Południowo-zachodni kraniec Polski to miejsce, które od dzisiaj będzie mi się kojarzyło przede wszystkim z potężnym ładunkiem dobrej energii emitowanej przez naszych wolontariuszy. Jednym z nich jest Michał Ślemp, od kilku lat zaangażowany w przygotowanie przedstawień dla dzieci z domów dziecka. Przeczytajcie, co mówi o swoim zaangażowaniu w wolontariat.
Michał, Wasze przygotowanie jasełek dla dzieci z domu dziecka było podpatrywane przez kamerę. Jak to wyglądało?
To była nasza coroczna akcja, kamera była nowym dodatkiem. Sprawiła, że poczuliśmy się jak gwiazdy. Myślałem sobie: wow, chodzą za nami, nagrywają nas, podłączają nam mikroporty i inne cuda. To było coś zupełnie nowego, uczyliśmy się występowania przed kamerą. Ciekawie było to poczuć.
Wyglądacie bardzo naturalnie. Może dlatego, że od kilku lat działacie na scenie. Opowiedz proszę, na czym to polega?
Od 4 lat przygotowujemy jasełka dla karkonoskich domów dziecka, a pracujemy z nimi od 6 lat. Teraz w całą logistykę, przygotowania, tworzenie scenariusza, strojów, dekoracji i samą grę jest zaangażowanych około 20 osób. Co roku mamy inny scenariusz, są inni aktorzy. Zawsze staramy się zaprosić nowych ludzi, choć oczywiście jest stały skład, który się powtarza co roku. Wszyscy aktorzy to wolontariusze. Plus dzieci kilkorga z nas, które dołączyły do zespołu.
Jesteście jednym zespołem?
Pracujemy w jednym budynku w Jeleniej Górze – mamy tu 5 zespołów, robimy podobne rzeczy – odbieramy połączenia klientów biznesowych. Ale nie pracujemy ściśle wspólnie. Przygotowując spektakle skrzykujemy się, tworzymy zespół przedstawienia i dzielimy zadaniami.
Jak długo pracujecie?
Próby trwają już od 5 tygodni, czyli w sumie to będzie około 2 miesięcy pracy. Ale zazwyczaj już kiedy wszyscy wracają z wakacji, my już zaczynamy myśleć o jasełkach… Planujemy, układamy w głowie, szukamy wsparcia, kompletujemy zespół.
Wkładacie w tę pracę dużo energii i wolnego czasu. Skąd motywacja?
W trakcie przygotowań zawsze jesteśmy mocno zmęczeni. Kilkanaście razy mówimy sobie „nie ma opcji, żeby znowu to robić za rok” – tak to już jest na etapie przygotowań. Potem idziemy na scenę, widzimy uśmiechy dzieci, jak później powtarzają nasze role, śmieją się i bawią. Uśmiech, dzieci, błysk w ich oczach – to najlepsza nagroda. Największą motywacją jest finał. Po premierze wszyscy są zmęczeni, ale już wiedzą, że w następnym roku znów tam wrócimy. Mamy tam już stałe relacje, ja do dziś mam ksywkę „Rudolf” – to była moja rola w pierwszym przedstawieniu.
Jakie miejsca odwiedzacie?
Zaczynaliśmy od pojedynczych domów dziecka. Teraz współpracujemy z większością domów dziecka na terenie Karkonoszy. To 9 miejsc, około 250 dzieci. Pracujemy z nimi regularnie, nie tylko od święta.
A jakie macie plany na ten rok?
W tym roku robimy coś większego! Będzie 180 dzieci, robimy jasełka i wielką imprezę mikołajkową w dużym hotelu.
Komentarze
Kilka razy uczestniczyłem w Waszych akcjach, tzn akcjach Fundacji Orange. Każdy uśmiech dziecka jest bezcenny i daje tyle radości, że wystarcza na kilka miesięcy na przód 🙂
Odpowiedz