Jestem ogromnym fanem marki Assassin's Creed. Możliwość wskoczenia do świata przedstawionego w serii i dogłębne jego poznanie z pierwszej osoby pobudziła wszystkie moje szare komórki. Postanowiłem sprawdzić Assassin's Creed Nexus VR. Już pierwszy kontakt uświadczył mnie w przekonaniu, że jest to najlepsza gra w wirtualnej rzeczywistości dostępna na rynku, jednakże...
W trakcie krótkich sesji z założonym na głowie hełmem zacząłem się zastanawiać - czy VR to przyszłość gamingu? Czy może jednak to chwilowy trend, który niedługo przejdzie?
VR to żadna nowość
Już w latach 90. ubiegłego wieku testowano rozwiązania polegające na tworzeniu immersyjnej przestrzeni dziejącej się wokół gracza, Jednym z pierwszych takich rozwiązań był VirtualBoy, czyli gogle VR od Nintendo, które pełniły tę samą rolę co dzisiejsze zestawy. To nie oznacza jednak, że nic przez ten czas się nie zmieniło. Prawie trzydzieści lat temu technologia ta była niezwykle prymitywna. Mimo tego, że tak jak dziś obraz był wyświetlany oddzielnie na każde oko, to jego jakość nie wpływała pozytywnie na odbiór produktu. Po założeniu zestawu na głowę, cały otaczający gracza świat stawał się wektorowy i czerwony. To potrafiło spowodować mocne bóle głowy. Projekt okazał się klapą i zniechęcił do siebie zarówno graczy jak i twórców gier, bowiem powstało tylko kilka pozycji. Były to głównie gry z uniwersum Mario.
Po kilkunastu latach prób i błędów - którymi były głównie automaty w salonach rozrywki - światło dzienne ujrzał projekt Oculus. Środki na powstanie projektu autorzy zbierali poprzez zbiórki na platformach crowdfoundingowych. Tematyka VR odżyła wśród graczy, a wizja przeniesienia się do świata wirtualnego stała się bardziej realna niż wcześniej. Tematem zainteresowały się liczące się korporacje, jak Facebook, Valve czy HTC, które postanowiły zainwestować środki w realizację projektów, przenoszących nas do świata wirtualnego. Efekty tych inwestycji widzimy dzisiaj. Na rynku pojawia się wiele tańszych i gorszych produktów, które oferują nam VR - od kartonowych wstawek na telefon po mobilne maszyny, które pozwalają na swobodne przemieszczanie się po dowolnym otoczeniu. W ostatnich latach mogliśmy zauważyć również zwiększone zainteresowanie metaverse, czyli komputerowymi "wszechświatami" w rzeczywistości wirtualnej. Czy jest to jednak przyszłość?
Nie VR, nie AR, a MR
Rozgrywka w Assassin's Creed Nexus przekonała mnie, że przyszłością gier komputerowych nie będzie ani wirtualna rzeczywistość, ani ta rozszerzona, ale ich połączenie, czyli MR. "Mixed reality". Na czym to polega? Zjawisko te działa na zasadzie jednoczesnego działania w przestrzeni wirtualnej, ale również integracji jej w świecie prawdziwym. Mówiąc prościej - po założeniu hełmu na głowę możesz obserwować swoje prawdziwe otoczenie i zamieszczać na nim elementy ze świata wirtualnego. Potrzebujesz mieć w salonie duży telewizor? Żaden problem - ustaw go gdzie chcesz, przejdź się do kuchni, a kiedy już wrócisz do salonu - ten będzie stał tam gdzie go postawiłeś. To tyczy się dowolnego wirtualnego obiektu.
Brzmi jak science fiction? Nic bardziej mylnego. To jest już możliwe na urządzeniach z dnia dzisiejszego - zarówno na Meta Quest 3 jak i oczekującym na rychłą premierę Apple Vision. Nadal brzmi to nierealnie? Nie martw się. Miałem podobne podejście i nie wierzyłem w tę technologię do czasu uruchomienia wspomnianej wcześniej gry.
Assassin's Creed Nexus VR - Czy warto?
Według wielu jest to najlepsza gra VR. Też mam takie zdanie. Wykorzystuje wszystkie zalety tej technologii, bowiem możemy wchodzić w pełną interakcję ze światem przedstawionym - chwytać rzeczy, osoby a nawet uprawiać parkour. Wszystko w tej grze jest dopracowane do końca tak by użytkownik poczuł się jak w prawdziwy asasyn, wykonujący misję w walce o ludzką wolność. Nie brakuje tu też elementów znanych z serii czyli np. możliwości wykonania skoku wiary, albo użycia ukrytego ostrza. Gra sprawia ogromną frajdę, choć immersja w pewnych momentach jest zbyt głęboka. Głównie przez bardzo długie scenki dialogowe. Na komputerze mają one sens, bo wprawiają w nastrój i zachęcają do pogłębienia historii przedstawionej. Na zestawie VR efekt niestety jest odpychający. Przegadane scenki są dość długie, a gracz w tym momencie musi mieć założony na sobie hełm.
Istnieje coś takiego jak choroba VR. Oszukiwanie zmysłów przez dłuższy czas może przynosić niechciane skutki jak zawroty głowy, ból oczu, nudności czy nawet powiększoną temperaturę ciała. Tak było w moim przypadku, do czasu odpalenia pewnej sekwencji w grze. Otóż na ten moment efekty uboczne dłuższego obcowania ze światem wirtualnym są dla wielu nie do pokonania. Sytuacja się zmienia, gdy do gry wchodzą zadania oparte o rozszerzoną rzeczywistość. Wtedy widzimy otaczające nas środowisko, w którym się znajdujemy, a nieprzyjemne uczucia są minimalizowane. Minigierki polegające na ustawieniu odpowiednich klocków w przestrzeni są niezwykle przyjemne, choć bardzo proste.
No i były dla mnie ogromną ulgą, pojawiając się po minutach spędzonych na renesansowych dachach. Wydaje się to trywialne, bo jednak jest to tylko krótka mini gierka, ale pokazała mi jaki potencjał drzemie w rozszerzonej, mieszanej rzeczywistości. Jest ona po prostu przyjemniejsza dla ludzkich zmysłów.
Zmierzając ku końcowi...
Moim zdaniem, gdy osiągniemy odpowiedni poziom technologiczny, będziemy mogli cieszyć się w pełni wirtualną rzeczywistością, a raczej długo nie będziemy musieli czekać. Wystarczy spojrzeć na zapowiedzi najnowszego sprzętu. Co ciekawe, to gry są często motorem napędowym rozwoju technologicznego. Co najłatwiej sprowadza konsumenta oprócz użyteczności produktu? Rozrywka i to jak będzie się tym sprzętem bawić. A wy? Widzicie potencjał w MR, czy jest to tylko chwilowy trend?