Znają ich w każdym domu dziecka. Pierwszy raz pomogli 8 lat temu, przywożąc stół do piłkarzyków. Teraz organizują kilkadziesiąt wolontariackich akcji rocznie i założyli własną fundację. Co zmieniła wojna w Ukrainie? Nauczyli się szyć kamizelki kuloodporne.
Piotr Karnia i Michał Ślemp są z Jeleniej Góry. Sprzedają nasze usługi. Zawsze działają razem. - Matka firma nas poznała i związała. Świetnie się uzupełniamy w pracy i jako wolontariusze - śmieją się.
Uśmiechy za piłkarzyki
Michał lubi liczby, exele i mieć wszystko poukładane - opisuje przyjaciela Piotr. - Tylko wtedy może spokojnie działać. Bycie wolontariuszem wymaga dyscypliny. Trzeba wiedzieć kiedy, co i jak chcemy zrobić. On nam to zapewnia.
- W rejonie Karkonoszy Piotr zna wszystkich i wszystko załatwi - przekonuje Michał. - Jest bezpośredni, szybko skraca dystans. Po prostu relacyjny facet. Otwiera nam każde drzwi, kiedy mamy pomysł na wolontariat.
Zaczęli pomagać 8 lat temu. Na korytarzu w pracy stał stół do gry w piłkarzyki. Wpadli na pomysł, aby go podarować dzieciakom z Domu Dziecka w Kaczorowie. Zorganizowali transport, zapakowali do samochodu i zawieźli. Było szczęście i uśmiechy. Wystarczyło dziękuję. Ruszyła lawina.
Najskuteczniej na dwa fronty
Piotr i Michał skupili się na wspieraniu 8 domów dziecka w rejonie Karkonoszy. Organizowali Jasełka, Dni Dziecka, loty szybowcem, przywozili tablety i komputery podczas pandemii Covid-19. Korzystali ze wsparcia Fundacji Orange. Zachęcali też innych. Wokół nich zebrała się grupa 30 osób.
- Mieliśmy wiele różnych pomysłów na pomaganie - mówią. Dlatego postanowili założyć własną fundację, którą nazwali „Moja Fundacja”. Dzięki działaniu „na dwa fronty” organizują nawet 20-30 akcji rocznie. Prowadzą nawet Akademię Piłkarską dla dzieci z domów dziecka.
Za swoje zaangażowanie dwa lata temu zostali wyróżnieni przez miasto Jelenią Górę tytułem „Wolontariusz roku 2020”.
Kamizelki dla żołnierzy
Kiedy wybuchła wojna w Ukrainie, od razu zaczęli organizować pomoc. Dowiedzieli się czego najpilniej potrzeba i za granty Fundacji Orange kupili jedzenie dla uchodźców. Robili zbiórki dla matek z dziećmi, które zamieszkały w hostelu w Szklarskiej Porębie. - Potrzebne było niemal wszystko. Kobiety przyjeżdżały do nas z jedna walizką w ręku - wspomina Piotr.
Nie byliby sobą, gdyby nie wymyślili kolejnych akcji. Założyli stronę www.helpforua.pl i przygotowali aplikację do koordynowania pracy wolontariuszy.
Poznali też Ukraińca Maksa, który mieszka na Dolnym Śląsku od lat i zajmuje się produkcją mebli. Ma kontakty z wojskowymi w ojczyźnie i tak urodził się wspólny pomysł - uszyjmy kamizelki kuloodporne, które są bardzo potrzebne na froncie.
Maks zrobił projekt, wolontariusze zorganizowali odpowiednie materiały a szyciem zajęły się kobiety z Ukrainy. Zrobiono 70 kamizelek. - Dostaliśmy informację, że „nasza” kamizelka uratowała życie żołnierza. Właśnie szyjemy kolejnych 160 sztuk - informuje Michał.
Każdy ma swoją historię
Dlaczego pomagają? - Każdy wolontariusz ma swoją historię, która go napędza. Pomagając innym, pomaga sobie. Cieszę się, że robię w życiu coś, co ma większy sens - przekonuje Piotr.
- Wolontariat uczy pokory. Dzięki temu jesteśmy lepszymi ludźmi. Robimy coś dla innych, nie tylko dla siebie - dodaje Michał.
Ludzie, z którymi pracujemy wiedzą, że zawsze pomożemy. To nasz największy sukces - kończą zgodnie.
***
Spotkanie z Piotrem Karnia i Michałem Ślempem jest kolejnym odcinkiem cyklu, w którym przybliżamy wolontariuszki i wolontariuszy Orange Polska zaangażowanych w pomoc naszym przyjaciołom z Ukrainy. Prawie 1 000 pracowników wspiera ponad 130 różnych inicjatyw, między innymi dzięki grantom ufundowanym przez Fundację Orange. Dodatkowo Fundacja przeznaczyła 75 grantów dla pracowników goszczących w swoich domach uchodźców z Ukrainy.
Tutaj znajdziecie sylwetki: Ani Grodeckiej, Renaty Niezabitowskiej - Gerard, Janusza Osiadły, Kasi Barys i Cezariusza Banaszka.
Komentarze
Przed takimi ludźmi zawsze chylę głowę. Gratulacje ?
Odpowiedz