Odpowiedzialny biznes

Piłkarze, koszykarze, Sci-Fi i pozytywizm i science fiction

6 września 2013

Piłkarze, koszykarze, Sci-Fi i pozytywizm i science fiction

Czy może być gorzej niż źle. Jak najbardziej. Udowodnili to koszykarze, którzy przegrali najpierw z Gruzją, a później z najsłabyszmi Czechami. Tym samym tegoroczny Eurobasket mamy już z głowy … chyba, że pokonamy Słowenię, Chorwację i Hiszpanię, która gra jak równa sobie z gwiazdami NBA. Kto interesuje się koszykówką wie, że scenariusz trzech pod rząd polskich zwycięstw z tymi zespołami może powstać tylko w głowie pisarza Sci-Fi.

Dziś szansę na dorównanie koszykarzom mają pilkarze. Jeśli przegrają z Czarnogórą albo zremisują na Stadionie Narodowym to koniec marzeń o MŚ 2014. Jeśli jednak wygrają, to oprócz trzech punktów z San Marino, trzeba tylko pokonać Ukrainę w Charkowie i Anglię w Londynie na Wembley. To ostatnie szczególnie w aspekcie naszych historycznych dokonań i formy obecnej kady wydaje się bardzo łatwe… oczywiście znów dla autora science fiction.

A nam bardziej niż matematyka czy science fiction przydałby się  inny prąd literacki – zwany pozytywizmem, który w XIX wieku prezentowali m.in. Prus, Sienkiewicz czy Orzeszkowa. Dla nich ważna była praca u podstaw (choć podszyta jeszcze romantyzmem), budowanie bazy, na której będzie szansa na drużyny, które nie będa się bały Gruzjki, Czarnogóry, Czech, Mołdawii, czy innych potęg koszykarskich czy też piłkarskich. Życzę dziś miłej „lektury”, tym którzy z nadzieją usiądą dziś przed telewizorem czy na stadionie o 20.45.

Udostępnij: Piłkarze, koszykarze, Sci-Fi i pozytywizm i science fiction

Odpowiedzialny biznes

Świat należy do Zlatana – gol życia

15 listopada 2012

Świat należy do Zlatana – gol życia

Zlatan Ibrahimović w listopadzie przeszedł samego siebie. Najpierw za brutalny faul dostał czerwoną kartkę w lidze i został zawieszony na dwa spotkania. Kilka dni później zanotował cztery asysty w wygranym przez Paris Saint Germain 4:0 meczu z Dinamem Zagrzeb w Lidze Mistrzów. O tym, jak wielki musiał czuć niedosyt, przekonaliśmy się wczoraj. Zlatan 4 razy wpakował piłkę do siatki Anglików, a ostatniego gola zdobył lobując bramkarza strzałem… z przewrotki sprzed pola karnego. Po prostu musicie to zobaczyć!

Udostępnij: Świat należy do Zlatana – gol życia

Odpowiedzialny biznes

Warto było czekać!

18 października 2012

Warto było czekać!

Krychowiak rozdzielał piłki jak natchniony, Piszczek z Grosickim raz po raz sunęli prawym skrzydłem, Obraniak strzelał w światło bramki, Polański nie grał meczu życia, ale mimo szybko zobaczonej żółtej kartki radził sobie w odbiorze. Wasilewski asekurował perfekcyjnie, Glik dwoił się i troił, a po strzelonej bramce jeszcze zdążył oddać kolejny strzał głową, tyle że nad poprzeczką. Nieco więcej mogliśmy się spodziewać po Lewandowskim, choć zastawiał się jak zwykle genialnie i podawał wyśmienicie, nie potrafił tylko znaleźć sobie miejsca do oddania strzału. Na Narodowym – cóż z tego, że z bezużytecznym dachem – jesteśmy niepokonani.

Waldemarowi Fornalikowi należą się gratulacje. Wynalazł dla nas Krychowiaka. Dał szansę Wszołkowi, Milikowi, Borysiukowi, powołał Koseckiego. Polacy myślą na boisku, zachowują spokój wyprowadzając piłkę z obrony, nawet po rzutach rożnych, gdy przeciwnik jest wysoko na ich połowie. Coraz rzadziej zdarzają się im bezmyślne długie piłki. Trener Fornalik zachowuje spokój, jest wyważony i konstruktywny. Dokąd nas to zaprowadzi?

Po Euro 2012 Ukraina piłkarsko robiła od nas znacznie lepsze wrażenie. W trwających eliminacjach jest na bocznym torze po domowej porażce z Czarnogórą. Z tą samą Czarnogórą, z którą my zremisowaliśmy na wyjeździe. Jeśli dodamy do tego fakt, że Ukraińcy zdążyli wcześniej urwać punkty Anglikom, otwiera się przed nami naprawdę sprzyjająca ścieżka do walki o pierwsze dwa miejsca w grupie.

O czym powinniśmy pamiętać? O tym, że opóźniony o jeden dzień mecz zadziałał fatalnie na Anglików, którzy nie zagrali nawet na 50% swoich możliwości. O tym, że w marcu 2013 r. będziemy ostatnią szansą dla Ukrainy na to, by mogła jeszcze liczyć się w tych eliminacjach. O tym, że czekają nas niezwykle ciężkie rewanże z Czarnogórą u siebie i z Anglią na wyjeździe – na zakończenie eliminacji.

Śmialiśmy się z trenera Fornalika, gdy obejmował kadrę, że jego doświadczenie międzynarodowe ogranicza się do meczów z Ruchem Chorzów w europejskich pucharach – z przeciwnikami, których nazw nie potrafimy wymówić. Teraz nasz trener ma za sobą mecz z 5 w rankingu FIFA Anglią, a 14 listopada zmierzy się z Urugwajem, który w zestawieniu jest 7. Selekcjonerowi życzymy, by – zbierając coraz większy bagaż poważnych doświadczeń – zamykał usta tym, którzy w niego wątpili. A więc również i mnie.

Udostępnij: Warto było czekać!

Odpowiedzialny biznes

Dach narodowy

17 października 2012

Dach narodowy

Jarku, jak już sięgamy do historii, to czy masz jeszcze w pamięci inauguracyjny mecz z Grekami podczas ME 2012? Zasunięto dach w obawie o czyhającą burzę, która harcowała nad Warszawą. Efekt był tego taki, że wszyscy przebywający na stadionie czuli się jak w szklarni. Na mecz z Anglikami dachu nie zamknięto i, tak jak wspomniałeś, były jesienne podtopienia. W tym pierwszym przypadku decyzyjna była UEFA, wczoraj PZPN.

W sumie ten dach to już był na pierwszych stronach gazet. Słynne rozegranie Superpucharu Polski pomiędzy Legią Warszawa a Wisłą Kraków. Wszystko fajnie, będzie pięknie, ale jak mróz sieknie to klops, bo mechanizm nie zadziała. Wszyscy wiemy, jakie były rezultaty tej historii.

Ciekaw jestem, czy naprawdę procedura zamykania dachu to taka wielka filozofia zawarta w tomach papieru? Kto może to zrobić? Czy muszą być do tego specjalnie namaszczone osoby? Może to cały rytuał? Wybierając się na kilka godzin przed meczem sprawdziłem jaka będzie pogoda. To nie było trudne. Skoro wiedziałem, że muszę wziąć kurtkę przeciwdeszczową, to co za problem było nawet w ostateczności poradzić się ekspertów od pogody (jeśli już się nie chce samemu sprawdzać), zapytać, ustalić, czy zasuwamy ten „narodowy dach”?! Czy ktoś widział luksusowy kabriolet w czasie deszczu bez zasuniętego dachu?

Tak sobie myślę, że włącznik od uruchomienia „narodowego dachu” nie różni się wiele od przeciętnych włączników, choćby światła u przeciętnego Kowalskiego w polskim domu czy przeciętnego Smitha w domu angielskim. Bardzo chciałbym zobaczyć ten włącznik „narodowego dachu” i jeśli miałbym zdjęcie z pewnością opublikowałbym na naszym blogu.

Masz rację Rooney i spółka mogą się solidnie pośmiać (nie kryli się z tym angielscy kibice), jednak pierw musieli znaleźć dach nad głową, przecież po meczu czekał na nich od razu samolot czarterowy.

Jarku, jak już wspomniałeś o schnięciu to zdradzę Ci, że „narodowy dach” się nie sprawdził, ale za to działały grzejniki  w toaletach, które były oblegane przez rzeszę kibiców.

Udostępnij: Dach narodowy

Odpowiedzialny biznes

Chcemy własnej legendy

16 października 2012

Chcemy własnej legendy

Wiecie kto to jest Jan Domarski. Oczywiście – wiadomo strzelił bramkę na Wembley, która . dała nam awans do MŚ w Niemczech. A wiecie co poza tym zrobił Domarski. Pewnie nie, jak niemal wszyscy.

Tak właśnie rodzą się legendy i tak może być też dzisiaj. Ktoś, może kilku, może cała drużyna ma szanse trafić do piłkarskiej legendy. Trzeba po prostu na Stadionie Narodowym strzelić co najmniej jedną bramkę więcej niż Anglicy.

Setki internautów bawi się na profilu reprrzentacji Piłkarskiej na facebooku w układanie pomysłów, dlaczego wygramy z Anglią – http://apps.facebook.com/orange-mem/ Powiem szczerze, że przed samym meczem również mam coraz bardziej mistyczne pomysły  – dlaczego powinniśmy wygrać. Bo na zdrowy rozum, to choć drużyna angielska od lat  – według ich komentatorów najsłabsza – to jednak chyba wciąż za silna dla nas. Ostatni występ i wcześniejsze tegoroczne białoczerwonych dokonania nie napawają optymizmem. Mamy bramkarza, snajpera, dziurę w środku i do końca jeszcze nie poukladaną obronę. Mamy trenera, dla którego mecz o taką stawkę to do dziś absolutnie najwieksze wydarzenie i największy stres. Czy trener podoła, czy piłkarze wzniosą się na wyżyny? Dobrze, że tym razem nie ma ciśnienia w społeczeństwie, że musimy wygrać. Ludzie jeszcze pamietają bolesną porażkę w ME 2012 i teraz są dużo ostrożniejsi. Może to i dobrze, że nie ma dodatkowego balastu na barkach piłkarzy.

Oni i bez tego wiedzą, że tym meczem mogą przejść do historii piłki nożnej, bo ostatni raz wygraliśmy z Anglią w 1973 roku w Chorzowie (2:0), a niemal dokładnie 39 lat temu miał miejsce „zwycięski remis”. To jednak bardzo, bardzo dawno temu – dla większości z nas to trochę jak bitwa pod Grunwaldem. A my chcemy mieć własny Grunwald i własne zwycięstwo. Czujemy, że zaslużyliśmy na to. Miejmy nadzieję, że to już dzisiaj.

P.S. Na koniec proponuję obstawienie meczu bez konkursu, bez nagród, ale z uzasadnieniem i  …. nutkę reflekcji, którą odczujemy jutro patrząc na typowany wynik.
Ja stawiam 2 do 1 dla Polski. Irracjonalnie coś mi mówi, że będzie to mecz gdzie skazani na pożarcie podniosą się i wygrają, gdzie zmiennikom i niemal debiutom będzie sprzyjać szczęście, jakie na boisku zdarza się raz na kilka tat. Wierzę i czekam na cud.

Udostępnij: Chcemy własnej legendy

Dodano do koszyka.

zamknij
informacje o cookies - Na naszej stronie stosujemy pliki cookies. Korzystanie z orange.pl bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza,
że pliki cookies będą zamieszczane w Twoim urządzeniu. dowiedz się więcej