Muszę szczerze przyznać Bartku, że nigdy nie byłem nadzwyczajnie szybki, za to mam bardzo dobrą kondycję. W miniony weekend podjąłem się jednak nie lada wyzwania - pobudzony przez tych wszystkich herosów z telewizji, którzy wyczyniają niebywałe rzeczy i ze swoim ciałem, i psychiką, postanowiłem złamać również swoją barierę. I tak stanąłem na starcie biegu na 20 km, by na własnej skórze poczuć dreszczyk olimpijskich emocji.
Nigdy wcześniej nie biegłem na tak długim dystansie, co było bardzo pozytywne - wystarczyło dobiec, by ustalić rekord życiowy :-) Tyle tylko, że gdy na trasie stanęło ze mną niemal 400 uczestników, nie potrafiłem oprzeć się pokusie - zacząłem się ścigać! Instynkt sportowca kazał mi wyprzedzać na potęgę, dopadać każdego na horyzoncie, przyspieszać nierozważnie, by pozostawiać kolejne osoby w tyle. Wzorem naszych wioślarek, Fularczyk i Bogackiej, wybrałem od początku jak najszybsze tempo i walkę do ostatnich chwil o obronę swojej pozycji. Nie tylko mi się to nie udało, bo na ostatnich 3 km wyprzedziło mnie pewnie z 30 osób, ale również okazało się, że zająłem dopiero 135 miejsce, choć miałem wrażenie, że ludzi przede mną było naprawdę niewiele :-) No i jeszcze to dotarcie do mety z obolałymi nogami i bez tchu... Mięśnie bolą mnie nawet teraz, gdy piszę te słowa.
A jednak jestem szczęśliwy! W sporcie jest to coś magicznego, co sprawia, że ból przeradza się w żądzę, wściekłość w nadzieję, rozczarowanie w dumę. To dlatego Fularczyk potrafiła płynąć z bólem tak długo, aż straciła kontakt z rzeczywistością. Ale medal zdobyła. To dlatego Zieliński trenował za własne pieniądze, by w końcu sięgnąć po złoto. Wreszcie - to dlatego, nawet gdy Twoje ciało odmawia posłuszeństwa, znajdujesz sposób, by je oszukać.
Nigdy zatem nie będę traktował protez Pistoriusa jako dopingu technicznego. Słyszałem argument, że jeśli okażą się one bardziej efektywne od ludzkich nóg, ludzie będą celowo sięgać po protezy. W czasach, gdy kobiety potrafią wycinać sobie palce w stopach, by być w stanie wsunąć je w „modne” buty, nie jest to wcale wykluczone. Jeśli kiedyś uda się udowodnić, że protezy dają przewagę nad nogą człowieka, z pewnością również zdołamy obliczyć, w jakim stopniu. Wówczas na potrzeby sceptyków możnaby dodawać zawodnikowi kilka „karnych” setnych sekundy. Brzmi abstrakcyjnie? Czyż nie byłaby to taka sama różnica jak, powiedzmy, w masie ciała ciężarowców, u których nawet kilkadziesiąt gramów może decydować o sukcesie, jak stało się z Zielińskim?
Coś drgnęło Bartek. Fatum, jak się na początku wydawało, po spalonych próbach Dołęgi, po odpadnięciu Jesień i Rogowskiej, odmienili Janikowski w zapasach i Bonk w podnoszeniu ciężarów. Rogowska wczoraj nie wykonała żadnej udanej próby, a w finale była jedyną Polką, bo wcześniej odpadła Monika Pyrek. Przed igrzyskami była jednak realistką:
Mamy 6 medali. Niby nieźle, ale czy taki wynik na ponad 200 sportowców i 40 milionowy kraj można uznać za zadowalający?