Fałszywe inwestycje to motyw internetowego oszustwa znany od co najmniej kilku lat. Przyznam się Wam - myślałem, że ten temat stał się tak pospolity i wszechobecny, że ludzie przestali się na niego łapać. Niestety. Nie przestali.
"Kliknęła link na portalu społecznościowym i uruchomiła lawinę. 34-latka straciła ponad 100 tys. zł" - przeczytałem w mediach i już wiedziałem, że warto znów przypomnieć na co i dlaczego warto uważać.
Podejrzane reklamy na Facebooku i nie tylko
Zaczyna się na najpopularniejszym serwisie społecznościowym. W ostatnim czasie to bezdyskusyjnie najczęściej używane źródło "leadów" do stron, prowadzonych przez oszustów. Choć - to akurat świeża sprawa z dzisiaj - pojawiają się również reklamy na TikToku.
Jak wygląda treść takich reklam? Jest emocjonalna i epatuje bogactwem. Oczywiście tym bogactwem, które stanie się Twoim udziałem, gdy dasz się przekonać do sięgnięcia do kieszeni. Może to być zwykły, nieistniejący i anonimowy człowiek. Swego czasu takie oszustwa opisywały kasjerkę z dyskontu, czy nawet pracownicę seksualną, które dzięki inwestycji mogły rzucić nielubianą robotę. Regularnie zdarzają się też odniesienia do celebrytów, nierzadko wzbogacone fotomontażami z wyprowadzania takiej osoby w kajdankach, bo "zdradziła sekretną metodę zarobku!". No i sugestia zarobku na "zasobach naturalnych kraju" pod szyldem Baltic Pipe, czy - ostatnio rzadziej - Orlenu.
Na czym polega oszustwo na fałszywe inwestycje
"Zażądano od niej numeru telefonu i e-maila, które wpisała. Następnie skontaktowali się z nią telefonicznie fałszywi doradcy inwestycyjni, którzy oferowali kobiecie pomoc i opiekę przy dokonywaniu poszczególnych inwestycji" - czytamy w artykule.
Ten schemat według moich obserwacji używany jest rzadziej, wymaga bowiem socjotechnicznej sprawności i utrzymania koncentracji przez oszusta. W opisywanym w gazecie przypadku rozmówca był na tyle przekonujący, że ofiara wpłaciła ponad 100 tys. zł. Gdy zmieniła zdanie i chciała wypłacić pieniądze, okazało się, że... w tym celu musi wpłacić kolejne. Gdy zorientowała się, że to oszustwo było już za późno.
Drugi motyw rozpoczyna się od podania numeru telefonu i oddzwonienia przez napastnika do ofiary. Różnica polega na tym, że w kolejnym kroku dzwoniący prosi o zainstalowanie "specjalnego oprogramowania inwestycyjnego", które okazuje się aplikacją zdalnego pulpitu. Jeśli ofiara da się przekonać - jej komputer przestaje być jej komputerem. A napastnik ma dostęp do wszystkiego. Loginów, haseł, ruchu sieciowego, aktywności związanej z e-bankowością... Wszystkiego.
Jak nie dać się oszukać
Nie ufaj takim propozycjom. Po prostu. Załóż, że wszelkie tego typu reklamy to fałszywe inwestycje. Wyrób w sobie brak zaufania zawsze, gdy ktoś chce Twojej gotówki. Nie wpłacaj pieniędzy na podejrzanych stronach, a najlepiej w ogóle wpłacaj je tylko na stronach banków i znanych sklepów.
No i nie instaluj oprogramowania, które podaje Ci random z sieci...
Komentarze