Rozrywka

Tekken Bloodlines oddaje ducha gry

Bartosz Graczyk Bartosz Graczyk
22 sierpnia 2022
Tekken Bloodlines oddaje ducha gry

Tekken Bloodlines to kolejna produkcja na podstawie gry dostępna na Netflixie. Czy animacja na podstawie kultowej bijatyki spełni oczekiwania zagorzałego gracza, odzwierciedli klimat gry i dołączy do wspomnianej listy?

tekken bloodlines animacja

Tekken Bloodlines to po prostu animowany Tekken. Idealnie odwzorowuje klimat gry. Pierwszą rzeczą, o której warto wspomnieć jest fenomenalna animacja w stylu anime, która zrobiła na mnie największe wrażenie. Łączy grafikę 2D z 3D. Z jednej strony modele postaci w trakcie walk są renderowane za pomocą techniki "cellshadingu", z drugiej tła są rysowane. W trakcie seansu można poczuć się jak gracz, który realizuje combo. Zadbały o to drobne detale jak np. efekty wyświetlane w trakcie uderzeń bohaterów. Autorzy wyjęli je żywcem z gry, bo przez chwilę zacząłem zastanawiać się, czy nie wykorzystano tych samych assetów graficznych, bo wyglądają identycznie. Seriale ogląda się jednak głównie dla fabuły, a nie dla samych doznań wizualnych. Czy ta jest równie dobra?

Tekken Bloodlines adaptuje trzecią część gry



Tekken 3 uznawany jest za najbardziej rozpoznawalną część serii. Zapadł w serca graczy z wielu pokoleń. Gra została wydana na pierwsze PlayStation, a od momentu jej premiery, światło dzienne ujrzały kolejne cztery części z serii głównej oraz dwa spin-offy, czyli Tag Team, gdzie walka przyjmuje formę drużynową. Mimo upływu lat, to "trójka" wpłynęła najmocniej na dzisiejszy obraz bijatyk. Możliwe, że właśnie dlatego twórcy serialu kreując fabułę do Tekken Bloodlines inspirowali się trzecią częścią.

Głównym bohaterem opowieści jest Jin Kazama, w którym tkwi gen diabła - moc pozwalająca na spotęgowanie umiejętności fizycznych. Jin nie zna ojca, a wychowuje go matka. Oboje mieszkają na małej wysepce, gdzie nie znajdziesz nic oprócz spokoju, natury i niewielkiej osady. Mama dba o edukację młodego wojownika, również w sztukach walki. Niestety sielanka kończy się, gdy Jin wpada w bójkę z lokalnymi chuliganami. Ciąg przyczynowo skutkowy doprowadza do sprowadzenia na dom bohatera tragedii, którą jest przybycie "Ogra" - demona żywiącego się duchem walki. Młody Kazama traci rodzicielkę i swój dom, a następnie wyrusza w podróż w poszukiwaniu zemsty. Natrafia na swojego dziadka - Heihachiego Mishimę. Ten szkoli go na potężnego wojownika, tylko po to by wziął udział w światowym turnieju sztuk walki organizowanego przez jego firmę. Silnych przeciwników nie brakuje, a do wygrania są ogromne pieniądze.

Motorem Jina nie jest mamona, ale chęć zemsty. Ogr pojawia się tam, gdzie toczy się jatka. To okazja, której nie może pominąć.

Fabuła nigdy nie była mocną stroną serii Tekken

tekken bloodlines premiera

Tekken jest trochę jak Fortnite, czy Legaue of Legends - aby poznać fabułę, należy wgłębić się w LOR. Oczywiście w grze mamy możliwość odegrania linii fabularnej, lecz nie jest ona głównym atutem produkcji. Zazwyczaj poznawaliśmy ją w krótkich przerywnikach filmowych i ekspozycjach postaci, które wybieraliśmy. Serial pozwala widzowi na zgłębienie historii Jina oraz rodu Mishima. Można powiedzieć, że jest to wydłużone intro postaci. Produkcja zawiera 6 odcinków, które trwają po ok. 20 minut. W trakcie seansu czułem się, jakbym oglądał film podzielony na części, a nie serial. Niczym jak w starym Wiedźminie polskiej produkcji. Historia jest krótka i skupia się wokół maksymalnie dwóch postaci. Ujrzymy tu jedynie przebłyski takich ikon jak: Hwoarang, czy King. Mój ulubiony Yoshimitsu pojawił się na dosłownie trzy sekundy. Rozumiem, że są to aspekty, na które zwróci uwagę tylko gracz zaznajomiony z marką. Nowy odbiorca nie powinien mieć z tym problemu.

Pozostałe zalety i wady

Tekken Bloodlines obejrzałem w trzech wersjach językowych: angielskiej, polskiej oraz japońskiej. Zgadnijcie, która wyszła najlepiej...? To nie jest trudna zgadywanka, ponieważ japoński dubbing słynie z wysokiego poziomu. Nie można tego odmówić innym wersjom, jednak produkcję japońską warto wysłuchać w języku oryginalnym.

Udźwiękowienie w Tekken pełniło zawsze ważną rolę. Wojownicy w grze pochodzili z całego świata, a każdy posługiwał się swoim ojczystym językiem. Tak było również w przypadku polskiej bohaterki. Niestety nie uświadczymy tego w wersji serialowej.

Czy warto obejrzeć Tekken Bloodlines?

Oglądałem serial z moją dziewczyną, która na grach zna się mniej więcej tak jak ja na balecie - niby oglądałem, ale za bardzo nie pojąłem. Mimo to fabuła ją pochłonęła. Akcja była płynna, sceny walki dopracowane, bohaterowie mieli dobrze napisane backstory, a o animacji rozpisałem się na początku. Wspomnę tylko, że seans zachęcił mnie do odświeżenia Tekken 6 oraz 7, które kupiłem w sklepie Microsoft za pomocą "Płać z Orange".

To kolejna dopracowana animacja, dostępna na platformie Netflix. Zdecydowanie warto sprawdzić nową produkcję, szczególnie, że jest do tego okazja, ponieważ dzięki Orange Love, nie płacisz za Netflix przez pół roku. W takim czasie zdążysz sprawdzić nie tylko "Tekken Bloodlines", ale również takie dzieła jak "Wiedźmin", "Arcane", "Dota", "Castlevania", czy najnowsze "Resident Evil: Remedium" oraz "The Gray Man".

Życzę wszystkim miłego seansu - ja wracam do przechodzenia ścieżki fabularnej w Tekken 6 :)


Oferta

Urządzenia Samsung Galaxy tańsze w niedzielę

Ewa Wróbel Ewa Wróbel
20 sierpnia 2022
Urządzenia Samsung Galaxy tańsze w niedzielę

Jutro kolejna niedzielna okazja. Tym razem w ofercie bez abonamentu taniej kupicie smartwatch Samsung Galaxy Watch4 Classic 42 mm eSIM (obniżka o 450 zł) i słuchawki Samsung Galaxy Buds Pro (obniżka o 190 zł). Możecie zapłacić za urządzenia jednorazowo lub w 20 ratach 0%.

Na Samsungu Galaxy Watch4 Classic 42 mm eSIM możecie używać komunikatorów. Zegarek pozwala na bieżąco sprawdzać postępy w treningach, automatycznie rozpozna 7 aktywności, a ponad 90 można wybrać ręcznie. Dodatkowo, można ustawić codzienne cele i grupowe wyzwania. Zapłacicie nim zbliżeniowo za pomocą Google Pay. Smartwatch jest przy tym bardzo wytrzymały i wodoodporny.

Bezprzewodowe, stylowe słuchawki Samsung Galaxy Buds Pro zachwycają krystalicznie czystym dźwiękiem. Mają aktywną redukcję szumów (ANC), która niweluje do 99% hałasu z otoczenia. Wraz z etui ładującym, słuchawki mogą pracować na baterii aż 28 godzin. Można je ładować ładowarką bezprzewodową w standardzie Qi lub smartfonem z funkcją PowerShare.

Pamiętajcie, że warto się śpieszyć, bo liczba urządzeń jest ograniczona. Powodzenia!


Oferta

Poznajcie Maxa, nowego bohatera naszych reklam

Stella Widomska Stella Widomska
19 sierpnia 2022
Poznajcie Maxa, nowego bohatera naszych reklam

Wakacje w pełni, a my w Orange jesteśmy już jedną nogą przy powrocie do szkoły i nasz świat kręci się wokół... Maxa. Zapraszam na spotkanie z naszym nowym bohaterem - oficjalnie i od kuchni.

No właśnie - powrót do szkoły. Jak już wiele razy opowiadałam okres po wakacjach w branży marketingowej nazywa się Back2School. Stacje telewizyjne mają jesienną ramówkę z nowymi serialami na długie wieczory, a reklamodawcy ruszają z nowym sezonem komercyjnym. Wczoraj pokazaliśmy jaką ofertę przygotowaliśmy dla Was i pisała o niej Ewa.

Ja dodam od siebie więcej o nowym formacie reklamowym. Główny bohater to robot mieszkający z ludźmi. Brzmi trochę jak Jetsonowie (nie wiem kto z Was rozumie to pytanie, bo zakładam nie każdy swoje dzieciństwo spędzał w czasach, w których królowały kreskówki Hanna-Barbera). Wyobraźcie sobie rodzinę, której członkiem jest sztuczna inteligencja. Ma zaszyte w głowie wszelkie encyklopedie świata, ale nie rozumie np. emocji. Z tego rodzą się tylko śmieszne sytuacje. A przynajmniej taką mam nadzieję. Sami oceńcie, oto on, nasz nowy format:

https://youtu.be/4Iw3FBk9bYc

I jak wrażenia? Chcielibyście żeby Max zamieszkał z Wami? Ciekawe czy zużywa dużo prądu? ;-) Ja lubię takie pokazanie tematu technologii - uczłowieczonej. Bo przecież jest ona dla ludzi. Jak zobaczyliście reklamę, to dodam, że powstała ze współpracy Orange Polska z agencjami Leo Burnett i Publicis. Spoty zrealizował dom produkcyjny Film Produkcja. Za reżyserię odpowiadał Paweł Borowski, a za postprodukcję (w tym stworzenie postaci robota Maxa) – Orka.

Ale koniec poważnych treści. Czas na zabawę. A jak zabawa, to oczywiście wizyta na planie zdjęciowym. Tym razem oprowadzają po nim Ulka Woźniakowska i Michał Dudziński z #EkipyOrange. Maxa nie zobaczycie, ponieważ powstał w postprodukcji, czyli nie istnieje fizycznie, a został „narysowany”. Ale wszystko inne na planie było bardzo rzeczywiste. I mimo ciężkiej pracy w upalny letni dzień, jak zawsze poszło dość zabawne. Zapraszam na plan.

https://www.youtube.com/watch?v=waN5I67Jl8k

Kochani, ponieważ nie będzie mnie tu przez jakiś czas (urlop wzywa), to na koniec życzę Wam wyciśnięcia ostatnich letnich dni na maksa. Odpoczywajcie i ładujcie akumulatory na back2school i back2work, a nawet back2reality ;-) Do zobaczenia!   

Komentarze

Scroll to Top