Odpowiedzialny biznes

Pisz sam – finał opowieści

14 września 2012

Pisz sam – finał opowieści

f492c74e50b6ae2aae1bb274f6a6f6cb497

Przez kilka tygodni wspólnie pisaliśmy historię dwóch przyjaciół „Brzdąca” i Piegowatego, którzy chcieli zobaczyć Ufo. Każdy z Was miał szansę, żeby po swojemu poprowadzić tę historię. I kilku z Was skorzystało. Dziś przyszedł czas na koniec. Wszystkim, którzy dopisywali swoje wersje i tym, którzy dopingowali nas do pisania dziękuję.  Poniżej ostatni już fragment.

Nic się nie układało tak, jak sobie zaplanował. I to w kontekście, że szedł zobaczyć Ufo nie było jeszcze takie dziwne. Jakby nie patrzeć wszystko się skomplikowało. Został sam. W uszach dudniła mu jeszcze niedawna rozmowa z kumplem. W kieszeni znalazł ulubioną od lat krówkę. Zawsze wkładał ją do kieszeni, gdy wiedział, że czeka go coś ekscytującego. To rozumiał, ale kompletnie nie mógł sobie przypomnieć, dlaczego w drugiej kieszeni znalazł trzy rowerowe wentyle. No i ten strój. Cały na biało. Ej. Na biało? Kompletnie nie mógł tego ogarnąć. No jakieś sztywne te ciuchy. Nie rozumiał też, dlaczego wszystko, co widzi też jest tego samego koloru. No może nie dokładnie aż takie białe, ale zawsze. I skąd obok niego nagle pojawił się „Brzdąc”. Przecież jeszcze chwilę temu się rozstali. Za dużo tych pytań, a za mało odpowiedzi. Chciał więc znaleźć odpowiedzi przynajmniej na kilka z nich. Chciał i z tym postanowieniem tak został. I znowu nie wiedział, dlaczego nie mógł się podnieść. Po chwili już wiedział. Wszystko przez biały sztywny kombinezon, w który był ubrany. A ściślej mówiąc był w niego opakowany. Gips. Leżał zamknięty w gipsowej skorupie. Znalazł więc jedną odpowiedź, ale od razu pojawiły się kolejne pytania. Odpowiedź na nie przyszła po kwadransie. Do sali, w której leżał wszedł siwy mężczyzna w białym kitlu. Stanisław Gruda – przeczytał plakietkę przyczepioną do kieszeni fartucha. Lekarz Stanisław Gruda. Rozsypane puzzle tej historii zaczęły układać mu się w całość. Szpital – zapytał sam siebie. Ale jak?
– Jak się Pan dziś czuje – zapytał doktor Gruda.
– Dziś, czyli jak długo tu już jestem? – zapytał lekarza.
– Drugi tydzień – usłyszał w odpowiedzi.
Trochę wahał się zanim zadał kolejne pytanie, ale tym razem ciekawość wygrała ten konkurs.
– A trafiłem tu, ponieważ? – brzmiało to pytanie.
– Lekarz usiadł na obrotowym stołku.
– Ponieważ razem z kumplem uznaliście, że zjazd rowerem z Kasprowego jest świetnym pomysłem na weekend. Może i jest, ale w nocy i to jeszcze po deszczu?
No rzeczywiście. Najrozsądniejsze to nie było – pomyślał „Piegowaty” i od razu zapytał o „Brzdąca”.
– A kolega to miał więcej szczęścia. Już od kilku dni chodzi. Wczoraj nawet poszedł ze mną na obchód. Nie bardzo rozumiałem, dlaczego Pan krzyczał za nim, że zwariował – odparł lekarz.
– Bo on chciał, żebym z nim poszedł zobaczyć Ufo – co prawda chwilę się zawahał, ale wykrztusił to z siebie.
Lekarz się uśmiechnął. Od lat tak nazywano szpitalny basen, w którym można było popływać.
– A mówiłem, że jak będzie w kształcie latającego spodka, na pewno tak będą na niego mówić – pomyślał.

– To jak. Chce Pan nadal zobaczyć Ufo? – zapytał lekarz.

Udostępnij: Pisz sam – finał opowieści

Odpowiedzialny biznes

Pisz sam – idzemy dalej

7 września 2012

Pisz sam – idzemy dalej

f492c74e50b6ae2aae1bb274f6a6f6cb497

No i mamy kolejną część naszego opowiadania. Za tydzień kończymy, więc przed Wami ostatnia szansa. Co zrobią nasi bohaterowie? Czy rzeczywiście na plaży wylądowało Ufo? A jeśli nie Ufo, to co? Kto z Was potrafi nas wszystkich zaskoczyć oryginalnym zakończeniem? Jeśli macie pomysł, to jak zwykle czekam na Wasze propozycje: krzysztof.swidrak2@orange.pl. A póki co, przeczytajcie ciąg dalszy:

– Zwariowałeś? – „Piegowaty” zupełnie tego nie rozumiał. Chciał chwycić kumpla za rękaw, ale nie zdążył. Ręka ześliznęła się po dłoni „Brzdąca”. Jego sylwetka znikała mu z oczu. Po chwili widział tylko jej kontury.
– Co teraz? – pomyślał. Nie było czasu na rozczulanie się. Trzeba było działać. I to szybko, bo to, co wydarzyło się zaledwie pół godziny wcześniej nie wróżyło niczego dobrego. Przynajmniej tak ocenił to „Piegowaty”. Jeszcze raz przypomniał sobie tamte wydarzenia. Zaczęło się dziwnie. Zresztą potem wcale inaczej nie było.
Głos, który usłyszeli był miły. Zachęcał do rozmowy. Miał coś w sobie takiego – choć to może wydawać dziwne – co nie pozwalało nie odpowiedzieć. Głos zaskoczył ich już pierwszym zdaniem.
– Dajcie spokój z tym przekomarzaniem, kto pierwszy ma się przedstawiać. Jakie to ma znaczenie? Zresztą wiem, kim wy jesteście, wiem, co tu robicie i powiem szczerze trochę się wam dziwię, bo co to za wydarzenie, że na plaży wylądowało Ufo? – usłyszeli. Chłopaki popatrzyli się po sobie i trzeba przyznać, że przez chwilę nie bardzo wiedzieli, co odpowiedzieć. „Brzdąc” zaczął więc tak: Spoko. Niech ci będzie, że nie ma co się wygłupiać z tym przedstawianiem. Ale skoro wiesz, kim my jesteśmy, to może powiesz, kim ty jesteś, a w ogóle, to może tez byś się pokazał, bo tak gadać z niewiadomo, kim to trochę mi się nie chce. Postać pojawiła się nagle. Kogoś im przypominała, ale w tej chwili nie potrafili skojarzyć kogoś.
– Moje nazwisko nic wam nie powie. Mówicie do mnie Gruda. Tak nazywają mnie kumple. Jeśli powiem, że nie jestem stąd, też nic to wam nie da – tłumaczył Gruda.
– A nie możesz tak prościej i jaśniej – „Piegowaty” miał trochę dość tych zagadek. Natomiast „Brzdąc” wciągał się w ten dialog coraz bardziej. Po chwili zobaczyli twarz Grudy. Powiedzieć, że była dziwna, to tak jakby stwierdzić, że w dzień jest jasno, a w nocy ciemno. W żaden sposób nie przypominała żadnej znajomej im twarzy. I ta sylwetka. Jakaś taka mało wyrazista. Ręce jakby za długie, nogi jakby za krótkie.
„Brzdąc” nie miał żadnych wątpliwości. Gruda na pewno jest kolesiem ze statku, który wylądował na plaży.
– Dobra. Przestańmy bawić się w zgadywanki. Jesteś z tego czegoś, co stoi na plaży? – zapytał wprost.
– A wyglądam?
– No.
– No to jestem. A jak chcesz, to chodź ze mną. Pokażę ci go od środka – zachęcał.
Piegowaty” wiedział, że to nie jest dobry pomysł. Coś podpowiadało mu, żeby dać sobie spokój z całą tą wycieczką.
– Teraz, gdy już właściwie jesteśmy u celu? – „Brzdąc” nie mógł tego zrozumieć.
– Ja idę – powiedział.

– Zwariowałeś – zdążył tylko powiedzieć „Piegowaty”. Kumpel znikał mu z oczu. Gruda zresztą też.

Udostępnij: Pisz sam – idzemy dalej

Odpowiedzialny biznes

Pisz sam – jest ciąg dalszy

31 sierpnia 2012

Pisz sam – jest ciąg dalszy

f492c74e50b6ae2aae1bb274f6a6f6cb497

Przygód naszych  bohaterów ciąg dalszy. Jeżeli masz ochotę doipisać nowy wątek, to zapraszam. Wyślij go na mój adres: krzysztof.swidrak2@orange.com.

– Kim jesteście – usłyszeli ponownie.
„Piegowaty” już w zasadzie miał odpowiedzieć, ale coś go tknęło. Kim my jesteśmy, to pół biedy, ale kim, a może czym jest głos, który pyta. No właśnie.
– Ej, my tu byliśmy pierwsi, więc sam powiedz, kim jesteś – powiedział odważnie „Piegowaty”. I chyba sam czuł lekki absurd tego pytania zadanego w takich okolicznościach, ale fason trzeba było jednak trzymać. Bez względu na okoliczności.
– No właśnie – dorzucił zza jego pleców „Brzdąc”.
Zapanowała niezręczna cisza, a światło, które do tej pory rozświetlało przestrzeń delikatnie przygasło.
– Patrz. Taki chojrak z niego był, jak pytał o nas. Wystarczyło zapytać o to samo i już zamilkł – powiedział do kumpla „Piegowaty”.
– Chojrak, nie chojrak, ale w zasadzie to gdzie on jest – pomyślał „Brzdąc”.
Niespodziewanie „Piegowatego” zaczęły gnębić pytania, które były jak najbardziej na miejscu. Po pierwsze idą zobaczyć UFO, tak? Po drugie to właściwie gdzie oni są? No i zaraz, zaraz. Ale który to właściwie dzień ich wędrówki? Może chwilowe okoliczności lekko zaciemniały poszukiwanie prostych odpowiedzi, ale jednak. No to zacznijmy od początku. Wyprawa jest nie byle jaka. Na plaży wylądowało UFO. To pewne.
– Ale czy na pewno? No, bo tak właściwie to skąd to wiadomo? – zaczął zastanawiać się „Piegowaty”. Nie skończył nawet szukać odpowiedzi, gdy usłyszał znajomy już głos, który pytał, kim są.
Głos zadał im bardzo intrygujące pytanie. Ale czy na pewno był to tylko jeden głos?

Udostępnij: Pisz sam – jest ciąg dalszy

Odpowiedzialny biznes

Pisz sam – ciąg dalszy

24 sierpnia 2012

Pisz sam – ciąg dalszy

f492c74e50b6ae2aae1bb274f6a6f6cb497

No i mamy ciąg dalszy naszej historii. W poprzednim odcinku nasi bohaterowie przeżyli dość dramatyczne chwile. Poniżej znajdziecie kolejny odcinek. Czytajcie, piszcie. Jak zwykle swoje propozycje przysyłajcie do mnie: krzysztof.swidrak2@orange.com.

Nie możliwe? A jednak. Zatrzymali się w jakiejś jamie, tunelu lub czymś bardzo podobnym. Trochę ciemno, lekko wilgotno. Coś miękkiego pod nogami, a w zasięgu ręki szorstkość. No i jeszcze to światło. Szybka gonitwa myśli. Na pewno nie są w rzece. To pewne. Chociaż tak naprawdę, gdy idzie się na spotkanie z UFO nic nie może być pewne. Dlaczego biegli w stronę światła? Nie mieli pojęcia. Nie mieli również pojęcia, dlaczego im szybciej biegli, tym świtała było coraz mniej, a gdy zwalniali było go więcej. Chociaż żaden z nich nie wiedział, o co chodzi, to każdy z nich próbował rozwiązać zagadkę. Gdy spadali, czuli strach, co w zasadzie dziwne nie jest, ale po jakimś czasie wyparła go ciekawość. A nawet cała sytuacja zrobiła się nawet zabawna. Biegniesz – światło przygasa. Zwalniasz – świtało rozbłyska ze zdwojoną siłą.

– Ty, niezłe to, co? – zagadnął „Brzdąc”.
„Piegowaty” nic nie odpowiedział. Był zafascynowany całą sytuacją. Przypomniało mu się, że coś tam kiedyś czytał o dziwnych świetlnych zagadkach, ale czytać to jedno, a zobaczyć to drugie.

– Ej, „Piegowaty”, jesteś tam? – zapytał zniecierpliwiony „Brzdąc”. Nie żeby go nie widział. Widział i to dobrze, ale „Piegowaty” stał jak zahipnotyzowany. Jakby nieobecny, chociaż zaledwie kilka kroków od niego. „Brzdąc” szturchnął go ramieniem. Żadnej rekcji. Cisza.

– Ale czad! – wykrzyknął „Piegowaty”.
– Widziałeś, widziałeś? – mówił podekscytowany.
„Brzdąc”, co prawda widział, ale cała sytuacja z tym światłem aż tak go nie kręciła jak jego kumpla. No, ale cóż było robić. Kumpel, to kumpel, a sytuacja, w jakiej się znaleźli wymagała od obu więcej niż zwykle.

Nie wiedzieli dokładnie jak długo trwała ta świetlna sytuacja. Nagle światło zniknęło. Tak po prostu i definitywnie. Obaj stanęli w półmroku. I w kompletnej ciszy. Ich oddechy zrobiły się jakby szybsze. Najpierw usłyszeli szmer. Delikatny, prawie niesłyszalny. Potem jakby mlaśnięcie. Z kompletnego odrętwienia wyrwało ich pytanie

– Kim jesteście?
Głos był miękki, ale stanowczy.

Zrobiło się cokolwiek dziwnie.

Udostępnij: Pisz sam – ciąg dalszy

Odpowiedzialny biznes

Pisz sam – co działo się dalej

10 sierpnia 2012

Pisz sam – co działo się dalej

f492c74e50b6ae2aae1bb274f6a6f6cb497

Historia naszych bohaterów – dzięki ziemowemu – ma ciąg. dalszy. I dobrze. O tym, co wydarzyło się w drodze na spotkanie z UFO przeczytacie poniżej. Życząc nowych wrażeń, czekam na kolejny odcinek. Piszcie jak zwykle: krzysztof.swidrak2@orange.com.

„Brzdąc” nie usłyszał wołania swojego kumpla, które nagle się urwało.
Chłopak odwrócił się jednak, by zmotywować swojego przyjaciela do szybszego biegu, ale „Piegowatego” nie było na moście. Nie było mostu!
Zamiast zawalającej się konstrukcji, całą przestrzeń wypełniało lśniące białe światło. Jego strumień wznosił się w górę na kilka kilometrów. Z wnętrza wydostawał się pulsujący dźwięk przypominający mikser do owoców, który co chwilę zmienia obroty.
-Co??!! Co tu się dzieje? – na twarzy „Brzdąca” budowało się zaskoczenie i przerażenie.
– „Piegowaty” gdzie jesteś? „Piegowaty”!  Kompan jednak nie odpowiadał. „Brzdąc” podszedł do skraju rzeki, w miejsce gdzie kiedyś znajdował się most.
– „Piegowaty” !! – powtórzył wołanie „Brzdąc”.
– Jesteś tam? Żyjesz? – tym razem w krzyk „Brzdąca” wypełniony był jedynie strachem.
– Jeśli „Piegowaty” wpadł do środka, to nie mogę go zostawić! A co jeśli on nie żyje i mnie też to czeka skacząc do środka?! Z drugiej jednak strony nie mogę tu zostać, tunel może w każdej chwili zniknąć – przez głowę „Brzdąca” przewijało się tysiące myśli. Nie zastanawiając się jednak zbyt długo „Brzdąc” skoczył w sam środek światła. Pulsujący dźwięk nagle ustał, a białe światło zmieniło się najpierw w żółte, potem w błękitne, a ostatecznie otaczająca przestrzeń pokryła się ciemnością. „Brzdąc” poczuł przenikliwe zimne powietrze. Wiedział, że cały czas spada, ale nie miał pojęcia gdzie i kiedy skończy się ta „podróż”.
– To był zły pomysł! Zginę tu! – próbował wykrzyczeć te słowa, ale uczucie zimna stawało się coraz bardziej intensywne i przeszywające.
Nagle poczuł pod stopami grunt, odczucie zimna zniknęło, a z ciemności zaczęło wyłaniać się światło.
-Tutaj! Tu jestem! Chodź szybko – „Brzdąc” szybko rozpoznał głos „Piegowatego” i pobiegł w jego stronę.

– Co się dzieje? Gdzie my jesteśmy? Czy to?! To…to…jest przecież…niemożliwe!!!

Udostępnij: Pisz sam – co działo się dalej

Dodano do koszyka.

zamknij
informacje o cookies - Na naszej stronie stosujemy pliki cookies. Korzystanie z orange.pl bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza,
że pliki cookies będą zamieszczane w Twoim urządzeniu. dowiedz się więcej