Oferta

Co w gadżetach piszczy (20)

Michał Rosiak Michał Rosiak
19 listopada 2016
Co w gadżetach piszczy (20)

Powoli, ale nieubłaganie – w sumie nie to, żebym narzekał – zbliżają się święta. Pora sypiącego (oby) śniegu, mrozu, wcześnie zapadających ciemności i... wizyt Świętego Mikołaja :) A skoro tak, to pora zagęścić ruchy na klawiaturze i wspomnieć nieco o kolejnych zabawkach. Tym razem ulubiony gadżet każdego mężczyzny, co nieco o graniu w pecetowe gry bez komputera, no i oczywiście telefon, a nawet dwa.

eddf644b35d62abd656999b7dc5ae36f614iRobot Roomba 980 – Odkurza jak człowiek

Prawda, że kochacie odkurzać? Ta rozkosz chodzenia po domu/mieszkaniu, wypatrywanie brudów, warkot odkurzacza, przepinanie kabla do kolejnych gniazdek... Dobra, żartowałem – nie znam nikogo, kto by lubił odkurzać. Znam za to wielu ludzi, którzy lubią, gdy tę pracę robi za nich robot.

Seria Roomba firmy iRobot to od lat synonim samojezdnego odkurzacza. Model 980 to rewolucja w porównaniu do testowanego przeze mnie 13 odcinków temu „880”. Przede wszystkim dlatego, że robot, którego ochrzciłem swojsko „Stefanem”, nauczył się dostępu do internetu. Teraz to pełnoprawne urządzenie Internetu Rzeczy, którego możemy  choćby uruchomić z pracy, gdy z wizytą zapowie się nieoczekiwany gość, sprawdzić jak się czuje, czy przypadkiem się nie zaciął. Koniec długotrwałego programowania przez przyciski na obudowie – wystarczy aplikacja w smartfonie.

Przede wszystkim jednak 980 działa efektywnie i szybciej. Poprzedni model wydawał się poruszać po moim mieszkaniu losowo, a Stefan sprząta niczym człowiek! Serio, posuwa się po linii prostej wg. algorytmu do ściany-zawróć-do ściany, omijając oczywiście przeszkody po drodze. To m.in. dzięki wprowadzeniu w tym modelu kamery, która pomaga urządzeniu w sporządzeniu mapy sprzątanego pomieszczenia. Co więcej, odkurzacz analizuje sprzątaną powierzchnię i o ile na gładkiej podłodze jest cichszy niż poprzednik, to np. przy wjeździe na dywan moc wzrasta do nawet dziesięciokrotności poprzedniej. Efekt widać od razu. Taka służba w domu to ja rozumiem :)

Smartfony LG seria X – Korzyści większe od kompromisów.6dc447f6c665340b517000b7d3869aa2582

O ile o flagowych smartfonach mówi się zdecydowanie najwięcej, mam przeczucie graniczące z pewnością, że sprzedaż, zarówno ilościowo jak i wartościowo, robi tzw. średnia półka. Kłopotem producentów jest jednak to, że wiedzą o tym wszyscy, podaż słuchawek jest olbrzymia, więc trzeba wymyślić coś, co pozwoli się wyróżnić.

„A gdyby tak zrobić serię telefonów, które miałyby jeden element charakterystyczny dla flagowca?”. Tak musieli kiedyś pomyśleć w R&D LG, a seria X udowodniła, że w tym szaleństwie jest metoda.

Ekran i bateria – to wyróżniki testowanych przeze mnie X Mach i X Power. Na czymś trzeba oszczędzić, więc w obu przypadkach mamy do czynienia z terminalami plastikowymi, ale nie brzydkimi. Lekkie, dobrze spasowane, przyjemne w dotyku, a przede wszystkim nie śliskie. W przypadku X Macha nawet z przyciskami przeniesionymi na tył (jak w G3 i G4) i czujnikiem odcisków palców.

Po nazwie mogłoby się wydawać, że wyróżnikiem Macha będzie prędkość, jednak tu istotą jest ekran. Rozdzielczość QHD to wciąż rzadkość w telefonach ze średniej półki, a 5,5-calowy ekran IPS LCD powoduje, że wizualna strona korzystania z tego telefonu to duża przyjemność. Czyż nie o to nam chodzi w smartfonach? X Power natomiast rozwiązuje popularny w dzisiejszych czasach problem „złotego środka”. Już nie musimy się zastanawiać, z czego zrezygnować, by bateria wytrwała do końca dnia. Ogniwo 4100 mAh mnie spokojnie wystarczało na półtora dnia, a myślę, że większość użytkowników będzie musiała ładować X Powera co 2-4 dni. Dla takiej baterii można nawet pójść na pewien kompromis z wydajnością.

Smartfony LG (i nie tylko) znajdziecie w naszym sklepie.

b0f936664eadb5ecf9d35cd7fc4e7f1e560Nvidia Shield – Na pececie... bez peceta

Pamiętam jeszcze czasy, gdy granie na PC oznaczało najpierw zakup i złożenie odpowiednio mocnego desktopowego komputera, a potem – z roku na rok – wymianę komponentów tak, by bez problemu chodziły na nim nasze wymarzone gry. Co byście jednak powiedzieli na to, by zagrać „na pececie”... bez peceta?

Co prawda Nvidia Shield ma w nazwie „Android TV”, używanie jej wyłącznie do tej roli (a sprawdza się w niej świetnie) było marnowaniem jej możliwości. Wsparta 3 GB RAMu Nvidia Tegra X1, najbardziej zaawansowany procesor mobilny na świecie pozwala bowiem na coś do niedawna niespotykanego – pełnienie roli Klienta dla gier PC streamowanych z mieszczącego się we Frankfurcie europejskiego centrum Nvidii. Kupujemy dostęp do usługi (9,99€/miesiąc, pierwszy kwartał za darmo), możemy dokupić (w cenach sklepowych, ale dostajemy też kod Steam, który możemy odsprzedać) gry, ale jest też sporo starszych tytułów w które zagramy w ramach abonamentu. Efekt jest niesamowity, bo nie dość, że uruchomienie gry zajmuje maksimum 30 sekund (a instalacja nowej gry na PC może potrwać kilka godzin) to jeszcze większość produkcji uruchomimy w 1080/60fps. Do tego trzeba oczywiście spełnić minimalne warunki, z którymi mój domowy Orange Światłowód nie ma żadnego problemu, ale wystarczy 80 Mbps z pingami w okolicach kilkunastu milisekund. W zestawie mamy jeden pad, a jeśli nie chcemy wydawać na drugi, można podłączyć dowolny, pod warunkiem, że obsługuje Bluetooth. Można oczywiście grać też w gry Androidowe (działający koszmarnie przy dotyku Knights of The Old Republic jest wręcz stworzony do gry przy użyciu pada).

No i wygląd – dwa odcienie czerni, zielony świetlny akcent niczym ostrze laserowego noża. Urządzenie nie tylko funkcjonalne, ale i piękne.


Odpowiedzialny biznes

Ciekawość, czyli szósty zmysł

Piotr Domański Piotr Domański
18 listopada 2016
Ciekawość, czyli szósty zmysł

Ciekawość przestała być „pierwszym stopniem do piekła”, a w Orange mówimy o niej nawet jako o „6 zmyśle”. Tak samo nazwaliśmy aplikację dla studentów (i nie tylko), która jest już dostępna w AppStore i Google Play.  Moim zdaniem aplikację niebanalną – połączenie gry społecznościowej, konkursu i… programu dla studentów. Zacznę od części pierwszej, czyli gry. Jest to test wiedzy, jednak od standardowych różni się tym, że za każdym razem konkurujemy z przeciwnikiem –wybranym lub wylosowanym przez nas. Każdy z „pojedynków” składa się z czterech rund po trzy pytania. Na każde pytani mamy tylko chwilę, cała runda musi być rozegrana w ciągu 24 godzin. Kategorii jest pięć – Rozrywka, 6 zmysł,  Biznes, Telekomunikacja i IT, a w każdej 3 stopnie trudności.

Przykładowe pytania? Średnica światłowodu, stopy procentowe banku centralnego, termin „politeizm”. Sądzę, że na szereg pytań w kategorii „Telekomunikacja” odpowiedzi znajdziecie w tekstach z cyklu „Sieć Szkieletowa”, ale przyznaję, że nawet mnie niektóre zwaliły z nóg ;-) Moim zdaniem, te pytania to świetne ćwiczenie nie tylko dla osób zajmujących się rynkiem telekomunikacyjnym, ale również, dla tych których interesuje gospodarka, lub po prostu są ciekawi świata.

Jednak pojedynki to jedno – drugą częścią zabawy jest system punktów, które zdobywamy za poprawne odpowiedzi. Punkty te nie są bez znaczenia, bo osoby, które mają najlepsze wyniki i rejestrując się do aplikacji zdecydowały się brać udział w konkursie mogą wygrać fajne nagrody. Na liście są między innymi iPhone 6s, Sony Xperia T3, kamerka 360, płatne praktyki w Orange, nagrody finansowe… generalnie jest o co grać. Cały konkurs trwa do połowy stycznia, lecz nagrody są przyznawane co dwa tygodnie. Co jednak bardzo istotne, w konkursie mogą brać udział wyłącznie studenci.

Jest też aspekt społecznościowy – z naszymi adwersarzami możemy rozmawiać poprzez chat, a także samodzielnie proponować nowe pytania.

Aplikacja jest darmowa, więc warto ją pobrać i pobawić się. Nawet, jeżeli nie jesteście już (lub jeszcze) studentami i na nagrody nie macie szans warto pobawić się w „6. Zmysł”. Znajdziecie mnie pod nikiem PiotrDoman, czekam na wyzwania!


Bezpieczeństwo

Odciski sztucznych palców

Michał Rosiak Michał Rosiak
17 listopada 2016
Odciski sztucznych palców

W dzisiejszych czasach można mieć obsesję bezpieczeństwa w internecie. W sumie nic dziwnego, biorąc pod uwagę, ile naszych danych (często mocno wrażliwych) krąży po sieci. Pytanie jednak brzmi, w którym momencie obsesja zaczyna przekraczać granice przesady?

Czytnik odcisków palców - nieodłączny element topowych smartfonów. Bez cienia wątpliwości ułatwia życie - nie trzeba przecież pamiętać żadnych kodów, haseł, telefon można nawet w stanie pewnej nieważkości ;), aczkolwiek to może nie do końca byłoby wskazane. Pytanie brzmi - kto potem dysponuje naszymi odciskami palców? Rządzące światem firmy spod znaku jednej - niebieskiej lub kolorowej - literki, wywiady różnych państw... Cóż, ja po prostu jestem tego świadom i z tą świadomością przykładam palce do czytników kolejnych telefonów. A Wy, jeśli Wam to przeszkadza, odciski możecie sobie... kupić.

TAPS, to kolejny... hmmm, chciałem powiedzieć "ciekawy", ale bardziej nasuwa mi się określenie "dziwny" pomysł z Kickstartera. Co Wy na to, żeby odciski palców sobie... kupić i naklejać na rękawiczki? Daję słowo, piłem dziś tylko kawę i wodę mineralną. Za 8 dolarów możemy kupić sobie 4 silikonowe nakładki, które możemy nakleić na dowolną rękawiczkę. Pozwolą nam one nie tylko na obsługę dotykowego ekranu (w czasie, gdy coraz więcej telefonów ma po prostu tryb korzystania w rękawiczkach), ale także zostaną rozpoznane przez czytniki odcisków palców. Oczywiście producenci zapewniają, że każdy zestaw jest inny, technologia jest kosmiczna, terefere, itd.

Czy tylko ja - cóż, nie widzę w tym nic normalnego? Zacznijmy od sensu odblokowywania telefonu wyłącznie w rękawiczkach, bo tak to wygląda w sytuacji, gdy tylko ten wzór z TAPS zapiszemy w telefonie. W innym przypadku jaki sens miałby taki zakup? Druga sprawa - no tak, przecież unikamy sytuacji, gdy ktoś ma w swojej bazie nasz odcisk palca... Ooops, czekajcie, czy aby na pewno? Nie wiem jak Wy, ale ja, jeśli obawiałbym się korzystania z czytnika odcisków, po prostu używałbym PINu.

Grafika na stronie głównej: Wikimedia Commons

Scroll to Top