Oferta

Testy Mozarta, informujemy co dalej

Wojtek Jabczyński Wojtek Jabczyński
04 listopada 2011
Testy Mozarta, informujemy co dalej

Zadaliście sporo pytań dotyczących testów Mozarta i niecierpliwicie się, że nie dostaliście potwierdzeń. Dlatego poprosiłem kolegów z marketingu, aby to dokładnie wyjaśnili. Sytuacja wygląda tak, że osoby, które poprawnie przeszły rejestrację w konkursie HTC Mozart, otrzymały między 24 a 31 października e-mail z prośbą o weryfikację danych i potwierdzenie chęci dalszego udziału w konkursie. Weryfikację zdecydowaliśmy się przeprowadzić jak najwcześniej, aby usprawnić późniejszą logistykę wysyłki telefonów. Jury wyłaniało finalistów, którzy spełnili wszystkie wymagania konkursowe i jednocześnie w atrakcyjny (w opinii jury) sposób uzasadniły, dlaczego to one powinny testować HTC Mozart. Efektem prac jury było  opublikowanie na stronie www.testuj.orange.pl listy 2012 finalistów, którzy otrzymają przesyłki z telefonem. Potwierdzamy, że wszystkie osoby, których nazwiska znajdują się na liście zakwalifikowane zostały do dalszego etapu konkursu. Wysyłki telefonów już się rozpoczęły i przewidujemy, że trafią do finalistów do 14 listopada. Wysyłamy je na adresy, które w trakcie weryfikacji danych kontaktowych określiliście jako „adres do wysyłki”. Podsumowując, finaliści nie muszą wykonywać żadnych dodatkowych działań lub potwierdzeń. Wystarczy spokojnie czekać na przesyłkę. Dodatkowo do grona 2012 finalistów w przyszłym tygodniu wyślemy informację e-mailem o dalszych krokach. Gdybyście mieli jakiekolwiek pytania związane z Waszym udziałem w konkursie możecie je wysyłać na adres: testuj@orange.pl


Odpowiedzialny biznes

Polska w chmurze

lpastewska Pastewska lpastewska Pastewska
04 listopada 2011
Polska w chmurze

Cześć z Was z naszej notki prasowej wie już pewnie, że Polska, w tym Grupa TP pierwszy raz brała udział w targach Międzynarodowej Unii Telekomunikacyjnej w Genewie. A co tam się działo? 250 wystawców od Argentyny po Japonię pokazało najnowsze rozwiązania telekomunikacyjne z całego świata.

Miałam okazję je zobaczyć. Sporą uwagę przyciągały pomysły mające przyciągnąć ludzi dziś cyfrowo wykluczonych. Ostro w nie inwestują kraje Ameryki Południowej i Afryki, np. w Argentynie rząd przekaże uczniom 3 miliony notebooków.

Najbardziej spodobało się narzędzie badające skuteczność reklamy. Podczas gdy oglądacie reklamę na monitorze, specjalne urządzenie rejestruje reakcje, na czym się skupiacie, a co omijacie wzrokiem. Pozwala również rozpoznać płeć odbiorcy. Może to w przyszłości pozwoli nam uwolnić się od niechcianych reklam i oglądać te, którymi jesteśmy naprawdę zainteresowani.

Bardzo ciekawy pawilon miała Polska, jego głównym motywem była komunikacja bez barier. Ponadto miał bardzo oryginalną, pozbawioną zamkniętych przestrzeni formę a całość wieńczyła biała chmura nawiązująca do modnego ostatnio modelu cloud computingu.

Zgadnijcie, jakie państwo miało największy pawilon?


Odpowiedzialny biznes

Puchar jest nasz

Jarosław Konczak Jarosław Konczak
04 listopada 2011
Puchar jest nasz

...tak śpiewało wczoraj na Łazienkowskiej ponad 30 000 widzów, czyli praktycznie pierwszy raz w historii komplet na meczu Legii Warszawa. Oczywiście do pucharu droga daleka - niemniej sukces już dziś duży, bo na dwa mecze przed zakończeniem rozgrywek w fazie grupowej stołeczni mają miejsce w fazie pucharowej. Teraz czeka walka tylko o pierwsze miejsce w grupie. Szkoda, że tego meczu nie mogli oglądać widzowie w telewizji otwartej, skazani na w sumie "masochostyczne" doznania podczas meczu Fulham -Wisła 4:1, który to wynik mówi sam za siebie.  Wisła, żegna się definitywnie z Ligą Europejską, a Legia kroczy tą samą drogą, którą w zeszłym roku szedł Lech Poznań.

Można więc powiedzieć, że coś w tej polskiej piłce drgnęło, że na pięknych nowych stadionach zasiada po kilkadziesiąt tysięcy widzów, którzy widzą, że ich drużyny nie kładą sie przed każdym rywalem i nie wychodzą przeciwko nim na "glinianych" nogach. Lech miał w zeszłym roku w grupie bardziej utytułowanych rywali, ale Legia choć ma z pewnością piłkarsko wcale nie gorszych. Obie drużyny łaczy też to, że ledwo ledwo dostały się do fazy grupowej. Pamiętamy męki stołecznych z Gaziantesporem i niemal cud w Moskwie, który dał im awans kosztem faworyzowanego Spartaka Moskwa.  Tak samo rok temu Lech odprawił faworyzowany Dnipro Dniepropietrowsk, ale wcześniej dopiero w rzutach karnych wyeliminował Inter Baku - gdyby Lechici strzelali wtedy gorzej, zamiast wielkiej fiesty i podziwu piłkarskiej Polski, staliby się pośmiewiskiem. Teraz Legia musi pamietać o innej analogii. Blisko rok temu Lech trafił na Bragę myśląc, że to rywal do ogrania i okazało się, że jednak zdecydowanie nie. W dodatku ten mało znany rywal trafił aż do Finału Ligi Europejskiej. Na kogo trafi Legia, zobaczymy dopiero za parę tygodni.

Scroll to Top