Teksty o gadżetach zazwyczaj lądują na blogu w soboty, no ale tym razem czeka nas nie byle jaka sobota i nie sądzę, żeby ktokolwiek planował czytać cokolwiek w internecie przy wigilijnej kolacji. Tak więc jeszcze dziś – jeśli np. ogarnia Was przerażenie, bo nie macie dla kogoś prezentu – parę słów o gadżetach: do ręki (i z wigilijnym skojarzeniem), na rękę i na multimedialną szafkę ;) A w kolejnym tygodniu tradycyjnie moje gadżety roku.
Motorola Moto Z – Jak opłatek
„Jaki on cienki! Jak opłatek!” – to pierwsza myśl, która przyszła mi do głowy, gdy zobaczyłem Moto Z, pierwszy flagowiec pod marką Motorola po jej przejęciu przez Lenovo. Po wzięciu słuchawki w dłoń okazuje się jednak – na szczęście – że wcale nie jest wątła i krucha, wizualnie i realnie wzmacniają ją mocne aluminiowe ramki. I choć z jednej strony z urządzenia o „cienkości” niewiele ponad 5 milimetrów korzysta się dziwnie, to każda inna słuchawka wydaje się po nim gruba niczym słoń.
Mała przestrzeń między przodem i tyłem musi wpłynąć na pojemność baterii i choć da się przeżyć na niej dzień roboczy, nie zaszkodzi trzymać w plecaku powerbanka. Ja miałem, a skoro bateria przestała być problemem, nic już nie przeszkodziło telefonowi w tym, by mnie bezgranicznie oczarować. Klasyczna bryła, szkło i aluminium, dual SIM, natywna obsługa Google Daydream, świetny 13-megapikselowy tylny aparat z optyczną stabilizacją i przedni 5 Mpix z fleszem, 5,5-calowy ekran QHD, preinstalowany Android 7.0 i płynność działania, potwierdzona wynikiem pod 100 tys. pkt w Antutu. Bardzo podoba mi się możliwość przejrzenia powiadomień bez odblokowywania telefonu. Wystarczy pomachać nad nim dłonią by ekran wybudził się do trybu czarno-białego, wtedy naciskamy widoczne na dole logo aplikacji, która ma dla nas powiadomienie, oglądamy część jego treści i możemy je od razu usunąć z ekranu.
Kluczowym elementem serii Moto Z mają być przede wszystkim Moto Mods. Dodatkowe moduły mają do mnie trafić w styczniu, wtedy możecie spodziewać się bardziej rozbudowanego testu!
Fitbit Charge HR – Tracker w sosie własnym
Fitbit to jeden z prekursorów opasek fitnessowych, a model Charge HR, charakteryzuje – jak ostatnie dwie litery wskazują – optyczny czujnik pulsu. Bicie naszego serca jest mierzone nieprzerwanie – co 5 sekund, bądź co sekundę, gdy urządzenie rozpozna aktywność fizyczną, lub sami uruchomimy ten tryb.
Opaska, jak wszystkie produkty firmy z San Francisco, nie rzuca się w oczy na nadgarstku, a odczyty z niej możemy oglądać na małym, jednowierszowym wyświetlaczu, uruchamiającym się dopiero, gdy podniesiemy zdecydowanym ruchem nadgarstek z opaską. Na pewno pomaga to baterii, która wystarcza nawet na 5 dni (szkoda tylko, że nie poinformuje nas o tym sama, tylko… mailem). Na obudowie mamy jeden guzik, ale na upartego nie musimy go wciskać, wystarczy puknąć w ekran, by pokazał nam po kolei kroki, puls, zaliczone kilometry i najbliższy cichy budzik. Ten ostatni zasługuje na pochwały, bowiem Fitbit HR okazał się pierwszym urządzeniem, które zdołało obudzić mnie, bez wyrywania ze snu mojej małżonki.
Wyniki pomiarów możemy obejrzeć w bardzo atrakcyjnej wizualnie i funkcjonalnej aplikacji mobilnej, ale niestety... tylko tam. Fitbit zamyka swoje urządzenia ubieralne we własnym ekosystemie, więc o eksporcie aktywności fizycznej do najpopularniejszego od lat Endomondo można zapomnieć. Jeśli jednak nam na tym nie zależy – mnie się z Charge HR bardzo sympatycznie korzysta.
Ferguson FBOX 4K – Podkręć swój stary telewizor
Kiedyś telewizor był po prostu telewizorem – włączało się go, ustawiało konkretny program i oglądało to, co akurat było do obejrzenia. W erze post-PC tak jak pecet stał się dla niektórych urządzeniem muzealnym (toż mamy smartfony i tablety), tak telewizor coraz częściej pełni rolę centrum multimedialnego. A co, jeśli nasz stary odbiornik jeszcze działa i niestety kupiliśmy go przed erą Smart TV? Ratują nas przystawki telewizyjne.
FBOX 4K znanej przez lata głównie z satelitarnych tunerów poznańskiej firmy Ferguson to jedno z takich urządzeń, nie dość, że niedrogie, to na dodatek obsługujące coraz popularniejszą rozdzielczość 4K. Oparte – jak większość tego typu sprzętów na Androidzie. Mimo, iż jest to leciwy już Lollipop z procesorem i pamięcią, które wywołałyby parsknięcie przy zakupie telefonu, radzi sobie absolutnie bez zastrzeżeń, bowiem był tworzony pod kątem obsługi multimediów. Podłączenia go do sieci, telewizora i uruchomienie pierwszego nie powinno nam zająć więcej, niż 10 minut, również dlatego, że zapobiegawczy producent preinstalował na nim najpopularniejsze aplikacje VOD. Co więcej, dzięki temu, iż nie jest urządzenie oparte na platformie Android TV, zainstalujemy na nim aplikacje TVN Player, czy TVP VOD, których próżno szukać w dedykowanych urządzeniach. Dla tych, którzy nie zwykli polegać na gotowych rozwiązaniach pozostaje również preinstalowany multimedialny kombajn Kodi, a to rozwiązanie daje wręcz niezliczoną ilość rozwiązań. Bardzo fajny sprzęt za bardzo przyzwoite pieniądze.
Komentarze
Proszę o informacje kiedy dowiesicie się do masztu P4 RZE7013 w miejscowości Nowy Borek, gmina Błażowa, woj. Podkarpackie. Już nawet Plus wziął tam pozwolenie a jest tam starsza dziura zasięgowa, jedynie Play ma zasięg
OdpowiedzO jeszcze chwila i będziecie u mnie. Dobrze że 2G zostaje z nami i niektóre telekomunikacyjne perełki jak Samsung X660 będą działać. Kalendarz w telefonie się skończył, bateria już słabiutka, ale telefon działa mi ok 20 lat.
OdpowiedzSzkoda że miejscowości Wolanów powiat Radomski od dawna dawna istnieje zasięg 2G albo brak zasięgu.
Nawet jak się pojawi LTE to na po graniczu.
Jakoś sieć Orange nie jest tym zainteresowana żeby poprawić w tym rejonie zasięg
A konkurencja posiada nadajnik i się śmieje z Orange że przejął wszystkich klientów.😂
OdpowiedzNawet w sklepach nie istnieją startery Waszej firmy
Ale bywa też odwrotnie. Jestem w takim miejscu, że pomarańczowi i różowi wymiatają (LTE/5G), a fioletowi i zieloni praktycznie nieobecni. Nawet 2G nie odbiera w budynkach, a na zewnątrz tylko czasem. 🙂
Odpowiedz