Odpowiedzialny biznes

Fakty (made in Thailand) i mity (made in Poland)

23 stycznia 2010

Fakty (made in Thailand) i mity (made in Poland)

W polskim portalu pogodowym temperatura dla Khorat w dniu meczu z Dania wynosila 23 stopni. Na boisku bylo 33. „Mała” nieścisłość, ale czyni sporą różnicę. A tych różnic z perspektywy Khorat czytając polską prasę widzę znacznie wiecej.

Mit nr 1. Czytam „Od nieoczekiwanych problemów rozpoczął się pobyt reprezentacji Polski w Tajlandii. W związku z kłopotami dotyczącymi tajskich wiz Polacy zostali zatrzymani na lotnisku. Jak informuje (przez uprzejmość nie napisze kto), Polacy po wylądowaniu w Bangkoku musieli wypełniać dodatkowe formularze wizowe, mimo że w ich paszportach znajdowały się wizy wydane przez ambasadę Tajlandii. Według relacji (…) niepotrzebne zamieszanie wywołali strażnicy graniczni.”

Fakt nr 1. Nikt nie mial w paszporcie tajlandzkiej wizy. Wręcz wiele osób w ostatniej chwili robiło do wiz zdjęcia na Okęciu. A zdjęcia były robione w asyście co najmniej kilkunastu dziennikarzy. Na lotnisku w Bangkoku wszyscy wypełnili wnioski wizowe, przewodnik zebrał paszporty kadry i po 40-50 minutach oddał z wizami. Normalna formalność. Pamiętajmy, że jestesmy w Azji, nie w Niemczech, tu każda sprawa trwa troche dłużej – półtorej minuty na jednego członka kadry i osób towarzyszących to i tak niezły wynik.

Nr 2. „Podczas pierwszego oficjalnego treningu Franciszek Smuda miał problemy z komunikacją z piłkarzami (informuje …). Tajscy organizatorzy zaczęli testować nagłośnienie stadionu. Robili to na tyle skutecznie, że Franciszka Smudy już nikt nie słyszał. To nie koniec, pojawił się kolejny kłopot. Tym razem z oświetleniem. Jupitery zaczęły przygasać, a nikt nie był wstanie znaleźć odpowiedzialnej za to osoby. Sytuacja była na tyle niekomfortowa, że piłkarze nie widzieli piłki. Po pewnym czasie wszyscy mogli odetchnąć z ulgą. Muzyka przycichła, a oświetlenie zaczęło działać.”

 

Generalnie była muzyka i światła i …. ciesze się dobrym słuchem, bo z 40 metrów słyszałem Franciszka Smudę ( co więcej zawodnicy też go słyszeli). Ale jak opisujemy takie szczegóły to trzeba dodać też, że słychać było też czasem klakson obok stadionu i rozmowy Tajów na trybunach. Rzeczywiście „organizacyjny skandal”. A piłki nie widzieli zawodnicy, ale … Tajlandii, bo wtedy ich nie było na boisku. Natomiast każdy kto na boisku był, albo też siedział na trybunach widziałby piłkę nie tylko „do nogi”, ale i do tenisa.

 

 

Nr 3. „O kolejnym organizatorskim „majstersztyku” przedstawiciele polskiej reprezentacji dowiedzieli się w miniony piątek.  Otóż zostali oni poinformowani, że oficjalne rozpoczęcie turnieju zaplanowane jest na… poniedziałek. I nic, że w niedziele rozegrano pierwsze mecze.” O terminie oficjalnego rozpoczęcia turnieju kadra wiedziała od początku przylotu. Wiedziały o tym zresztą też inne reprezentacje, władze miasta i zaproszeni goście oraz szefowie delegacji PZPN.

 

 

Nr 4. „Dużo gorzej wygląda sytuacja z gastronomią. Jeśli ktoś zastanawia się nad tym, dlaczego reprezentacje wożą ze sobą osobistego kucharza, to w Tajlandii można znaleźć odpowiedź. – Kuchnia w hotelu nie wygląda dramatycznie. Choć myślę, że europejczycy zamknęliby ją – mówi Tomasz Leśniak. Tomasz był z reprezentacją w tak dzikich krajach, jak m.in. Austria i Niemcy. A zabierany jest dlatego, że bez względu na kraj piłkarzy obowiązuje określona dieta, którą ktoś musi nadzorować, podobnie jak treningi trener i w Polsce juś od wielu lat doszliśmy do wniosku, że nikt tak nie dopilnuje posiłków jak rodzimy kucharz. A to, że w Polsce czy Niemczech zamknęliby taką kuchnie – oczywiście i z prostej przyczyny – bo tu kucharze nie mają książeczek Sanepidu. W Tajlandii nie ma takiego obowiązku.

 

To tylko drobne różnice. Ale skoro życie składa się z drobiazgów, to może warto o tym pamietać. Zwłaszcza w kontekście ostatniego meczu z Tajlandią, gdzie sędzia z Tanzanii też pokazał drobne różnice w postrzeganiu sytuacji na boisku, a jak było to akurat wszyscy widzieli.

Udostępnij: Fakty (made in Thailand) i mity (made in Poland)

Odpowiedzialny biznes

W meczu Tajlandia-Dania będą 3 karne

22 stycznia 2010

W meczu Tajlandia-Dania będą 3 karne

W polskim portalu pogodowym temperatura dla Khorat w dniu meczu z Dania wynosila 23 stopni. Na boisku bylo 33. „Mała” nieścisłość, ale czyni sporą różnicę. A tych różnic z perspektywy Khorat czytając polską prasę widzę znacznie wiecej.

Mit nr 1. Czytam „Od nieoczekiwanych problemów rozpoczął się pobyt reprezentacji Polski w Tajlandii. W związku z kłopotami dotyczącymi tajskich wiz Polacy zostali zatrzymani na lotnisku. Jak informuje (przez uprzejmość nie napisze kto), Polacy po wylądowaniu w Bangkoku musieli wypełniać dodatkowe formularze wizowe, mimo że w ich paszportach znajdowały się wizy wydane przez ambasadę Tajlandii. Według relacji (…) niepotrzebne zamieszanie wywołali strażnicy graniczni.”

Fakt nr 1. Nikt nie mial w paszporcie tajlandzkiej wizy. Wręcz wiele osób w ostatniej chwili robiło do wiz zdjęcia na Okęciu. A zdjęcia były robione w asyście co najmniej kilkunastu dziennikarzy. Na lotnisku w Bangkoku wszyscy wypełnili wnioski wizowe, przewodnik zebrał paszporty kadry i po 40-50 minutach oddał z wizami. Normalna formalność. Pamiętajmy, że jestesmy w Azji, nie w Niemczech, tu każda sprawa trwa troche dłużej – półtorej minuty na jednego członka kadry i osób towarzyszących to i tak niezły wynik.

Nr 2. „Podczas pierwszego oficjalnego treningu Franciszek Smuda miał problemy z komunikacją z piłkarzami (informuje …). Tajscy organizatorzy zaczęli testować nagłośnienie stadionu. Robili to na tyle skutecznie, że Franciszka Smudy już nikt nie słyszał. To nie koniec, pojawił się kolejny kłopot. Tym razem z oświetleniem. Jupitery zaczęły przygasać, a nikt nie był wstanie znaleźć odpowiedzialnej za to osoby. Sytuacja była na tyle niekomfortowa, że piłkarze nie widzieli piłki. Po pewnym czasie wszyscy mogli odetchnąć z ulgą. Muzyka przycichła, a oświetlenie zaczęło działać.”

 

Generalnie była muzyka i światła i …. ciesze się dobrym słuchem, bo z 40 metrów słyszałem Franciszka Smudę ( co więcej zawodnicy też go słyszeli). Ale jak opisujemy takie szczegóły to trzeba dodać też, że słychać było też czasem klakson obok stadionu i rozmowy Tajów na trybunach. Rzeczywiście „organizacyjny skandal”. A piłki nie widzieli zawodnicy, ale … Tajlandii, bo wtedy ich nie było na boisku. Natomiast każdy kto na boisku był, albo też siedział na trybunach widziałby piłkę nie tylko „do nogi”, ale i do tenisa.

 

 

Nr 3. „O kolejnym organizatorskim „majstersztyku” przedstawiciele polskiej reprezentacji dowiedzieli się w miniony piątek.  Otóż zostali oni poinformowani, że oficjalne rozpoczęcie turnieju zaplanowane jest na… poniedziałek. I nic, że w niedziele rozegrano pierwsze mecze.” O terminie oficjalnego rozpoczęcia turnieju kadra wiedziała od początku przylotu. Wiedziały o tym zresztą też inne reprezentacje, władze miasta i zaproszeni goście oraz szefowie delegacji PZPN.

 

 

Nr 4. „Dużo gorzej wygląda sytuacja z gastronomią. Jeśli ktoś zastanawia się nad tym, dlaczego reprezentacje wożą ze sobą osobistego kucharza, to w Tajlandii można znaleźć odpowiedź. – Kuchnia w hotelu nie wygląda dramatycznie. Choć myślę, że europejczycy zamknęliby ją – mówi Tomasz Leśniak. Tomasz był z reprezentacją w tak dzikich krajach, jak m.in. Austria i Niemcy. A zabierany jest dlatego, że bez względu na kraj piłkarzy obowiązuje określona dieta, którą ktoś musi nadzorować, podobnie jak treningi trener i w Polsce juś od wielu lat doszliśmy do wniosku, że nikt tak nie dopilnuje posiłków jak rodzimy kucharz. A to, że w Polsce czy Niemczech zamknęliby taką kuchnie – oczywiście i z prostej przyczyny – bo tu kucharze nie mają książeczek Sanepidu. W Tajlandii nie ma takiego obowiązku.

 

To tylko drobne różnice. Ale skoro życie składa się z drobiazgów, to może warto o tym pamietać. Zwłaszcza w kontekście ostatniego meczu z Tajlandią, gdzie sędzia z Tanzanii też pokazał drobne różnice w postrzeganiu sytuacji na boisku, a jak było to akurat wszyscy widzieli.

Udostępnij: W meczu Tajlandia-Dania będą 3 karne

Odpowiedzialny biznes

Wolni ludzie biegają szybko

19 stycznia 2010

Wolni ludzie biegają szybko

Thailand to kraj wolnych ludzi. Jednak na boisku okazuje się, że wolni Tajowie biegają bardzo szybko i w meczu przeciwko Polsce ich atutem będzie właśnie szybkość. Gdy popatrzymy na ostatni ranking FIFA wydaje się, że faworytem są białoczerwoni (58), a nie gospodarze (105). Inaczej jednak uważa Franciszek Smuda, który na dzisiejszym treningu na boisku uniwersyteckim w Khorat powiedział, że faworytem są gospodarze. „Są w środku sezonu, grają ważne mecze w Pucharze Azji i nie ma mowy, żeby nas nie zabiegali – mówi Franz – ich atutem jest też znakomita dyscyplina i zgranie, bo my spotkamy się z pierwszą drużyną kraju. Brakuje im zaledwie kilku podstawowych zawodników grających w ligach zagranicznych.”  Pamiętajmy, że prowadzi ich nie byle kto bo Bryan Robson (autor najszybciej strzelonego gola na mundialu  – w 1982 strzelił bramkę Francuzom już po 27 sekundach gry – choć na razie trener bez dużych sukcesów) To zresztą już trzeci z rzędu angielski selekcjoner Tajów, więc kultura gry gospodarzy jest bliższa europejskiej niż była jeszcze kilka lat temu. W dodatku Tajlandczycy, którzy grają przed własną, bardzo żywiołowo reagującą publicznością, bardzo poważnie podchodzą do turnieju, który dla nich jest bardzo prestiżowy, przede wszystkim ze względu na patrona, ukochanego tu przez naród króla. Jak mówi Su, tłumaczka kadry, piłka choć nie jest sportem narodowym, to jednak jest bardzo popularna a wyniki reprezentacji, są chlubą bądź powodem do wstydu dla milionów kibiców. Stawka dla zawodników i trenera gospodarzy plus oczekiwania kibiców podnosza presję. A ta odciska się też na sędziach, którzy pokazali się już z nienajlepszej strony w meczu z Singapurem, pomagając w zwycięstwie miejscowym. To zaś oznacza, że Smuda obawia się o wynik, choć cały czas podkreśla, że nie przyjechał tu dla zwyciestw, ale by przyjrzeć się z bliska wybranym zawodnikom. „Na tym etapie przygotowań chciałbym aby nasi zawodnicy wytrzymali dłużej niż w meczu z Danią – mówi Franz – dłużej czyli jakieś 60 minut. Bo na wiecej na tym etapie przygotowań nie da się zagrać na pełnych obrotach.”

kibice Tajlandiikibice Tajlandii

Z drugiej strony trener musi wiedzieć, że nawet na etapie selekcji kibice chcą wyników, bo nikt nie będzie na żywo oglądał meczów przegrywającej raz za razem drużyny.

Udostępnij: Wolni ludzie biegają szybko

Odpowiedzialny biznes

Polska-Dania okiem nie tylko trenera

17 stycznia 2010

Polska-Dania okiem nie tylko trenera

Panie Achmend kończ Pan ten mecz!!!! Wszyscy znają ten okrzyk i chyba wszyscy pamiętają ten jeden z największych sukcesów Franciszka Smudy. W niedzielne tajlandzkie popołudnie Duńczycy wreszcie wzieli rewanż. Choć ten rewanż nie ma smaku. Wtedy stawką była Liga Mistrzów. Teraz stawką jest …., no właśnie co? Praktycznie nic. To jak wygranie zakładu o  … przekonanie. I jakoś nie dziwię się trenerowi, który na pytanie: Jak Pan ocenia ten mecz? Mówi – jestem zadowolony.

F. Smuda

Jak to? przegraliśmy z Danią a trener zadowolony? Słońce, zatrucie pokarmowe, brak ambicji?

Nic z tych rzeczy. Franz nie przyjechał tu wygrać Pucharu Króla (choć oczywiście najchętniej wygrałby z każdym po 5 do 0). Jego zadaniem jest wstępna selekcja i wybranie składu, który zagra za rok, może za dwa. „Nie chce analizować gry na podstawie fragmentów ligowych występów. Chce się przyjrzeć zawodnikom z bliska, porozmawiać z nimi, dotknąć ich i wiedzieć czego mogę po nich oczekiwać, nie dziś, ale za pół roku, rok. To jest ważniejsze niż wynik – mówi Smuda – Już dziś na parę pytań sobie mogę odpowiedzieć. Ale do tego potrzeba żywego meczu, nie Piasta z Bełchatowem, ale Reprezentacji. Bo to, że ktoś się wyróżnia w klubie wcale nie musi sprawdzić się w kadrze. I do tego te trzy mecze są niezbędne. Ja swoje wnioski mam i jestem z obserwacji zadowolony”. Ci, którzy mecz oglądali chyba nie mogli by podpowiedzieć trenerowi, kto z nowych zasłużył na dalsze szanse, bo i trudno dziś o zachwyty. A co na to trener „na razie sprawdzili się ci, których klasę już znamy: Robert Lewandowski, „Peszek” . Nieźle zagrał Maciek Iwański, a i „Ryba” się pokazał. Ale ich już znamy.  Ja się muszę przyjrzeć uważnie Łukaszowi Mierzejewskiemu, bo tego chłopaka trudno ograć i w kadrze na jego pozycji widziałem gorszych.” Kiedy mówimy o obronie patrzymy też na bramkę. Tu zaś Jacek Kazimierski, trener bramkarzy mówi „Z bramkarzami nie ma kłopotu, a Pawełek zasłużył na powołanie, a że zagrał jak zagrał. Parę interwencji miał udanych”. Ale pamietamy, że pare też nie.

A jeśli ktoś ma swoje odkrycie meczu, aebo swojego zawodnika, którego lepiej już nie powoływać to zapraszam do wyrażenia opiniii, a Wasz zdanie na pewno przekażę trenerowi. Ciekawe co on na to?

F. Smuda

Udostępnij: Polska-Dania okiem nie tylko trenera

Odpowiedzialny biznes

Tajwańska matematyka

17 stycznia 2010

Tajwańska matematyka

Tajwańska matematyka wygląda tak. 24 godziny podróży z Warszawy do Khorat. 16 godzin przewy w podróży w Bangkoku. 40 stopni różnicy temepatur pomiędzy Warszawą a Khorat. 6 godzin różnicy czasu. 1 trening. 90 minut na boisku treningowym. 90 minut meczu. 1 gol zdobyty, 3 stracone. Mógłbym jeszcze dodać ponad miesięczną przerwę w rozgrywkach ekstraklasy, liczbę debiutantów w składzie, czy zgranie zawodników, którzy w takiej konfiguracji w większości spotkali się po raz pierwszy.

Cel tej wyliczanki jest prosty. Pokazać dlaczego nie powinniśmy wygrać tego spotkania i dlaczego go nie wygraliśmy. Duńczycy są w Tajlandii od tygodnia i mają za sobą już tyle trenigów, ile nasza kadra będzie miała prawdopodobnie przez caly pobyt w drugim co do wielkości mieście w Tajlandii. na to wszystko a tak przy okazji, dlaczego Wisła Kraków tak intensywnie szuka bramkarza, w ciągu chyba roku próbowano już chyba ze 20 zmienników Mariusza). Dla mnie jednak największym pechowcem był Maciej Iwański, który w ostatnich minutach pierwszej połowy w ciągu dwóch sekund strzelił w słupek, dobijając na spółkę z bramkarzem Dani w poprzeczkę. A mogło być ….Oczywiście ta wyliczanka to nie jedyne powody przegranej. Niemniej nie są bez znaczenia i warto o tym pamiętać wspominając ten mecz. A najlepiej po prostu o tym szybko zapomnijmy bo i pamiętać nie ma czego.

Teraz turniej zaczyna mi przypominać nasze ostatnie ME i MŚ. Pierwszy mecz jest najważniejszy, drugi gramy o wszystko, a trzeci o honor. Póki co mamy jednak szanse powtórzyć a nawet poprawić sukces Polonii Warszawa, która w 1981 roku zajęła na Pucharze Króla trzecie miejsce. Ale wtedy było więcej drużyn. Kolejny mecz (wiemy już o jaką stawkę)  polska reprezentacja rozegra w środę. O godzinie 12 (czasu polskiego, a więc o 18 miejscowego – będzie wiec trochę chłodniej) zmierzy się z gospodarzami – Tajlandią.

trening przed meczem Polska - Dania

 

Udostępnij: Tajwańska matematyka

Dodano do koszyka.

zamknij
informacje o cookies - Na naszej stronie stosujemy pliki cookies. Korzystanie z orange.pl bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza,
że pliki cookies będą zamieszczane w Twoim urządzeniu. dowiedz się więcej