Nawet jeśli jak ja, urodziliście się w latach 70. i nie do końca nadążacie za dzisiejszymi bohaterami młodzieży, ksywka "Budda" musiała w ostatnich dniach wpaść Wam o oko. Los zatrzymanego przez CBŚP i aresztowanego Kamila L. to nie temat na bloga, o nim zadecyduje sąd. Jednak fakt, że Budda "trenduje" w sieci, ochoczo wykorzystują przestępcy.
Zacząłem pisać ten tekst tydzień temu, ale musiałem go przełożyć. Myślałem, że przez 7 dni Budda - jako temat - straci na popularności. Gdzie tam, na "sławie" aresztowanego youtubera płyną zarówno media jak i przestępcy.
Budda na Facebookowych reklamach...
... no bo gdzieżby indziej?
Menedżer reklam Facebooka to kopalnia niekoniecznie szlachetnego materiału i jak widać wystarczyło wpisać "Budda", by znaleźć dziesiątki reklam. Co ciekawe, choć te widoczne powyżej są świeże, z poprzedniego dnia - to treść jest dokładnie taka sama jak tydzień wcześniej. Choć zdjęcia obrazujące reklamy są różne, witryna docelowa w przypadku tej kampanii jest ta sama. Jest nią... mocno podejrzane kasyno.
Kliknięcie w dowolną reklamę prowadzi do strony hxxps://kamil5udda[.]xyz/. Na witrynie docelowej, udającej sklep Google Play, widzimy stronę pozwalającą na "instalację" aplikacji. Po kliknięciu w "Instaluj" nie pojawia się jednak informacja o instalacji aplikacji. Zamiast tego na pasku widzimy coś, co wygląda jak progres ściągania pliku.
Na koniec aplikacja proponuje nam stworzenie widżetu:
I właśnie to ostatnie wyjaśnia z czym mamy do czynienia.
Niech się Wam zapali czerwona lampka
Oszuści tak naprawdę niczego nie instalują. Pasek jest zasłoną dymną, a widget to po prostu skrót do strony. Pod adresem hxxps://71-nomaspin[.]com/, do którego prowadzi, znajdziemy jedno z wielu obecnych w sieci podejrzanych kasyn online. Odpowiedź na pytanie, czy warto w takim miejscu wpłacać pieniądze, pozostawiam Wam. Pamiętajcie jednak, że wpłata pieniędzy to tylko jedno z ryzyk. Drugie wiąże się z tym, że robiąc to, trzeba podać dane instrumentu płatniczego. Czy nie czulibyście się dziwnie, podając numer, datę ważności i kod CVV swojej karty na stronie, gdzie dane właściciela ukryte są w popularnej w "szemranym internecie" firmie Withheld for Privacy ehf z siedzibą w Reykjaviku?
A skąd w tym wszystkim wziął się Budda? Stawiam, że on ma być tylko magnesem, który tylko przyciągnie pierwsze zainteresowanie. A ja wciąż żyję nadzieją, że internauci zaczną się częściej zastanawiać, co klikają. I, że sytuacja, gdy strona docelowa nie będzie miała nic wspólnego z pierwotną, w końcu zacznie zapalać Wam w głowie wielką, wirującą czerwoną lampkę.