Gaming

Zagrałem w Call of Duty po raz pierwszy od 10 lat

29 maja 2023

Zagrałem w Call of Duty po raz pierwszy od 10 lat

Call of Duty tkwi w moim sercu i we wspomnieniach od czasów, gdy kupiłem Playstation 3. Niestety wraz z dorastaniem moim, nie konsoli oraz większą liczbą obowiązków, pasja względem CoD’a malała.

Choć Call of Duty to jedna z najbardziej lubianych franczyz gamingowych na świecie, po jakimś czasie mnie znudziła. Musiało być jej przykro gdy ją zostawiłem. Ale! Po 10 latach wróciłem – co prawda dlatego, że pojawiła się promocja, ale o tym cicho 🙂 Skorzystałem z Płać z Orange i rozpocząłem na nowo moją przygodę. Oto moje pierwsze wrażenia. Ale uwaga – to nie jest recenzja.

Call of Duty na promocji

Niestety, ale Activision Blizzard bardzo mocno ceni swoje produkcje. Gry od tego producenta potrafią długo utrzymywać swoją pierwotną wartość. Na w miarę przystępną promocję na Call of Duty Modern Warfare 2 z 2022 roku czekałem od października. Gdy zauważyłem promocję w sklepie Microsoft, chwyciłem za telefon i skorzystałem z opcji „Płać z Orange”, dzięki czemu odłożyłem płatność na czas otrzymania faktury za abonament telefoniczny od Orange. Pod koniec miesiąca przeznaczam swój budżet na inne „inwestycje”, a grę mogę opłacić na początku kolejnego okresu rozliczeniowego. A że akurat miałem urodziny, skorzystałem z możliwości zakupu.

Czym jest magia Call of Duty?

Call of Duty jest jak „rozkład PKP”. Ciągnie się to latami, w sumie bez wielkich zmian. Możesz wsiąść na rozrywkowy pokład w każdej chwili, bez potrzeby śledzenia wcześniejszej trasy, ale z drugiej strony nawet nie musisz bo i tak odwiedzisz te same miejsca. Ta seria, ze względu na swoją powtarzalność jest jednocześnie uwielbiana i… znienawidzona przez graczy. Każda kolejna odsłona to te same popularne mechaniki, jednak ponownie udoskonalone. Dlatego właśnie w pewnym momencie przestałem się interesować tematem. Po prostu stwierdziłem, że najciekawsza produkcja już przykuła moją uwagę, a do kolejnej wrócę, gdy będę na to gotowy. Pomyślałem – zobaczę co się zmieni.

No cóż… Dużo się nie zmieniło. To nadal ten sam stary Call od Duty. Przesiadłem się z Call of Duty Modern Warfare 3 na… Modern Warfare 2. Wiem, wiem – zastanawiacie się, czego się spodziewam, skoro się… cofnąłem? Nie do końca, ponieważ powróciłem do hitu sprzed kilkunastu lat, ale w odświeżonej wersji. Dostosowanej do potrzeb gracza z trzeciej dekady XXI wieku.

Pierwsze wrażenia po odpaleniu Call of Duty

Zaraz zaraz? To tu jest dubbing?! Tak. To moje pierwsze słowa, które padły przy odpaleniu gry. Byłem w szoku, że Call of Duty otrzymało pełną polską lokalizację. Ależ byłem zdziwiony, gdy bohaterka zapowiedzi nowego trybu płynnie przeskoczyła z ojczystego języka Don Kiszota na polski.

Drugie wrażenie – „o rany, jak tu trudno się połapać o co chodzi”, a było to już na poziomie… menu. Poprzednie odsłony były niezwykle proste w zrozumieniu. Na starcie miałem trzy dostępne tryby i mogłem rozpocząć szybko zabawę. Tu zostałem zbombardowany informacjami o promocjach, nowych sezonach, seasson passach i innych elementach, które totalnie mnie nie interesowały. Weźcie to schowajcie, ja chcę grać!

Trzecie wrażenie, gdy przekopałem się już przez „kafelkozę”:

Ależ ta gra jest śliczna!

Naprawdę! Call of Duty Modern Warfare jest bardzo ładną grą, co zawdzięcza innowacyjnym technikom teksturowania obrazu. Co ciekawe, w wielu dokumentach na temat projektowania grafiki komputerowej, można zobaczyć jak reporterzy odwiedzają studia Activision zajmujące się grafiką 3D.

Czwarte wrażenie – To nadal ta sama gra. Naprawdę! Oprócz modelu biznesowego dystrybucji gry (no i dubbingu) wiele się nie zmieniło. Fakt – wszystko jest na wyższym poziomie, jak np: grafika czy wyreżyserowane animacje, ale trzon rozgrywki pozostaje ten sam. Co ciekawe, zagrałem najpierw w tradycyjny tryb multiplayer, a dokładnie „TM”. To nadal te same „perki”, nagrody, ale niestety nie mapy. Ich struktura uległa trochę zmianie i są znacznie bardziej skomplikowane. Wyraźnie trudniej było mi się do nich przystosować, chociaż nadal spełniają standardy „Close quarter battle”, czyli małych map, na których zachowana jest dynamika i prędkość rozgrywki. Nadal nie musimy długo czekać na wskrzeszenie, czy dogrywkę.

Piąte wrażenie, które zasługuje na własny nagłówek

To czym byłem pozytywnie zaskoczony, to kultura graczy. Wszyscy byli wobec siebie niezwykle mili, nawet zawodowcy o wysokim poziomie względem nowicjuszy. Na czacie głosowym nie uświadczyłem nawet jednego przekleństwa! Ludzie odzywali się tylko po to by sobie pomóc. Mam nadzieję, że nie tylko moje rozgrywki tak wyglądały, a całe środowisko. To bardzo ciekawa sytuacja. Do tej pory czat głosowy w grach z serii Call of Duty kojarzył mi się z chamskimi odzywkami, wulgaryzmami, czy brakiem kultury. Spytałem się kilku graczy czym może być spowodowana ta zmiana. Większość odpowiedziała mi jednoznacznie – za mobbing czy hejt można dostać bana.

Wow. To – choćby w świetle mojego tekstu o hejcie – bardzo mi się podoba.

Czy warto było wrócić?

Zdecydowanie tak! Chociażby dla samego porównania. Jestem jednak pewien, że będę raz na jakiś czas odpalał na swojej konsoli Call of Duty Modern Warfare 2 np: w trakcie przerwy od pracy. To produkcja, która pozwala na szybkie rozluźnienie się, dlatego że nie brakuje tu trybów, które trwają po kilka minut. Runda w Call of Duty to jak zagranie meczu w FIFA.

Udostępnij: Zagrałem w Call of Duty po raz pierwszy od 10 lat

Gaming

Gamingowe gadżety z których korzystam najmniej

23 maja 2023

Gamingowe gadżety z których korzystam najmniej

Jak wiele razy już wam wspomniałem na łamach serii „Graczyk o grach”, gaming to niestety bardzo drogie hobby. Z jeden strony pozwala na godziny zabawy oraz nawet inspiracji, natomiast z drugiej może kosztować nas sporo nerwów i wolnego miejsca w portfelu. Niektóre z inwestycji mogą okazać się niezwykle nietrafne. Tak było w moim przypadku wiele razy i zamierzam podzielić się z Wami tymi „wpadkami”. Jak to mawiają: „Mądry uczy się na swoich błędach, a mądrzejszy na czyichś”.

Jakie gadżety gamingowe warto kupować?

Odpowiedź na pytanie, co warto kupować jest złożona. Można powiedzieć, że wszystko co Was interesuje jest odpowiednio „wartościowe”. W końcu rozwijamy wtedy swoje zainteresowania. W praktyce jednak , część produktów może wylądować na półce jako nieużytki, które zabierają sporo miejsca i służą jako zbiorniki na kurz (a, mówię to Wam w trakcie skręcania nowych mebli, bo w końcu zabrakło miejsca).

Mój mały gamingowy bajzel w trakcie rozkładania i składania mebli

Przed zakupem zastanów się, czy gadżet, który wybrałeś będzie użyty więcej niż jeden raz. Sprawdź jaka jest lista wspieranych tytułów pod konkretne narzędzie. Co mam na myśli? Przykładowo: Gitara z przyciskami do Guitar Hero potrafi działać jak zwyczajny kontroler. Niestety jej praktyczne zastosowanie ogranicza się do jednej gry.

Mówiąc już o praktycznym zastosowaniu, sprawdź czy gadżet może również posłużyć w innym celu. Ja na przykład oprócz gamingu zajmuje się również profesjonalnym tworzeniem treści wideo do internetu. Gdy nagrywam swoich klientów, często wyświetlam im tekst na prompterze. Pad od Xboxa, dzięki bluetooth okazuje się być idealnym kontrolerem do sterowania prędkości wyświetlania tekstu. Co ciekawe korzystałem z niego również jako przełącznik slajdów w trakcie prezentacji na moich prelekcjach.

Jako pasjonat i gadżeciarz uwielbiam zbierać „fanty”. Najpopularniejszymi są figurki, kolekcjonerskie pudełka, czy „zabawki” nawiązujące do uwielbianych przeze mnie marek. Niestety oprócz tego, że wyglądają SUPER i są pełne wartości sentymentalnych nie mają nic do zaoferowania. Jeżeli jesteś fanem jakiejś produkcji i zastanawiasz się nad zakupem edycji kolekcjonerskiej, pomyśl co zrobisz ze zdobytą zawartością. Czy będzie dobrze komponować się z Twoim mieszkaniem/pokojem? Gdzie to schowasz, gdy zabraknie miejsca. Z tej pozycji serdecznie pozdrawiam moją mamę, której wywożę do domu rodzinnego stertę pudełek kolekcjonerskich, z którymi nie mam co zrobić. Pozdrawiam również wszystkie moje figurki kolekcjonerskie, które wielokrotnie ucierpiały na studenckich przeprowadzkach, a szczególnie Edwadrda, który stał się rasowym piratem, bo gdzieś utracił dłoń. Edward- obiecuję Ci, że w wolnej chwili zastąpię Ci tę pustą przestrzeń hakiem. Pod koniec tego akapitu – pozdrowienia od mojej dziewczyny do wszystkich partnerek graczy, które muszą z tym „kurzem” żyć.

Po prawej, biedny Edward 🙁

Moje niefortunne inwestycje

Pod koniec tego wpisu podzielę się z Wami moimi najbardziej nietrafionymi inwestycjami, przy których uwzględniałem powyższe kategorie, ale mimo tego faktu nadal „zbierają kurz”.

Na zdjęciu zestaw HTC Vive

Zestaw VR Oculus Quest 2 to był bardzo ciekawy zakup. W tamtym momencie, na początku 2021 roku byłem niezwykle zafascynowany technologią VR. Niestety zabawa ograniczyła się do kilku uruchomień, zakupu niewielu gier, które wydawały się niezwykle ciekawe. W końcu możliwość polatania w stroju Iron Mana, czy zabawy ruchowe mieczem świetlnym to intrygująca koncepcja. Niestety zawroty głowy oraz ucisk na czaszce ograniczyły moje chęci do korzystania z tego gadżetu. Ostatecznie odpalam go raz na jakiś czas w celach służbowych – głównie wtedy, gdy produkuję film 360 i muszę go odtworzyć w czasie rzeczywistym. Dobrze jednak, że inwestycja chociaż w minimalnym stopniu się zwraca.

Kontrolery Ruchowe są fajne, jeżeli się ruszasz….

Ćwiczenia z RingFit Adventure

Ringfit Adventure to wyjątkowa gra na konsolę Nintendo Switch. W pewnym momencie została otoczona kultem fanów gamingu, którzy niekoniecznie takim samym entuzjazmem pałają względem aktywności fizycznych na zewnątrz. To gra, która polega na zdobywaniu co raz to wyższych poziomów przez przygodę zarówno w świecie wirtualnym jak i tym prawdziwym. To my stajemy się kontrolerem w grze. Ćwiczenia fizyczne wpływają na postęp w grze. Do gry potrzebny jest specjalny kontroler. Ten jest inspirowany ringami do pilatesu. Ma również dokładnie takie same zastosowanie. Po podłączeniu joy-cona do ringfita możemy cieszyć się spalonymi kaloriami (oczywiście wpierw trzeba wykonać jakieś ćwiczenia). Na początku myślałem, że dla osoby, która ma mało czasu i mieszka daleko od siłowni to perfekcyjne narzędzie.

To naprawdę dobra produkcja i wielu graczy poprawiło kondycję, czy nawet schudło przy jej pomocy. Niestety ja nadal miałem problem z zorganizowaniem czasu nawet pod wirtualną rozrywkę. Dodatkowo narzędzie nie ma żadnego innego zastosowania poza ćwiczeniami.

Podobna historia spotkała moje kontrolery ruchowe. Mowa tutaj o Playstation Move oraz Microsoft Kinect. Z jednej strony koncepcja kierowania grą za pomocą ciała jest bardzo ciekawa. W praktyce urządzenia te służą jako ozdoba. Głównie dlatego, że tego typu rozrywka nie cieszyła się dużym zainteresowaniem wśród graczy – zarówno casualowych jak i hardcorowych. To spowodowało również brak wsparcia ze strony producentów, co skończyło się małą biblioteką gier…Po co mi te kontrolery jeżeli zagram w kilka produkcji, które szybko się znudzą? Przed zakupem weź pod uwagę również taki scenariusz.

Przed zakupem mocno się zastanów

Mogę być teraz wrogiem kapitalizmu, ale uważam, że przed każdym zakupem trzeba uwzględnić wiele czynników. W przypadku gamingu i gadżetów uważam, że najważniejsze wypisałem powyżej. Czasami jednak warto też dać ponieść się emocjom i np: kupić ubrania specjalne, czyli edycja kolekcjonerska Watch Dogs oraz Infamous: Second Son tak jak to było w moim przypadku. Mówiąc już o zakupach, w sklepie Microsoft możecie kupować gry za pomocą funkcji „Płać z Orange„. Koszt gry możesz wliczyć do swojego rachunku abonamenckiego, a co za tym idzie rozpocząć grę natychmiastowo, a zapłacić później. Wielokrotnie ta funkcja ratowała niejedną imprezę, na której chciałem z przyjaciółmi zagrać w konkretne gry, a niestety budżet na karcie był ograniczony (nie mówię, że nie umiem zarządzać pieniędzmi – częściej mam pieniądze w gotówce niż na karcie :P).

Udostępnij: Gamingowe gadżety z których korzystam najmniej

Gaming

Nudzisz się? Zagraj w Hi-Fi Rush

14 lutego 2023

Nudzisz się? Zagraj w Hi-Fi Rush

Hi- Fi Rush wjechał na salony jak nieoczekiwany gość. Nikt się go nie spodziewał, ale skradł show, a do tego wszedł na scenę i zagrał dobry koncert. Super klimat bije od tej gry.

Kompletnie nic nie wiedziałem o tej grze. Nie śledziłem informacji, nie kojarzyłem. Takich jak ja było wielu, a mimo to w dniu premiery zagrały w nią miliony graczy. Jeszcze większe zaskoczenie spotkało mnie, przy odpaleniu Hi- Fi Rush, ponieważ maczała w niej palce Bethesda. Gdy w intro widzisz taką markę, spodziewasz się najlepszego. I tak właśnie jest.

hi-fi rush 1

Na wstępie warto zaznaczyć, że gra jest dostępna w ramach abonamentu Xbox Game Pass na komputerach osobistych z systemem Windows oraz konsolach Xbox. Możecie wyposażyć się w tę usługę w sklepie Microsoft za pomocą Płać z Orange.

Fabuła Hi-Fi Rush jest fajnie banalna

hi fi rush bohater

Aby przedstawić grę należy zacząć od fabuły, bo jest nierozłącznym elementem jej mechaniki.  Główny bohater – Chai, chce zostać gwiazdą rocka. Postanawia wziąć udział w programie udoskonalania ludzkości poprzez mechaniczne wszczepy. W trakcie modyfikacji jego ciała, coś poszło nie tak. Na jego klatkę piersiową spadł iPod, co spowodowało, że w sercu bohatera gra muzyka. To urządzenie napędza nie tylko jego, ale również całą grę.

Chai wobec standardów firmy uznawany jest za defekt, a to oznacza, że musi zostać usunięty. Główny bohater postanawia uciec z ogromnej placówki wielkości miasta, by móc spełnić swoje marzenie pozostania gwiazdą rocka. Warto też wspomnieć o innych postaciach, które wpływają na historię. Wiele z nich to klisze znanych archetypów np: antagonista – zły geniusz przedsiębiorca, który w głowie ma tylko pieniądze, nie patrząc na prawa człowieka. Protagonista – chaotyczny, ale ambitny i pełny energii chłopak. Support – dziewczyna o mechanicznych zdolnościach z ukrytymi celami.

Te klisze wcale nie przeszkadzają w odbiorze, wręcz przeciwnie – mimo, że są znane to pasują do przedstawionej formy. Gra nie musi być „ambitna”. Jest po prostu przyjemna.

Prosta, ale wyjątkowa mechanika rozgrywki

Hi-Fi Rush ma oryginalną mechaniką rozgrywki. Z jednej strony to slasher, którzy przypomina Devil May Cry czy Bayonette. Ot, tworzymy kombinacje uderzeń, pokonujemy fale wrogów, mierzymy się z nimi na zamkniętych arenach, a po zakończeniu potyczki rozpoczynają się sekwencje platformowe.

Na drodze bohatera stają zaprogramowane na ochronę placówki roboty. Niektóre silniejsze, niektóre słabsze. W walce pomoże kot-bot o skromnej nazwie „808”, nawiązującej do jednego z pierwszym automatycznych programatorów perkusyjnych. Mechaniczne zwierzątko pokaże graczowi w jakim rytmie powinien uderzać przeciwników.

Muzyka stanowi trzon tej gry. Jest wszędzie wokoło. Przeszkody, tło czy wrogowie poruszają się w rytm. Gracz albo musi się do niego dostosować, albo stworzyć swój. Wliczają się w to nie tylko kombinacje ataków, ale również ruchy postaci. W tle lecą rockowe klasyki m.in. The Prodygy. Oczywiście, żyjąc bez poczucia rytmu nadal można dobrze się bawić, ale gra traci urok.

Komiksowa stylistyka

hi fi rush walka

To ona skradła moje serce. Grając, czujesz się jakbyś oglądał odcinek zwariowanego anime albo czytał dobry, amerykański komiks dla nastolatków. Przechodząc kolejne poziomy, odkrywałem w sobie małe dziecko. Hi-Fi Rush jest po prostu śliczna, a jej setting przeznaczony dla geeków – słuchających rocka, czytających komiksy, jarających się całą popkulturą. Znajdziemy tu dziesiątki nawiązań do branży muzycznej, czy żargonu „superbohaterskiego”.

Grafika wykorzystuje technikę cellshadingu, a to oznacza, że tło i postaci wyglądają jak wyrwane z kart komiksów. Warto zaznaczyć, że nowa generacja konsol wyciąga sporo możliwości z przedstawionej stylistyki wizualnej. Co to oznacza? Że gra płynnie przechodzi z wyreżyserowanych klipów do rozgrywki, a te pierwsze często przedstawiane są w postaci animacji 2D. Co ciekawe przejścia są bardzo płynne, że ciężko zauważyć różnicę między formą animacji.

Całość gry w odbiorze jest luźna i przyjemna. Jeżeli nie masz co robić, jesteś pasjonatem popkultury i chcesz spędzić przyjemnie wolny czas, to jest to dobra propozycja dla Ciebie. Jedyną wadą, jaką zauważyłem jest częste spowolnienie rozgrywki na rzecz dialogów między postaciami.

Polecam i życzę miłej zabawy.

Udostępnij: Nudzisz się? Zagraj w Hi-Fi Rush

Gaming

Pokemon Violet – czy warto zagrać?

16 stycznia 2023

Pokemon Violet – czy warto zagrać?

Pokemon Violet to kolejna odsłona znanej serii gier wideo na konsole Nintendo. Szybko stała się najlepiej sprzedającą się częścią gry. Pobiła rekordy zarówno w Wielkiej Brytanii jak i Stanach Zjednoczonych, czyli rynkach, które są wyznacznikami popularności największych tytułów. Czy duża sprzedaż łączy się z dobrą jakością? Sprawdźmy to!

Tradycji stało się zadość. Każda kolejna odsłona Pokemon zostaje wydana w dwóch wersjach. W tym przypadku Violet i Scarlet. Rutynową różnicą względem edycji są różnice pomiędzy specjalnymi stworkami. Pudełka poszczególnych odsłon są oznaczone ekskluzywnymi, legendarnymi pokemonami. Wspomniane powyżej stworki grają ważną rolę w serii, ponieważ do tej pory stanowiły punkt kulminacyjny gry. Zdobycie ich oznaczało pewnego rodzaju osiągnięcie. Tym razem jednak gracz otrzymuje legendarnego towarzysza niemalże na starcie. W zależności od edycji jest to Koraidon, lub Miraidon, czyli Pokemon z przeszłości lub z przyszłości.

Pokemon Violet, a Pokemon Scarlet

W Pokemon Violet/Scarlet zaszło wiele zmian względem poprzedników. Ogromną rolę w grze pełni fabuła i otwarty świat. Te aspekty są mocno ze sobą powiązane. Grę rozpoczynamy jako uczeń Naranja Academy tzn… Orange Academy :-), w pięknym regionie zwanym Paldeą. Paldea czerpie inspiracje garściami od półwyspu iberyjskiego. W grze możemy „usłyszeć” (choć bardziej przeczytać, o czym później), nawiązania językowe do hiszpańskiego, a także odwiedzić tereny zarówno egzotyczne, jak i bardziej „europejskie”. Jedną z najbardziej charakterystycznych cech tego regionu jest wielki „Paldeański Krater”, który znajduje się na środku mapy. To teren nie do końca zbadany, pełen niebezpieczeństw i mitycznych Pokémonów z przeszłości lub z przyszłości (w zależności od wersji). Z tamtąd pochodzi również nasz osławiony przyjaciel Miraidon lub Koraidon, którego wraz ze swoją rywalką ratujemy z opresji, częstując kanapką. Od teraz nowy przyjaciel będzie nam towarzyszył jako środek transportu aż do końca podróży. Podróży dokąd się zapytacie?

Wielkie badania Paldei

pokemon violet mapa

Jako zwykły uczeń bierzemy udział w szkolnych lekcjach, gdzie odpowiadamy na pytania nauczycieli, czy też w minigrach, które służą za formę „praktyki”. To jest jednak jedynie część gry – smaczek, który można pominąć. Najważniejszym elementem są wielkie badania Paldei, podczas których uczniowie zwiedzają region, a każdy realizuje swoje własne cele.

W poprzednich odsłonach Pokemon, rozgrywka była dość prostoliniowa. Podróżowaliśmy od lokacji do lokacji po wyznaczonych ścieżkach. Pokonywaliśmy kolejnych Gym Leaderów, by dotrzeć do Victory Road, pokonać swojego rywala, a następnie zostać mistrzem Pokemon. Im więcej „bossów” pokonaliśmy, tym mocniejsze stworki byliśmy w stanie złapać. Ten element jest również dostępny w Violet/Scarlet, ale to nie jedyne co ma nam do zaoferowania gra. Przed podjęciem walki z poszczególnymi „bossami” musimy przejść test i udowodnić, czy jesteśmy godni przystąpienia do pojedynku.

Oprócz Victory Road, gracz ma za zadanie pokonanie „Team Star”, czyli antagonistów z ubiegłorocznej odsłony. Ci, tak jak Team Leaderzy, charakteryzują się własnymi specjalizacjami. Gracz, by ich pokonać, musi wcześniej przygotować się na konkretny typ pokemona.

Kolejnym aspektem, na którym należy się skupić by ukończyć grę jest „Path of Legends”. Wraz z naszym przyjacielem Arvenem, walczymy z gigantycznymi pokemonami tytanami, które urosły do niewyobrażalnych rozmiarów przez zjadanie mistycznych ziół. Po ich pokonaniu, zbieramy składniki, a Arven przygotowuje pyszną kanapkę, która smakuje nie tylko naszej postaci, ale również legendarnemu towarzyszowi. Po jej zjedzeniu Miraidon/Koraidon odzyskuje siły, a co za tym idzie z większą łatwością jesteśmy w stanie przemieszczać się po Paldei. To właśnie, dzięki temu elementowi fabuły, Miraidon/Koraidon jest w stanie przemieszczać się szybciej, skakać wyżej, pływać, wspinać się po skałach, pływać, czy nawet latać.

Co łączy powyższe linie fabularne? Po pierwsze, sfinalizowanie ich wszystkich zapewni ukończenie kampanii. Po drugie, historia jest niezwykle wciągająca, ale dopiero w połowie gry. Zanim dotrzemy do intrygujących elementów, musimy przebrnąć się przez masę tekstu. Niestety bowiem, w trzeciej dekadzie XXI wieku, studio Game Freak nadal nie korzysta z podkładów głosowych…

Inne atrakcje dostępne na mapie

Nowością w Pokemonach jest „Terestalizacja” pokemona, czyli albo wzmocnienie jego konkretnego typu, albo totalna zmiana na potrzeby walki. To dynamizuje rozgrywkę, ale wizualnie jest mnie spektakularne niż „Gigantamax”, czy „Mega ewolucja” z poprzednich odsłon. Wzmocnione Pokemony możemy odnaleźć na dziko, przeczesując Paldeę. Co ciekawe, oprócz wzmocnienia, zazwyczaj mają podniesiony poziom względem gracza. To stanowi dodatkowe wyzwanie.

Kolejnym dodatkiem do gry są raidy, które możemy wykonywać samodzielnie lub w towarzystwie „internetowych kompanów”. W tym przypadku naszymi przeciwnikami są również „terastalizowane” formy stworków.

Najważniejszym elementem jest jednak – jak zawsze – Pokedex. W odsłonie Violet oficjalnie znajduje się w nim 400 pozycji do uzupełnienia. To jednak nie do końca prawda, bowiem na naszej drodze stanie kilka egzotycznych odmian poszczególnych stworków, co dodatkowo wydłuży rozgrywkę.

Największe wady i zalety Pokemon Violet/Scarlet

pokemon violet 2

Zdecydowanie największą zaletą jest ogrom atrakcji. Ta gra po prostu wciąga! Zmiany wprowadzone do serii uważam za udane, mimo faktu, że od czasu do czasu pojawiają się błędy. Kluczowe elementy gry pozostają te same, a są oprawione w piękne widoki otwartego dla gracza regionu Paldea. Przy tym tytule na Nintendo Switch można się po prostu zrelaksować. Ukończenie gry zajęło mi niezwykle dużo czasu, ponieważ co chwilę rozglądałem się za nowymi atrakcjami. Na każdym kroku czekał na mnie nowy stworek, lub ciekawa lokacja. Ta mapa jest tak otwarta, że możecie od razu wybrać się rejony przeznaczone dla lepiej rozbudowanych postaci. Właśnie tak zrobiłem, co powiększyło nie tylko poziom trudności, ale też… frajdę z grania.

pokemon violet 7

Mówiłem, że ta gra relaksuje? Tak, ale pod jednym warunkiem. Musicie mieć dużo czasu, ponieważ poszczególne animacje, czy przeklikiwanie dialogów zajmują WIEKI. Nie wiem tylko, czy jest to kwestia japońskiego podejścia do produkcji gier komputerowych, czy raczej niedbałości Game Freak oraz sztucznego przedłużania rozgrywki.

Podsumowując – w tę odsłonę zdecydowanie warto zagrać, szczególnie, że to produkcja dla każdego. Zarówno małe dzieci, jak i duże dzieci (czytaj: ja i mi podobni 🙂 ), będą się świetnie bawić przy Pokemon Violet/Scarlet.

Swoją drogą otrzymałem tę grę jako prezent na święta. Czyżby ktoś czytał moje poradniki?

Udostępnij: Pokemon Violet – czy warto zagrać?

Gaming

Pomysł na domówkę w sylwestra? Imprezowe gry wideo

27 grudnia 2022

Pomysł na domówkę w sylwestra? Imprezowe gry wideo

Co można robić w Sylwestra? Można – jak mawia klasyk – grać w grę. Tomb Raider? To na pewno dobra opcja dla introwertyków, którzy pragną spędzić ten czas w ciszy i spokoju. A co, jeżeli lubisz poimprezować? Imprezowe gry wideo mogą być ciekawą formą uatrakcyjnienia domówki.

Starczy wstępu, pora przejść do rzeczy. Poznajcie najciekawsze pozycje, które urozmaicą świętowanie Nowego Roku.

SingStar (PS4/PS5)

Nie trzeba wychodzić do klubu karaoke, by sprawdzić moc własnej przepony. Karaoke od dawien dawna pełni funkcję dobrej zabawy. Wraz ze znajomymi można się powygłupiać, pośpiewać ulubione piosenki, a nawet rywalizować. Do gry wystarczy Wam konsola PlayStation 4/5 oraz smartfon. Po zainstalowaniu aplikacji na urządzenie mobilne oraz podłączeniu do konsoli, możecie bawić się przez całą noc. Baza piosenek jest ogromna, ale
jest jeden minus. Każdą z nich trzeba kupić osobno, chyba że zaopatrzymy się w pakiety z utworami tematycznymi, np: polskie hity wszech czasów.

Kto wie, może gra odkryje w Was nowy talent? A któreś z Was zostanie gwiazdą i wystąpi na Orange Warsaw Festival albo Openerze? W sumie to brzmi jak ciekawe postanowienie noworoczne, nie sądzicie?

Mario Kart Deluxe (Nintendo Switch)

Kto nie zna włoskiego hydraulika Mario? Ta postać stworzyła wspomnienia niejednego dorosłego dziecka. Teraz może również wziąć udział nie tylko w Twoim dzieciństwie, ale również w imprezie sylwestrowej.

Wraz ze swoimi towarzyszami stawiasz czoła najpopularniejszym postaciom spod szyldu Nintendo na pełnych atrakcji torach gokartowych.
Nic tak nie uatrakcyjnia zabawy jak zdrowa rywalizacja! Co więcej, w trakcie grania w Mario Kart liczą się nie tylko umiejętności, ale również szczęście. To jaki power-up wylosujesz, może mieć istotny wpływ na finalny ranking. Na jednej konsoli mogą zagrać nawet 4 osoby, a w standardzie na
Nintendo Switch otrzymujesz dwa pady.

Wiedza to potęga (PS4/PS5)

Imprezowe gry wideo to także quizy. Lubicie taką rywalizację? Oglądaliście kiedyś Milionerów w telewizji (Rosiu to nawet kiedyś brał udział!)? Teraz każde z Was może się wcielić w uczestnika teleturnieju, zbierając punkty i odpowiadając na trudne pytania z różnorakich dziedzin. W zabawie może wziąć udział każdy, kto pobierze aplikację na smartfon. Odpowiedzi zaznaczycie w aplikacji. Ta gra może być przyjemnym urozmaiceniem sylwestrowego wieczoru.

Tetris (wieloplatformowy)

Absolutny Klasyk przez wielkie K, który znają nie tylko gracze. To wielopokoleniowe dzieło zapisało się w dziejach popkultury, dzięki swojej prostocie oraz szybkości rozgrywki. W nowych odsłonach wielu graczy może rywalizować między sobą na jednym urządzeniu.

W obecnej wersji Tetris to nie tylko zbijanie bloczków, ale też układanie przeszkód dla swojego rywala. Ta gra towarzyszyła mi i moim gościom na wielu imprezach i zawsze łączyło się to z dobrą zabawą. Na jednej konsoli mogę ze sobą zagrać dwaj użytkownicy, ale to nie powinno stanowić problemu. Czemu bowiem nie zorganizować mistrzostw?

Just Dance (wieloplatformowy)

Były logiczne imprezowe gry wideo, były gry ze śpiewaniem. Przyszedł wic czas, by rozruszać nie tylko struny głosowe i mózg, ale również resztę ciała. To kolejna gra, do której potrzebujesz smartfona, który tym razem za pomocą żyroskopu oraz kamerki zarejestruje Twoje ruchy. Kto umie tańczyć – pozna nowe
ruchy. A kto ma słabszą motorykę, będzie miał okazję na powygłupianie się ze znajomymi.

Udostępnij: Pomysł na domówkę w sylwestra? Imprezowe gry wideo

Dodano do koszyka.

zamknij
informacje o cookies - Na naszej stronie stosujemy pliki cookies. Korzystanie z orange.pl bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza,
że pliki cookies będą zamieszczane w Twoim urządzeniu. dowiedz się więcej