Odpowiedzialny biznes

Piłkarski rok 2010

30 grudnia 2010

Piłkarski rok 2010

Swoiste podsumowanie roku przygotował dla Was Bartosz. Ja przyłacze się do wspomnień, ale też postaram się nieco wybiec w przód w rozmowie z Januszem Basałajem, redaktorem naczelnym Orange sport i Orange sport info. Pewnie jak się domyślacie temat to piłka nożna, a dokładnie ta polskojęzyczna. A jak było, jest i … może jak będzie, posłuchajcie sami, co mówi człowiek, który na piłce noznej zjadł już…., ale co zjadł nie powiem, a co sądzi o piłce powie on sam.

Korzystając z okazji życzę Wam wszystkim szampańskiego Sylwestra i jeszcze lepszego, jeszcze znacznie lepszego roku 2011. Dla przesądnych – ponoć te nieparzyste są lepsze.

Udostępnij: Piłkarski rok 2010

Odpowiedzialny biznes

Retrospekcje 2010

29 grudnia 2010

Retrospekcje 2010

Tworzenie zdań z literek przeze mnie, na tym blogu rozpoczęło się drugiego kwietnia. Celowo ominąłem pierwszy dzień miesiąca – prima aprilis. Oczywiście, monsunowego szału nie było, ale pojawił się wpis o monunach, fryzurze i dresie. Lecz nie o mojej fryzurze, która jest przeciętna i nie o moim dresie, w którym nie chodzę. Choć w tym debiucie popełniłem kardynalny błąd. Nie przedstawiłem się Czytelnikom. Ktoś zadałby pytanie: złość, emocje czy brak kultury? A to była taktyka i pewność, że Czytelnik pozna mnie przez łączenie liter i zamiłowania do sportu. Mimo różnych myśli, początek nie był taką straszną jazdą po bruku.

Kolejne ciepłe miesiące to obserwacja siatkarskiej drużyny będącej europejską iSkrą i wielkiej światowej piłki na trawie w południowej Afryce. Były wielkie emocje, były nerwowe sytuacje, były dyskusję, była radość, były łzy i ten najbardziej słyszalny włoski lament.

Nadszedł upalny lipiec, a ja chciałem napisać ponad trzy tysiące kilometrów literowych linijek, jadąc z Rotterdamu do Paryża. To był intensywny czas, a marzenie o wielkim wyścigu trwało we mnie nieprzerwanie. Wszystko odbywało się jak w dobrym filmie. Na planie pozostało dwóch aktorów. Tekst układał się w ugodowe szepty. Sceneria: 90 sekund na dachu wyścigu gdzieś w zaciszu stacji narciarskiej. Oczywiście, wszystko zakończyło się glorią na paryskich ulicach.

W relacjach tego nie pokażą, a na początku sierpnia między Sochaczewem a Warszawą muzyka Fryderyka Chopina przenikała peleton. Z bliska w oczach tych zawodników widziałem wyraźne słowa „to ja, kolarz„.

Podczas złotej jesieni polska kopana była dla mnie wielkim egzaminem pokory i cierpliwości. Rzecz jasna przy takich piłkarskich spotkaniach piwo – też rozumiem. Czasem jedno nie wystarczało. Chwała losowi, że za Oceanem autorem był nowojorski wiart podczas US Open. Oglądanie tenisa w wydaniu kobiet ukajało.

Przyszedł czas na pierwszą sportową spowiedź. Zadawałem sobie pytanie Czy porażki uczą? Nie wiem, ale według mnie… ta separacja była nieunikniona. Z tego miejsca jeszcze raz dziękuję Panie Landis.

Zawiało listopadowym chłodem. Mimo wszystko widziałem ludzi sportu, którzy mieli rozpiętą kurtkę i rozwiązany szalik. Pierwsze mrozy i opady śniegu rozpoczęły sportowe, skandynawskie podboje. Zimowa „noc polarna” trwa, choć dni już z minuty na minutę stają się dłuższe.

Pozostało mi na koniec roku, uczynić rzecz, którą pominąłem w pierwszym wpisie. Otóż, powiedzieć Czytelnikom zwykłe „cześć”, mam na imię Bartosz i jestem fanatykiem sportu. I oby tylko „Rach ciach, ciach” w przyszłym roku powstawały teksty. Tu, na tym blogu.

Udostępnij: Retrospekcje 2010

Dodano do koszyka.

zamknij
informacje o cookies - Na naszej stronie stosujemy pliki cookies. Korzystanie z orange.pl bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza,
że pliki cookies będą zamieszczane w Twoim urządzeniu. dowiedz się więcej