Jeśli jakieś dziecko urodziło podczas pierwszej konferencji Confidence, gromadzącej specjalistów ds. bezpieczeństwa z całej Europy, to za rok będzie już mogło oficjalnie napić się piwa :) W miniony poniedziałek i wtorek miała miejsce już 17. edycja konferencji Confidence. To najstarsza i największa tego typu impreza w Polsce i jedna z najpopularniejszych w Europie.
Tym razem przeszło 1100 uczestników konferencji spotkało się w krakowskim Muzeum Lotnictwa Polskiego. W miejscu absolutnie wyjątkowym, zarówno ze względu na okoliczne błonia pełne historii nie tylko naszego lotnictwa, jak i wypełnione eksponatami wnętrza. Widziałem już sporo konferencji, ale po raz pierwszy oglądałem wystąpienia w sali, gdzie nawet z sufitu zwieszały się prawdziwe, zawieszone na mocnych linach samoloty.
Kiedyś to wszystko runie
Impreza tego typu to ogromne przedsięwzięcie logistyczne. Tegoroczny Confidence to trzy - a w zasadzie cztery, licząc Community Corner - ścieżki tematyczne. Z tematami zarówno wysokopoziomowymi (nie zabrakło oczywiście odmienianego przez wszystkie przypadki RODO), jak i głęboko technicznymi, które rozumiało pewnie góra 10 procent gości konferencji. Ze względu na gości z Europy dominującym językiem prelekcji podczas Confidence jest angielski, prezentacje po polsku są rzadkością. A co najbardziej zapamiętałem? W skrócie można powiedzieć, że - jak zwykle - jest strasznie. Jest źle, będzie jeszcze gorzej, internet rozpycha się w każdym aspekcie naszego życia i nikt nie zdaje sobie tak naprawdę sprawy, co się stanie jak to wszystko z hukiem runie.
Konie trojańskie implementowane sprzętowo, np. w procesorach, już na etapie projektowania, to nie science fiction, to fakty. Co gorsza, ich wykrycie jest albo bardzo trudne (konieczność rozpuszczenie w odpowiedni sposób obudowy, sprawdzania pod mikroskopem warstwa po warstwie i porównywania z chipem wzorcowym) albo bardzo drogie. Albo jedno i drugie. A jeśli nie mamy pewności, czy sprzęt jest bezpieczny, to czy można na jego bazie zbudować bezpieczne oprogramowanie?
Karty do systemów kontroli dostępu (do biura albo pokoju hotelowego)? W sytuacji, gdy producenci idą na łatwiznę (a klucze szyfrujące są absurdalnie proste albo można je znaleźć w sieci) i na ilość, sklonowanie karty, a nawet stworzenie "master key" do wszystkich pokoi we wszystkich hotelach obsługiwanych przez konkretny system jest dla fachowca trywialnie proste. Pytanie brzmi do ilu takich fachowców mają dostęp "offline'owi" przestępcy? Czy na pewno żaden z nich nie da się kupić?
Prywatność? Jaka prywatność?
Zastanów się, czy wszystko musisz podpinać do internetu? Dzisiejsza sieć daje nieprzebrane możliwości wyszukiwania danych o potencjalnej ofierze (tzw. OSINT, Open Source Intelligence). Znaczna większość z nas nie zdaje sobie sprawy, ile informacji o nas jest łatwo i ogólnie dostępnych. Sami nic nie wrzucamy? Cóż, nasza prywatność nie zależy tylko od nas. Nawet jeśli my gardzimy mediami społecznościowymi, mamy szereg znajomych, którzy o nas piszą, robią z nami zdjęcia, tagują, opisują... A kolejnym krokiem przestępcy może być np. dedykowany phishing na sieć naszego pracodawcy. Nie trzeba przełamać zabezpieczeń w setkach komputerów. Wystarczy jeden, a - jak dowodzą doświadczenia firm, przeprowadzających socjotechniczne testy penetracyjne - zawsze przynajmniej jedna osoba złapie się na phishing, podając swój login i hasło.
To tylko kilka przykładów z tej trwającej dwa dni imprezy, pełnej jak zwykle bardzo interesujących treści. Mnie wniosek nasuwa się jeden, trawestując nieco granego przez Bogusława Lindę majora Kellera z filmu "Demony Wojny wg. Goyi".
- To jest wojna! Musicie myśleć, co klikacie i piszecie w sieci, albo nie przeżyjecie.
Komentarze
Na terenie obecnego krakowskiego Muzeum Lotnictwa Polskiego została zaorana moja „dzika” działka 😉 Ale nie mam żadnego żalu, bo na tamte lata, była „nie/może legalna” 😉
OdpowiedzW temacie bezpieczeństwa – bez człowieka, czego mamy szukać w „człowieczeństwie”???
No a nie mówiłem. Kiedy Piotrowi napisałem, że nawet te kamery do wjezdzania na parking to też inwigilacja to się „uniósł” zdeczko. A tu, proszę nie trzeba daleko szukać… pytanie co teraz z tym zrobić. RODO boją się Ci co uczciwi i mało szkodliwi, a ci co się powinni bać, mają to gdzieś… Potrzeba więcej zabezpieczeń i podstawowych punktów bezpieczeństwa … a i tak jest latwo nas śledzić, podsłuchiwać i kraść od nas danych … masakra, totalna masakra.
Odpowiedz