Twitter w ostatnich miesiącach mocno się zmienia. W opinii wielu - w tym mojej - na gorsze. Nic więc dziwnego, że konkurencja, w postaci Mety, skopiowała... tzn. zainspirowała się i wymyśliła aplikację Threads. Chcielibyście ją zainstalować? Poza USA się nie da. Tak, dobrze widzicie nie ma słowa "niestety".
Na wstępie dzięki dla Bartka, największego social mediowego zwierzaka w naszej redakcji za pomysł na ten tekst. A dlaczego to dobrze, że z Threads nie skorzystamy w Polsce? Ano dlatego, że ilość naszych wrażliwych danych, które pobiera i którymi bez skrępowania dzieli się (zgodnie z prawem - na szczęście nie europejskim) z partnerami, powoduje, że włosy na głowie stają dęba.
Patrzysz: "Ooo, trzeba pięć cukierków ułożyć obok siebie i fajnie znikają! Co mam zrobić?"
Oddaj swoje dane.
"Hehehe, wyrażam zgodę!!!"
Fragment programu "Zaodrze" mojego ulubionego stand-upera Abelarda Gizy idealnie oddaje istotę nie tylko odmóżdżających mobilnych gier, ale - de facto - większości naszej sieciowej aktywności! Wyobrażacie sobie, że trzeba było płacić za korzystanie z internetu? Nie za dostęp do internetu (jakby co, to u nas jest dobry ;) - znam z autopsji, sam korzystam). Ale za wyszukiwarkę, za aplikację mailową, za Facebooka, Twittera, za więcej niż trzy wpisy miesięcznie w kalendarzu, za funkcję budzika w telefonie! Abstrakcja, nie?
Tylko, że my właśnie za to płacimy! Nie pieniędzmi, ale niewyobrażalnym mnóstwem informacji o nas. Dane - nie osobowe, ale przede wszystkim te o tym, jak korzystamy z sieci - pozwalają nas sprofilować. Pół biedy, gdy jest to używane do tego, żeby trafiały do nas reklamy tylko tych towarów, które nas interesują. A co, jeśli dzięki pozornie błahym informacjom będzie można nas zmanipulować tak, byśmy oddali w wyborach głos taki, jakiego oczekuje manipulant. Polecam film Hakowanie Świata, (Netflixa też dostaniecie u nas).
Threads "trochę" przesadza
Jakich Twoich danych może potrzebować medium społecznościowe? Skoro już "uwziąłem" się na konkurencję Twittera, to spójrzmy najpierw na wymagania apki z niebieskim ptakiem, póki nie zostanie na dobre srebrnym X.
No to po kolei:
- Lokalizacja. To jasne - pod kątem reklam, niestety. Ale można jej nie dać - ja nie zezwoliłem i #umniedziała
- Podstawowe dane osobowe. Potrzebne do logowania + info o koncie.
- Historia zakupów. U mnie wyłączona. Mam na innym koncie, z Twitter Blue.
- Wiadomości. Wewnątrz aplikacji, jasne.
- Zdjęcia i filmy. Jeśli wrzucamy na TT memy albo inne, mniej ciekawe rzeczy.
- Audio. Jak wyżej - niezbędne też jeśli korzystamy z Pokojów.
- Kontakty. Jeśli chcemy sprawdzić, kto z naszej książki telefonicznej jest na TT. U mnie wyłączone.
- Aktywność w aplikacjach. To mi się średnio podoba, jako jedyne chyba. Ale zastanawiam się, czy to jest powiązane np. z otwieraniem linków z TT w Chrome.
- Przeglądanie internetu. To też jasne.
- Diagnostyka. Oczywiste.
- Identyfikatory urządzenia. J.w.
Nie wygląda przesadnie źle, prawda? No to przyjrzyjmy się Threads. Tu Wam oszczędzę wklejania kolejnego screenshota, szczegóły możecie zobaczyć sami. Wyliczę tylko te wymagania, które mi się nie podobają:
Rozbudowane jak diabli dane osobowe: Nazwa, Adres e-mail, Identyfikatory użytkowników, Adres, Numer telefonu, Poglądy polityczne lub wyznanie, Orientacja seksualna itp.
Informacje zdrowotne i informacje o aktywności fizycznej.
Wiadomości. E-maile, SMS-y lub MMS-y i inne wiadomości wysyłane w aplikacji.
Grubo, co?
Po co aplikacji społecznościowej orientacja seksualna?
Czemu "zabójca Twittera" chce wiedzieć na jaką partię głosuję? Po co aplikacji społecznościowej mój adres pocztowy? Threads to nie Pokemon Go, żeby potrzebował szczegółów, dotyczących mojego aktywności fizycznej! Po co to wszystko?
Jeśli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze!
O te z reklam, które zaczną płynąć szeroką falą, gdy tylko Meta: "otworzy Threads czystą drogę do miliarda użytkowników". Takie asy jak Amazon, Pepsi, czy - to akurat moja bajka - National Football League już nerwowo przebierają nóżkami w blokach startowych, gotowi do kampanii idealnie wcelowanych w oczekiwania klienta.
A ja oddycham z ulgą, że w Europie mamy RODO/GDPR, które absolutnie nie pozwala firmom na tego typu aktywności. Nawet nie mając wśród swoich wrażliwych danych niczego, czego nadużycie może sprawić nam krzywdę, czujemy się źle, gdy te dane do kogoś trafiają. Wyobraźcie sobie sytuację, gdy ktoś otwiera drzwi do Waszego domu, spędza w nim pod Waszą nieobecność kilka godzin, zagląda do szuflad. Po czym wychodzi niczego nie zabierając. Czujecie się z tym lepiej? Mnie by to nie poprawiło humoru i wciąż byłbym świadom, że moja prywatność została zbrukana.
Co teraz z Threads
Jestem ciekawy, jakie długofalowe plany względem Threads i Starego Kontynentu ma Mark Zuckerberg i jego ludzie. Nie wydaje mi się, by odpuścili Europę. Zbyt łakomy kąsek, zbyt wiele pieniędzy do zebrania kosztem wszystkich, którzy powiedzą: "Hehehe, wyrażam zgodę!". Myślę jednak, że jeśli Threads trafią do nas, będą zupełnie inną aplikacją, nie wymagającą od użytkownika tylu danych i być może dzięki temu nieco mniej dokładnie dopasowującą reklamy. I tak już oddajemy swoje dane mnóstwu firm, za cenę "darmowych" aplikacji. To i tak aż nadto, a jeśli możemy czuć się bezpieczniej dlatego, że tak abstrakcyjnego wynalazku jak Threads nie zainstalujemy w Europie,
TO BARDZO [...] DOBRZE!