Odpowiedzialny biznes

Doświadczony profesor Smuda

11 czerwca 2013

Doświadczony profesor Smuda

Nastały powroty trenerów. Jose Murinho wraca do Chelsea, Franciszek Smuda będzie po dziesięciu latach ponownie prowadził Wisłę Kraków. O ile ten pierwszy zawsze powtarzał, że na Wyspy powróci, tak ten drugi kilkakrotnie zarzekał się, że Wisły trenował nie będzie.

Smuda jest niezwykle doświadczonym trenerem. Ma wyśmienity warsztat z połowy lat 90-tych, który właśnie w tamtych czasach jedynie się sprawdzał. To wtedy trzykrotnie zdobył mistrzostwo Polski. Co nowego może wnieść do zbudowania Wisły Kraków, kiedy futbol wkroczył w XXI wiek? … Te trzy kropki to efekt mojego zastanowienia. I tak skróciłem długość tych kropek, bo w innym razie cały wpis składałby się tylko z tychże znaków. Może charyzmę? Może chęć walki? Nie byłbym pewny, czy to wystarczy. Zresztą, cóż to nowego?

/media/8/1/d/f/9/676c0c284458232da3dc7e722a829535ac1.jpg

Powracając do doświadczenia. Zapomniałbym o jego rozdziale w reprezentacji narodowej. Franciszek Smuda budował polską drużynę na Euro 2012. Budował i budował. Ustawiał konstrukcje równolegle z budową stadionów na mistrzostwa. Budował dalej, i budował. Stadiony powstały. Co w końcu zbudował Smuda? Remis z Grecją, Rosją i porażkę z Czechami.

Zawsze chętnie słuchałem Franciszka Smudę na konferencjach prasowych. Nigdy nie rozumiałem jego wypowiedzi.

Powrót tak doświadczonego trenera cieszy mnie z jednego powodu. Ekstraklasa w przyszłym sezonie będzie jeszcze ciekawszym kabaretem. Brakowało mi tych konferencji, od wczoraj już wiem, że nie przepuszczę żadnych wypowiedzi po meczach Wisły. Ciekawe czy Franz będzie ubierał garnitur na mecz czy będzie stał przy linii w dresiku Wisły? W końcu powraca logo Białej Gwiazdy.

Jeszcze do rozpoczęcia nowego sezonu daleko, a ja dziś przewiduję, że Jose Murinho wywalczy co najmniej jedną koronę, Franz zbierze kolejne doświadczenie.

Udostępnij: Doświadczony profesor Smuda

Odpowiedzialny biznes

Pożegnanie z Europą

24 lutego 2012

Pożegnanie z Europą

Nastały powroty trenerów. Jose Murinho wraca do Chelsea, Franciszek Smuda będzie po dziesięciu latach ponownie prowadził Wisłę Kraków. O ile ten pierwszy zawsze powtarzał, że na Wyspy powróci, tak ten drugi kilkakrotnie zarzekał się, że Wisły trenował nie będzie.

Smuda jest niezwykle doświadczonym trenerem. Ma wyśmienity warsztat z połowy lat 90-tych, który właśnie w tamtych czasach jedynie się sprawdzał. To wtedy trzykrotnie zdobył mistrzostwo Polski. Co nowego może wnieść do zbudowania Wisły Kraków, kiedy futbol wkroczył w XXI wiek? … Te trzy kropki to efekt mojego zastanowienia. I tak skróciłem długość tych kropek, bo w innym razie cały wpis składałby się tylko z tychże znaków. Może charyzmę? Może chęć walki? Nie byłbym pewny, czy to wystarczy. Zresztą, cóż to nowego?

/media/8/1/d/f/9/676c0c284458232da3dc7e722a829535ac1.jpg

Powracając do doświadczenia. Zapomniałbym o jego rozdziale w reprezentacji narodowej. Franciszek Smuda budował polską drużynę na Euro 2012. Budował i budował. Ustawiał konstrukcje równolegle z budową stadionów na mistrzostwa. Budował dalej, i budował. Stadiony powstały. Co w końcu zbudował Smuda? Remis z Grecją, Rosją i porażkę z Czechami.

Zawsze chętnie słuchałem Franciszka Smudę na konferencjach prasowych. Nigdy nie rozumiałem jego wypowiedzi.

Powrót tak doświadczonego trenera cieszy mnie z jednego powodu. Ekstraklasa w przyszłym sezonie będzie jeszcze ciekawszym kabaretem. Brakowało mi tych konferencji, od wczoraj już wiem, że nie przepuszczę żadnych wypowiedzi po meczach Wisły. Ciekawe czy Franz będzie ubierał garnitur na mecz czy będzie stał przy linii w dresiku Wisły? W końcu powraca logo Białej Gwiazdy.

Jeszcze do rozpoczęcia nowego sezonu daleko, a ja dziś przewiduję, że Jose Murinho wywalczy co najmniej jedną koronę, Franz zbierze kolejne doświadczenie.

Udostępnij: Pożegnanie z Europą

Odpowiedzialny biznes

Trzy setki

17 lutego 2012

Trzy setki

Znam pewnego prezesa, który powiedział, że jego rekord na setkę to trzy sekundy: raz … dwa… trzy. Wczoraj widzieliśmy równie błyskawiczne trzy setki  – niestety wszystkie zmarnowane. Pierwszą zmarnował na Łazienkowskiej Żyro i wtedy kibice zakrzyknęli – a gdyby to był doświadczony Ljuboja byłoby 1 do 0. Niestety nawet doświadczeni się mylą i Serb godzinę później nie dał rady marnując kolejną ważną setkę. Trzecią już na Reymonta zmarnował Garguła a też mogło być 1 do 0. Jak się skończyło wczoraj wszyscy widzieli.

Jak oglądałem te mecze to powiem, że zabrakło nam szczęścia i Legii i Wiśle. Byłem jednak naprawdę zbudowany tym, że oba polskie zespoły po długiej przerwie zimowej nie wyglądają jakby jeszcze spały. Ta gra sie kleiła i gdyby nie pechowy karny plus czerwona kartka na Reymonta  oraz więcej doświadczenia na Łazienkowskiej mielibyśmy zupełnie inne wyniki. Jednak dziś nie ma co rozpaczać bo choć remisy na własnym stadionie nie należą do dobrych wyników, to jednak mamy spore szanse w rewanżach.

Legia przed wyjazdem do Moskwy na mecz ze Spartakiem też nie była faworytem i też u siebie zremisowała 2 do 2. Choć statystyka klubowych pojedynków polsko-portugalskich jest miażdżąca (nigdy ich nie przeszliśmy w pucharach) to statystyka nie gra a na boisku może większe doświadczenie wykazali Portugalczycy, może wieksze umiejętności techniczne – dominowali jednak Polacy. W drugim meczu mocno międzynarodowa Wisła (tylko dwóch Polaków na boisku) też pokazała charakter i gdy w Liege będzie 11 na 11 wynik pozostaje kwestia otwartą. Pokazaliśmy jedno – nieprzypadkowo gramy wiosną w Lidze Europy.

Udostępnij: Trzy setki

Odpowiedzialny biznes

Baye Djiby Fall – bohater Wisły Kraków

15 grudnia 2011

Baye Djiby Fall – bohater Wisły Kraków

Baye Djiby Fall  – Senegalczyk z Odense wyrównał w 93 minucie meczu z Fulham i pozbawił Londyńczyków szans na grę w fazie pucharowej Ligi Europejskiej. Tym samym awansowała Wisła Kraków. Mieliśmy pierwszy raz w historii dwie drużyny w fazie grupowej Ligi Europejskiej. Teraz mamy po raz pierwszy w historii dwa zespoły w fazie pucharowej. Ciekawe co w przyszłym roku czeka nas „po raz pierwszy w historii”.

Tego „cudu” w Londynie by jednak nie było gdyby nie wczorajsze zwycięstwo Wisły nad liderem grupy – Tweente i wcześniejszych wygranych na wyjeździe z Odense i u siebie z Fulham. Wisła podniosła się z kolan po fatalnym początku kiedy przegrali u siebie z Duńczykami a później na wyjeździe FC Twente. Po tych dwóch meczach już niemal wszyscy – ja też – położyli krzyżyk na Białej Gwieździe. Wczoraj wieczorem pokazała ona, że potrafi grać do końca i dlatego zajaśniala wieczorem bardzo jasno.

Nie tylko dla kibiców Wisły, oczekiwanie i wielka radość na Reymonta.

Udostępnij: Baye Djiby Fall – bohater Wisły Kraków

Odpowiedzialny biznes

Puchar jest nasz

4 listopada 2011

Puchar jest nasz

…tak śpiewało wczoraj na Łazienkowskiej ponad 30 000 widzów, czyli praktycznie pierwszy raz w historii komplet na meczu Legii Warszawa. Oczywiście do pucharu droga daleka – niemniej sukces już dziś duży, bo na dwa mecze przed zakończeniem rozgrywek w fazie grupowej stołeczni mają miejsce w fazie pucharowej. Teraz czeka walka tylko o pierwsze miejsce w grupie. Szkoda, że tego meczu nie mogli oglądać widzowie w telewizji otwartej, skazani na w sumie „masochostyczne” doznania podczas meczu Fulham -Wisła 4:1, który to wynik mówi sam za siebie.  Wisła, żegna się definitywnie z Ligą Europejską, a Legia kroczy tą samą drogą, którą w zeszłym roku szedł Lech Poznań.

Można więc powiedzieć, że coś w tej polskiej piłce drgnęło, że na pięknych nowych stadionach zasiada po kilkadziesiąt tysięcy widzów, którzy widzą, że ich drużyny nie kładą sie przed każdym rywalem i nie wychodzą przeciwko nim na „glinianych” nogach. Lech miał w zeszłym roku w grupie bardziej utytułowanych rywali, ale Legia choć ma z pewnością piłkarsko wcale nie gorszych. Obie drużyny łaczy też to, że ledwo ledwo dostały się do fazy grupowej. Pamiętamy męki stołecznych z Gaziantesporem i niemal cud w Moskwie, który dał im awans kosztem faworyzowanego Spartaka Moskwa.  Tak samo rok temu Lech odprawił faworyzowany Dnipro Dniepropietrowsk, ale wcześniej dopiero w rzutach karnych wyeliminował Inter Baku – gdyby Lechici strzelali wtedy gorzej, zamiast wielkiej fiesty i podziwu piłkarskiej Polski, staliby się pośmiewiskiem. Teraz Legia musi pamietać o innej analogii. Blisko rok temu Lech trafił na Bragę myśląc, że to rywal do ogrania i okazało się, że jednak zdecydowanie nie. W dodatku ten mało znany rywal trafił aż do Finału Ligi Europejskiej. Na kogo trafi Legia, zobaczymy dopiero za parę tygodni.

Udostępnij: Puchar jest nasz

Dodano do koszyka.

zamknij
informacje o cookies - Na naszej stronie stosujemy pliki cookies. Korzystanie z orange.pl bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza,
że pliki cookies będą zamieszczane w Twoim urządzeniu. dowiedz się więcej