Dzień Bezpiecznego Internetu to inicjatywa, która na stałe zadomowiła się nie tylko w polskiej, ale i europejskiej rzeczywistości. W tym roku, tradycyjnie w pierwszy wtorek lutego, już 16. raz podsumowujemy działania na rzecz bezpieczeństwa dzieci i młodzieży w internecie.
Podsumowująca DBI konferencja to z roku na rok coraz większe przedsięwzięcie. Tym razem odbyła się w stołecznym Teatrze Palladium, gdzie zgromadziła przeszło 700 osób! Dla wielu pracowników oświaty, osób z instytucji pozarządowych, generalnie ludzi, zajmujących się pracą z dziećmi przy wykorzystaniu internetu, to jedna z lepszych okazji na poznanie najnowszych trendów, posłuchania o ciekawych pomysłach, czy wreszcie złapanie inspiracji, co sami mogą robić lepiej.
Czego słucha Twoje dziecko?
Nie napiszę oczywiście o wszystkim, co usłyszałem podczas przeszło 4-godzinnego spotkania, bo przecież nie w tym rzecz. Tegoroczne podsumowanie DBI jak dla mnie wpisuje się w trend, o którym piszę już od pewnego czasu, mianowicie zmiany podejścia do udziału internetu w nauce. Miałem wrażenie, że wielu z obecnych oczy otworzyła Beata Biel, dla której jej „konik”, fake news, wydawał się być tylko przyczynkiem do czegoś zupełnie innego.
„Wiecie, czego nasze dzieci najchętniej słuchają? Ja wiem, widziałam badania” – cóż, ja mam 10- i 13-letniego syna i z „Top 5” znałem tylko jedną ksywę/nazwisko. Jak chcemy pomóc naszym dzieciom, by nie wpadły w kłopoty, skoro nie wiemy, z czego korzystają? Nie musimy być fanami Snapchata, czy Tic-Toca, ale nie odrzucajmy ich a priori, „bo to głupie”! To jest środowisko naszych dzieci. Jeśli chcemy żyć z nimi, a nie obok nich, warto mieć to na uwadze. Nie tylko w Dzień Bezpiecznego Internetu.
Nie bądźmy demagogami
Agnieszka Bilska, nauczycielka z Gliwic, w trakcie swojej prezentacji „Dzieci Rewolucji 2.0” zadała pytanie, na które nagle prawie cała sala zamilkła:
„Dlaczego mamy karać dzieci za używanie telefonu w szkole?”
Kurczę... Faktycznie, dlaczego? To kolejny dowód na to, jak często to, co związane z siecią, traktujemy z założenia jako zło. A przecież można szukać informacji w sieci. Można się kontaktować z klasą przez grupę na Messengerze, pracować nad klasowym projektem zdalnie. Dlaczego nie wysłać pracy domowej nauczycielowi mailem? Czy musimy rezygnować z dobrodziejstw technologii, dlatego, że karzą nam wyjść z przetartych szlaków, które od dawna znamy? A poza tym spójrzmy na siebie, ile czasu spędzamy, patrząc się w ekrany naszych telefonów, nawet w pracy!? Nie widzicie w tym demagogii?
Blended online
Tym bardziej, że – co udowodnił jak zawsze promieniujący charyzmą na całą salę prof. Jacek Pyżalski z UAM – nie ma czegoś takiego, jak bycie „ciągle online”. To, o czym mówił profesor określiłem sobie mianem „blended online”. Przykład – przygotowujemy obiad, aktywność jak najbardziej offline. Nagle słyszymy dźwięk telefonu. Przyszła wiadomość na komunikatorze, czytamy, odpisujemy – i wracamy do obiadu. Jesteśmy ciągle online? No nie, nie jesteśmy. Przestańmy więc traktować internet niczym złego smoka. Nie jest czynnikiem, sprawcą, czy środkiem. Jest po prostu jednym z obszarów realizacji naszej aktywności. Takim jak basen, boisko, szkoła, czy zakład pracy.
Czasami potrzebny jest Dzień Bezpiecznego Internetu by zdać sobie sprawę z czegoś, co mogłoby wydawać się oczywiste. Przez 16 lat, od czasu, gdy pierwszy raz systemowo zainteresowaliśmy się bezpieczeństwem dzieci, sporo się zmieniło. Przesadzam? A jeśli Wam powiem, że to wtedy, notabene 1 kwietnia, Google ogłosiło powstanie Gmaila? Pojawiła się 1. wersja przeglądarki Firefox, powstało Vimeo, a Intel sprzedał swoją część, odpowiedzialną za produkcję laptopów, chińskiej firmie Lenovo. Przecież to więcej, niż epoka - dlatego warto zmienić też nasze podejście do tego, jak sieci używają nasze dzieci. Postępu nie powstrzymamy.
I wiecie co? I dobrze :)
Komentarze
I dobrze 🙂 Fajny wpis. Ale ten czas szybko mija 🙂
Odpowiedz