Oferta

Kupiłem hulajnogę elektryczną w Orange

Bartosz Graczyk Bartosz Graczyk
21 listopada 2022
Kupiłem hulajnogę elektryczną w Orange

Zakup Xiaomi Electric Scooter 3 - to była jedna z najlepszych decyzji tego roku. Dzięki hulajnodze mogę swobodnie poruszać się po Warszawie bez stania w korkach. Do tego zaoszczędzę pieniądze i jestem bardziej eko. Opowiem Wam jak do tego doszło i może pójdziecie w moje ślady.

xiaomi electric scooter 3 orange 2

Nie przepadam za telemarketingiem. Wolę kupować w sklepie lub internecie. Staram się podejmować przemyślane decyzje, które są oparte na faktach, rozpisanych plusach i minusach konkretnego ruchu. W tym przypadku było… zupełnie inaczej. Zadzwoniła do mnie pani z Orange, która zaproponowała przedłużenie umowy wraz z rabatem na
urządzenie mobilne. Pierwsza myśl? Smartfon. Tylko po co mi kolejna komórka. Mam ich kilka, a na dodatek niedawno kupiłem iPhone 14 Pro. - To może hulajnoga - usłyszałem.

Pierwszą propozycją była MiJia Electric Scooter Pro2, a druga, na którą się zdecydowałem – Xiaomi Electric Scooter 3. Zakup Pro2 wiązałby się z większym abonamentem, ale i zasięgiem, który oferuje sprzęt. Wybrałem tańszą opcję, dzięki której teoretycznie jestem w stanie przejechać 30 km na jednym ładowaniu. Podpisałem umowę w formie elektronicznej i po weekendzie sprzęt zawitał do moich drzwi. Minął tydzień od rozpakowania urządzenia i przyznam, że była to dobra decyzja.

Hulajnoga elektryczna Xiaomi Electric Scooter 3 - parametry techniczne

Na pewno nie jest demonem prędkości. Moc znamionowa hulajnogi wynosi 300W (maksymalna 600W), a na pokładzie znajdziemy baterię o pojemności 7650 mAh. W bezpiecznej jeździe wesprze nas system e-ABS (mniejsza szansa na poślizg i utratę trakcji), a klocki hamulcowe wraz z tarczami działają płynnie, jednocześnie wspierając system rekuperacji mocy. Rama z aluminium zapewnia lekkość i stabilność co wpływa pozytywnie na zasięg. Miłym dodatkiem do zestawu jest zapasowa opona i kłódka na szyfr. Urządzenie jest łatwe w obsłudze. W aplikacji mobilnej mamy najważniejsze informacje np. dokładny poziom naładowania baterii. Możemy też zdalnie zablokować silnik hulajnogi.

Brzmi obiecująco, ale jak jest naprawdę? Działanie Xiaomi Electric Scooter 3 dla nowego użytkownika jest trochę skomplikowane, ale można do niego się przyzwyczaić w kilka jazd. Aby osiągnąć deklarowany zasięg 30 km trzeba się napracować i pokombinować. Marzenie o przejeździe takiego dystansu na pełnej prędkości - 20 km/h (faktyczna wynosi 25 km/h, ale jest zablokowana przez prawo unijne) w zimę możemy sobie odpuścić.

Weekendowy test zimowy

To nie jest wada fabryczna, ale wraz z obniżeniem temperatury bateriom spadają możliwości przetrzymywania energii. Co oznacza, że wybrałem najgorszy możliwy moment na zakup hulajnogi, ale do testowania najlepszy, bo wiem, jak zachowuje się w najcięższych warunkach. Sprawdziłem sprzęt do granic możliwości. Swoje ciało też, moje ręce nie wybaczą mi tego, jak je potraktowałem. Rada na przyszłość - jeździć w rękawiczkach..

Wracając do zasięgu. Ten realny, który osiągnąłem w listopadzie przy temperaturze -4 stopnie wynosił ok. 15 km. Bateria na najwyższej prędkości traciła 5% energii na 5 minut jazdy. To niestety dość szybko, więc ciężko potraktować Xiaomi Mi Electric Scooter jako główny środek transportu po mieście. Jest jednak jedno "ALE".

electric scooter 3 rekuperacja

Rekuperacja, czyli odzyskiwanie energii elektrycznej przez hamowanie. Pozwala znacznie wydłużyć czas działania hulajnogi. Gdy rozładowała się, a do domu brakowało mi jeszcze paru kilometrów, po prostu wyprowadziłem ją w tryb spacerowy. Hulajnoga automatycznie rozpoczęła delikatne hamowanie, a proces odzyskiwania baterii był zdumiewająco szybki. Obserwowałem go na bieżąco w aplikacji mobilnej Mi Smart Home, z której dowiedziałem się, że spacer o prędkości 5 km/h zapewnił mi średnio 1% na minutę. To oznacza, że łącząc chód z przejazdami jesteśmy w stanie wydłużyć znacząco zasięg podróży.

Mniej istotne, ale ważne fakty

electric scooter swiatla

Moja hulajnoga jest składana co oznacza, że bez problemu można ją schować w bagażniku samochodu lub wnieść do miejskiego autobusu. Dzięki temu, że nie zajmuje dużo miejsca mogę się z nią zmieścić nawet kiedy jest zatłoczony. To tak, jakbym niósł ze sobą płaską walizkę. Po złożeniu uchwyt jest pewny, bo na zderzaku jest zaczep, o który kierownica automatycznie się zahacza.

Panel sterujący zrobił na mnie pozytywne wrażenie. To ledowy wyświetlacz, który obsługujemy za pomocą jednego przycisku. Przytrzymanie oznacza włączenie lub wyłączenie urządzenia, jednorazowe kliknięcie odpalenie świateł, a podwójne - zmianę trybu. Oprócz tego na kierownicy znajduje się dzwonek, dostępny na wyciągnięcie ręki. Głośny i słyszalny przez pieszych.

electric scooter panel

Na koniec cena. Nie ukrywam, że mnie zszokowała. Umysłowo utknąłem w czasach, gdy taki sprzęt kosztował maksymalnie 1 000 zł, ale wraz ze wzrostem popytu urosły ceny, ale zarazem i poprawiła się jakość hulajnóg. Moja to wydatek rzędu 2 500 zł i jest umiarkowany względem konkurencji. Urządzenie można zakupić w sklepie Orange na raty 0% lub w abonamencie, co właśnie zrobiłem. Jeżeli jesteś stałym klientem otrzymasz rabaty, z których warto skorzystać. I nadmienię, że hulajnogę
kupiłem, bo oferta po prostu mi się spodobała.


Inne

„Wszyscy ludzie strategii” – Eryk Gągała

Wojtek Jabczyński Wojtek Jabczyński
19 listopada 2022
„Wszyscy ludzie strategii” – Eryk Gągała


Wystartowaliśmy z drugim sezonem cyklu wideo „Wszyscy ludzie strategii”, w którym przedstawiam ekspertki i ekspertów Orange Polska w kontekście naszej strategii .Grow.

Do kolejnego odcinka zaprosiłem Eryka Gągałę, naszego eksperta ds. efektywność HR, który opowiada jak będzie zmieniał się polski rynek pracy i kto na nim rządzi. Jakich pracowników poszukuje branża telko. Czy praca hybrydowa zostanie z nami na zawsze. Dowiecie się także, jak żyje się i pracuje z domku na podkarpackiej wsi.


Oferta

Co w gadżetach piszczy (44)

Michał Rosiak Michał Rosiak
19 listopada 2022
Co w gadżetach piszczy (44)

Tym razem kolejna część gadżetowego nieregularnika nadeszła dość szybko, bowiem faktycznie udało mi się trafić na kilka kolejnych ciekawych gadżetów. A dziś, oprócz kolejnego telefonu - marki, do której zdążyłem Was już przyzwyczaić - gadżety, które do mojego cyklu trafiają dość rzadko (jeśli w ogóle!).

Motorola Edge 30 Neo – Uroczy idealny średniak

Wiem, wiem – trzeci odcinek, trzecia kolejna Motorola. Jakoś tak wyszło, że akurat sample tej marki przyciągam ostatnio wyjątkowo skutecznie :) Ale nie ten fakt zaskoczył mnie najbardziej. Najbardziej zadziwiło mnie, że to Neo, najmniejsza i najtańsza, okazała się najfajniejsza!

Nie przewidywałbym, że przejdą mi przez klawiaturę takie słowa w odniesieniu do urządzenia o przekątnej 6,28", ale... jaki ten smartfon jest uroczo filigranowy! W ogóle, gdy myślę o Moto Edge 30 Neo, zwrot "uroczy" co chwila się w moich myślach przewija. Jest - hmmm - malutki, lekki (155 g), ma fajny, niespotykany kolor. Dostałem egzemplarz "Veri Peri", w kolorze, który określiłbym mianem fioletowego, z gustownie wkomponowanym w plecki próbnikiem Pantone (to pantone'owski Kolor Roku 2022).

Motorola Edge 30 Neo to po prostu telefon... zwykły, w najbardziej pozytywnym znaczeniu tego słowa. Smukły, z dwoma aparatami, bez wtykania na siłę kolejnych, po to tylko, by były. Dobrymi na tyle, by pomogły mi zrobić świetne zdjęcia zaćmienia słońca. Fajnym pomysłem jest dioda powiadomień wokół subtelnej, delikatnie wystającej wyspy. Gustowne.

Ekran pOLED 20:9 z coraz częstszym w średniakach odświeżaniem 120 Hz. Ładowarka 68W przy baterii równie filigranowej jak w Pro? Hurrra! Swoją drogą, żeby nominalnie słabszy sprzęt dostał mocniejszą ładowarkę? Snapdragon 695 nie przeszkadza, nawet przy - jakże by inaczej - PUBG.

Do tego mocne głośniki Dolby Atmos, nieinwazyjna nakładka Moto i - nawet w średniopółkowcu! - możliwość korzystania z Ready For. No kurczę, nie ma do czego się przyczepić.

W naszym sklepie znajdziecie oczywiście szeroki wybór telefonów, a wśród marek również Motorolę.

Baseus GaN 3 Pro – Naładuje wszystko

Mój stary jest fanatykiem ładowarek. Całe mieszkanie zawalone kablami (…)

Taaak, moi synowie mają sporo racji, a słynna „pasta” autorstwa Malcolma xD, po drobnej przeróbce, idealnie oddaje moje – hmm – hobby? Choć mieszkanie może nie, ale w jednej z szuflad można znaleźć wielki wybór kabli - z pełnymi możliwościami wyboru końcowek i wytrzymałości na szereg natężeń prądu. No i oczywiście samych ładowarek, nazywanych przez profanów ;) "wtyczkami".

Baseus GaN 3 Pro wpadł mi w oko, gdy do mojej komputerowej "stajni" trafił HP ZBook Studio G8. Z jednej strony - laptop jak laptop. Z drugiej jednak - nawet najmocniejsze ładowarki, które bez problemu radziły sobie z komputerami i telefonami, nie były w stanie nakarmić prądem ZBooka, mimo, że jeden z jego portów USB-C ma charakterystyczny symbol piorunka. W sumie nic dziwnego, skoro seryjna ładowarka daje prąd - bagatela - 180 watów!

Baseus GaN 3 Pro, trzecia generacja ładowarek opartych na półprzewodnikach azotku galu, to urządzenie zaskakująco małe. Nawet dwukrotnie mniejsze w porównaniu do najmocniejszych tego typu sprzętów, z których do tej pory korzystałem. Producent przytacza szereg technologii, mając wpływać na bezpieczeństwo korzystania i brak problemów z przegrzewaniem urządzenia. Pomijając marketingową gadkę - przy maksymalnym obciążeniu faktycznie mogę tą ładowarką ogrzać ręce, ale nie określiłbym jej nawet mianem gorącej.

No i - co było pierwszym celem testu! - faktycznie okazała się jedynym urządzeniem firmy trzeciej, które poradziło sobie z ZBookiem. Oczywiście podłączenie pod jedno z pozostałych trzech wyjść jakiegokolwiek sprzętu powodowało, że komputer przestawał się ładować. Ale to nic dziwnego, skoro podłączony pobierał nawet 93W! Baseus GaN 3 Pro to więc od teraz moja nowa domowa i podróżna ładowarka - gdy naładuje się komputer, mogę na spokojnie podłączyć do niej wszystkie inne sprzęty.

Brother ADS-4900W – Bardzo mały, bardzo szybki

Jeszcze kilka dni temu słysząc "skaner" wyobrażałem sobie wielkie, nieforemne, urządzenie. Takie, do którego trzeba podchodzić z każdą kartką, klikać mnóstwo przycisków, ono myśli i myśli, potem mruczy niczym zajadający się miodkiem Kubuś Puchatek, by ostatecznie wygenerować plik, który wygląda zupełnie inaczej, niż byśmy chcieli. Albo zaciąć kartkę. Brother, idźcie w diabły. Wszystko popsuliście :)

Brother ADS-4900W to urządzenie, przy którym od wypakowania do podłączenia spędziłem - hmmm - 3 minuty? 30x25x24 centymetry - taki sprzęt da się postawić nawet w małym biurze. Początkowo miałem wręcz wrażenie, że ktoś się pomylił i dostałem drukarkę :) Interfejs dużego, dotykowego wyświetlacza sugerował jednak coś innego, więc włożyłem do pionowego podajnika kilka prac moich synów sprzed lat, wcisnąłem "skanuj"...

...a one po 5 sekundach wysunęły się dołem! Co więcej, zajrzałem do komputera i okazuje się, że zeskanowały się dwustronnie! Przyznam, że opadła mi szczęka. Co więcej, nie miał problemy nawet z wycinanymi dziełami moich synów, tak dalekimi od kształtu kartki A4 jak tylko się da.

No ale jak spojrzałem w oficjalną specyfikację to zrozumiałem, że to nie byle jaki sprzęt. "Model ADS-4900W przeznaczony jest do nieprzerwanego, intensywnego skanowania wsadowego". Jeśli jeszcze dołożymy do tego cenę, szokującą jak na takie maleństwo, bo bliską 5000 PLN, sporo się wyjaśnia.

Ponieważ testowałem skaner w pracy, ograniczenia sieci korporacyjnej pozwalały mi tylko na podłączenie go kablem do komputera. To jednak tylko drobna część możliwości sprzętu, który można używać w firmowej sieci, a nawet wrzucać skany bezpośrednio na serwer FTP. Gdybym pracował w firmie, która digitalizuje duże ilości dokumentów, poważnie bym się zastanowił nad tym sprzętem.

Scroll to Top