

Jak Michał mieczem z Kalifornii wojował

Byliśmy tam tak długo, że aż Piotr Głowacki zdążył zapuścić wąsa, co udokumentowała dla Was Ulka Woźniakowska, którą jak zawsze ciągnęło w stronę charakteryzatorni i makijażu. Michał Dudziński z kolei testował miecz Wiedźmina. Tak, ten na potwory. Ale pod nadzorem, bo raz, że to niebezpieczna zabawa, a dwa, że ten konkretny przyjechał do nas aż z Kalifornii wraz z medalionem i chyba nie miał dublera, więc trzeba go było pilnować. Co tam się nie działo na tym planie. Był nawet pojedynek szachowy Ulka – Michał, ale w trakcie okazało się, że nasza para… umie tylko w warcaby. 😉

Dwa światy Piotra Głowackiego– pionu i poziomu

Żeby nie było, że tylko na wesoło, to Ekipa Orange odbyła też mądrą i wartościową rozmowę w przerwie zdjęć z naszym głównym bohaterem – Piotrem Głowackim. Piotr opowiedział trochę o swoich zawodowych poczynaniach. Między innymi o ciekawym projekcie, w którym spotyka się z influencerami i on, reprezentujący świat poziomego ekranu, uczy ich aktorstwa, a oni, stali bywalcy pionu, pokazują mu tajniki mediów społecznościowych. Gdzie znaleźć materiały z tych spotkań i dlaczego Piotr uważa, że od jego młodości upłynęło tak dużo czasu dowiecie się z poniższego materiału. No i zobaczycie w nim Michała z mieczem. Także osobiście uważam, że warto. 😉

A tak to wygląda ostatecznie

I żeby domknąć tę historię, to tych, którzy nie spotkali jeszcze w telewizji naszej ostatniej reklamy zapraszam na jej emisję tu poniżej. A dla ciekawych garść informacji branżowych. Kreacja powstała we współpracy Orange Polska z Leo Burnett. Produkcją zajęło się Studio Tyrka. Postprodukcją tego materiału zajęła się Orka. Spot wyreżyserowali Państwo Rodzeństwo (bardzo lubię tę nazwę, a kryje się za nią kolektyw reżyserski). Media zaplanował i kupił obsługujący nas od lutego dom mediowy Value Media, a odsłona social mediowa tej kampanii, to tradycyjnie już Follow Agency. Także nie przedłużając zapraszam na seans w świecie Netflix.

Udostępnij: Jak Michał mieczem Wiedźmina wojował

Urządzenia

vivo Y76 – #rzutokiem

13 kwietnia 2022

vivo Y76 – #rzutokiem

Vivo Y76 5G to telefon na który warto spojrzeć, jeśli potrzebujemy urządzenia przyzwoicie wyglądającego, robiącego przyzwoite zdjęcia i przyzwoicie radzącego sobie z większością zadań, stawianych ówczesnym smartfonom.

Kurczę, ten telefon jest taki… zwykły. To pierwsza myśl, która naszła mnie przy wyjmowaniu z pudełka vivo Y76 5G. W standardowej wielkości pudełku znajdziemy – oprócz telefonu 🙂 – szybką 44W ładowarkę, douszne kablowe słuchawki i coraz częstsze w średniopółkowcach miękkie etui.

Obiektywy jak we flagowcu

Obiektywy na dwustopniowej „wyspie”

W średniopółkowcach, takim urządzeniem jest bowiem vivo Y76, rzadko wygląda tak ładnie „część fotograficzna”. Gustowna, podwójna, lekko wyniesiona wysepka, robi super wrażenie, choć godzien naszej uwagi jest przede wszystkim główny obiektyw. To matryca 50 Mpix z autofokusem bazującym na detekcji fazy i – jeszcze kilka lat temu zarezerwowanym dla flagowców – jasnym światłem f/1.8. Domyślnie robi zdjęcia w rozdzielczości 12,5 Mpix, łącząc ze sobą cztery sąsiadujące piksele. Efekt jest bardzo przyjemny, nawet po ciemku, gdy algorytmy pomagają w doświetleniu detali. Nawet przy dłuższym czasie naświetlania nie ma mowy o efekcie drżenia ręki. To również efekt autorskiego systemu, kompensującemu w Vivo Y76 5G niechciane ruchy urządzenia. Nie jest to oczywiście poziom znanego z flagowej serii X gimbala, ale efekt widać – również na filmach (ale na 4K nie liczcie).

A reszta? 2*2 Mpix, standard dla średniej półki – jeden do pomiaru głębi (bardzo ładnie wychodzi bokeh), a drugi do zdjęć makro. No sorry, ale do makro ciężko mi się przekonać. Albo dajemy fajny obiektyw mikroskopowy, które daje wiele możliwości, albo… dajemy trzy obiektywy dlatego, że to zawsze ładniej, niż dwa.

vivo Y76 czyli jeden z wielu

Zestaw sprzedażowy vivo Y76 5G

Część z Was pewnie pomyśli, że ten śródtytuł jest negatywny. A ja odpowiem, że z 5-7 lat temu pewnie też bym go tak interpretował. Tymczasem – może to ja się sta… dojrzewam, ale nie potrzebuję już urządzenia, które krzyczy do świata jakie fajne jest. Smartfon już jakiś czas temu stał się po prostu elementem naszej egzystencji, jak kurtka, buty, słuchawki, czy bilet na komunikację miejską.

A urządzenie ważące 175g, o przekątnej niecałe 6,6”, cieniutkie (<8 mm), na dodatek takie z czytnikiem linii papilarnych w przycisku odblokowania (wystarczy dotknąć go RAZ, a nie stukać jak szalony w ekran, zastanawiając się w jakiej pozycji palec wreszcie odblokuje telefon) to bardzo przyjemny sprzęt. Do tego ekran w proporcjach 20:9 o rozdzielczości Full HD. Gdzie kompromisy? W częstotliwości odświeżania i nienajlepszym wyświetlaczu. W urządzeniach z półki cenowej vivo Y76 5G coraz częściej spotykamy już 120 Hz, a matryca – widywałem lepsze, ale może po prostu rozbisurmaniły mnie Amoledy?

Podsumowanie

Ekran vivo Y76 5G jest bardzo przyjemnym miejscem do oglądania multimediów

Nie ma jednak co przesadnie marudzić! Do oglądania filmów jest fajny, do grania też – chyba, że wrzucimy coś wyjątkowo wymagającego. Wtedy trzeba się liczyć, że może się czasami przyciąć. Co ciekawe, to nie wina procesora (MediaTek Dimensity 700), wspartego stającymi się standardem (o tempora, o mores ? ) na średniej półce 8 GB RAMu. To grafika czasami nie daje rady, ale to już po jakimś czasie aktywności na dużym obciążeniu.

Na co dzień jednak to kolejny smartfon w moim ręku, który po prostu – to pozytywne określenie – daje radę. Jeśli planujemy używać go dużo, warto wyposażyć się w powerbank (np. w sklepie Orange), choć mnie generalnie bateria 4100 mAh do końca dnia wystarczała.

To przyjemny, estetycznie wykonany, nie rzucający się w oczy telefon. Bez ryzyka kupiłbym go dziecku. W ogóle jeśli chodzi o średnią półkę to – przy świadomości ograniczeń rzecz jasna – vivo to pewny strzał. Nawet jeśli nie vivo Y76 to kilka innych, które możecie znaleźć w naszym sklepie.

Udostępnij: vivo Y76 – #rzutokiem

Dodano do koszyka.

zamknij
informacje o cookies - Na naszej stronie stosujemy pliki cookies. Korzystanie z orange.pl bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza,
że pliki cookies będą zamieszczane w Twoim urządzeniu. dowiedz się więcej