Przeanalizowałem sobie bardzo prostą sprawę. W większości dyscyplin sportowych przed rozpoczęciem zawodów następuje przywitanie. To całkiem normalne. Po wejściu piłkarzy na murawę, następuje podanie dłoni. Koszykarze przed pierwszą syreną przybijają sobie „piątki”, podobnie czynią hokeiści, zarówno ci na lodzie jak i na trawie. Tenisiści ziemni i stołowi nad siatką po wybraniu stron podając dłoń, życzą sobie jak najlepiej. Siatkarze i badbitoniści czynią to pod siatką. Snookerzyści przez uścisk dłoni, rozpoczynają każdą sesję. Kolarze na linii startu witają się serdecznie ze sobą. Serdeczność nie omija też padoku Formuły 1, przed każdym niedzielnym Grand Prix. W specjalnej strefie na górze skoczni w oczekiwaniu na swoją szanse, skoczkowie pozdrawiają się szczególnie. Nie inaczej jest w biathlonie i biegach narciarskich. Specyficznie witają się zawodnicy rugby. To warto zobaczyć:
Jakże różne mogą być sposoby powitania. Co kraj to obyczaj, a przecież sprawa międzynarodowa. Ktoś powie, że ten malutki gest, to kwestia dobrego wychowania. Bez względu czy kogoś darzymy sympatią czy też nie, powitanie raczej powinno mieć miejsce. Choć przecież nikt nikogo nie zmusza. Świat sportu to nie tylko ta sielankowa serdeczność opisana w pierwszych linijkach tego tekstu, który poniekąd powinien przekazywać najszlachetniejsze wartości. To również podziały, waśnie, spory i to niekoniecznie te sportowe. Zabrakłoby pewnie tu miejsca na wymienienie powodów. Niektórzy nie podają sobie ani ręki, ani nogi, czasem nie odzywają się do siebie w ogóle. I na końcu zadam sobie pytanie. Czy ja wszystkim chcę mówić zwykłe „cześć”? W takim razie może niektórych zacznę witać polinezyjskim tańcem „Haka”?