Bezpieczeństwo

Bądź przy dziecku, wspieraj i nie krytykuj

23 września 2021

Bądź przy dziecku, wspieraj i nie krytykuj

Wiem, powtarzam się, ale mam już dość konferencji on-line. Wiedza, którą na nich zdobywamy, jest co prawda taka sama, jak przy imprezach sprzed pandemii, jednak nic nie zastąpi kontaktu z drugim człowiekiem. Organizatorzy 15. już Międzynarodowej Konferencji „Bezpieczeństwo dzieci i młodzieży w internecie”, nazywanej potocznie Safer Internet w tym roku po raz kolejny starali się dać uczestnikom przynajmniej substytut „normalności”, z moderatorami i częścią prelegentów prowadzącymi konferencję na prawdziwej scenie. Może za rok wreszcie będzie przepięknie? Póki co chętnie podzielę się z Wami tym, co podczas tej imprezy najbardziej mnie zaciekawiło.

Przestańmy krytykować!

Śródtytuł to chyba najlepsze podsumowanie wykładu dr Lindy Papadopoulos. To dyplomowana psycholożka, członkini wyższej rangi Brytyjskiego Towarzystwa Psychologicznego, autorka i m.in. podcasterka. Jeśli będziemy ciągle krytykować dzieci i młodzież, jakie to „głupoty robią w tych internetach, tam nic mądrego nie ma!”, to nie zauważymy, gdy w ogóle przestaną z nami rozmawiać. Jasne, głównie o problemach, związanych z obecnością w sieci. Ale z drugiej strony – przecież sami narzekamy, że głównie tam spędzają czas! Sami wprowadzajmy dziecko w internet, od samego początku. Dzięki temu też będziemy czuć się bezpieczniej – bo tak naprawdę to o to chodzi – korzystając z technologii, którą sami rozpoznaliśmy.

Wojciech Orliński, dziennikarz i wykładowca akademicki, urządził nam za to wycieczkę do przeszłości. Do początków internetu, do lat 90., gdy wszedł w publiczną polemikę ze Stanisławem Lemem, twierdząc, że internet to samo dobro (i do dziś mu głupio). Gdy próg wejścia do internetu był jeszcze wysoki, a karą za pisanie głupot i mowę nienawiści było odcięcie od sieci przez uczelnianego admina. A od niego nie można się było odwołać. A co zrobić dzisiaj, gdy tak naprawdę siecią rządzą korporacje, zaczynające się na jedne z pierwszych liter alfabetu? Prelegent postulował powrót do pomysłu regulacji internetu na poziomie krajowym. To – sądząc po towarzyszących rozmowach na czacie – nie spotkało się ze zbytnią przychylnością uczestników.

Szkoła po pandemii

Pod tym hasłem pierwszego dnia zorganizowano tradycyjną już podczas Safer Internet debatę. Jako ojciec uczniów szkoły podstawowej i technikum zdecydowanie przychylam się do opinii dr Marzeny Żylińskiej, neurodydaktyczyki, autorki m.in. książki „Neurodydaktyka. Nauczanie i uczenie się przyjazne mózgowi”:

Technologie to nie jest innowacja! My po prostu przenieśliśmy szkołę pruską, model szkoły podawczej, do internetu! Nie zmieniło się nic, poza tym, że zamiast słuchać nauczyciela w szkole, uczniowie robili to przed komputerem.

Nic dodać, nic ująć.

Technologie w większości przypadków nie pomogły. Ba! Zabrały kluczowe dla pracy w dużych grupach relacje. A można było nad tym pomyśleć wcześniej! Dr Karol Jachymek z Uniwersytetu SWPS przypomniał, że mimo, iż XXI wiek trwa już od dawna, od wielu lat cały czas wahamy się czy to aby na pewno już pora (!), by wprowadzać nowe technologie do szkoły!

Safer Internet w skrócie

Ze sporej części wykładów zapamiętałem krótkie hasła. M.in. dlatego, że gdybym pisał o wszystkim, ten tekst byłby strasznie długi 🙂 Agnieszka Mulak opowiadała o nowojorskiej szkole Quest to Learn, uczącej wyłącznie przez gry (z podobnymi wynikami egzaminów, ale zaangażowaniem uczniów o rząd wielkości większym, niż w „zwykłych” szkołach). Stephanie Faechner namawiała, by dla naszego dobrostanu psychicznego wyciszać powiadomienia w smartfonowych aplikacjach. Świetny jak zawsze dr Jacek Pyżalski mówił o metaanalizach dotyczących cyberprzemocy (co ciekawe, coraz częściej młodzież w badaniach przyznaje, że fizyczne w szkole gnębienie jest gorsze niż to w sieci!).

A wiecie, że o ile dzieci w wieku 7-10 lat zgłaszają (rodzicom lub wychowawcom) 80% niepokojących sytuacji, dotyczących przemocy w szkole, to w grupie 11-13 ten odsetek spada do zaledwie 55,4%? Dlaczego? Bo boją się, że nauczyciel nie potraktuje ich poważnie. Co gorsza, że przylgnie do nich łatka „kapusia”. O tym opowiadali twórcy aplikacji ReSQL – skrojonego pod konkretną szkołę rozwiązania pozwalającego na łatwe zgłaszanie przypadków przemocy. A może też dlatego, że – jak wynika z badań, prezentowanych przez mojego niedawnego kolegę z bloga (a wciąż z pracy) Bartka Kuczyńskiego – zaledwie 44% uczniów ufa nauczycielom na tyle, by im się zwierzyć? Tyle dobrego, że druga strona zdaje sobie tego sprawę i wśród nauczycielskich planów podniesienia kompetencji na pierwszym miejscu jest psychologia (38%), na drugim zaś – umiejętności rozwiązywania konfliktów.

Rodzicu, bądź przy dziecku!

Wśród młodzieży zdarzają się też tacy, którzy podejmują zachowań ocierających się o przestępstwo. O nich opowiadał Adam Lange. Dlaczego to robią? Bo internet daje złudne poczucie bezkarności i anonimowości. I o ile jedni poprzestaną na przejmowaniu kont rówieśników (oby wyłącznie „dla beki”) to znajdą się tacy, którzy włamią się do sieci szpitala. A to już – wybaczcie kolokwializm – śmierdzi kryminałem.

Z wykładu Ewy Dziemidowicz najbardziej zapadły mi w pamięć liczby. Niezadowolonych ze swojego ciała jest 17% nastolatków. „Czasem jest mi wstyd, że tak wyglądam” – z tym zgadza się 18%, ale wśród ofiar hejtu – już 29%. 9 na 100 nastolatków nienawidzi swojego ciała. Jak sądzicie, czy to efekt kultu „ideałów z Instagrama”?

A poza tym, my tu gadu gadu o dzieciach, a tymczasem 26% dorosłych kobiet i 40% (!) mężyczyzn udostępnia swoje nagie zdjęcia! Może to po prostu – jak zasugerowała Martyna Różycka – nowa rzeczywistość, signum temporis?

Na koniec porozmawialiśmy jeszcze (uczestnicy też, dzięki czatowi) o nominowanym do Głównej Nagrody Jury podczas festiwalu w Sundance dokumencie „Influencer. W pogoni za lajkami”. Opinie na temat życia influencera wśród uczestników konferencji Safer Internet bywały skrajnie odmienne. Dla mnie to film smutny, pokazujący pustkę w życiu młodzieży. Zarówno tej goniącej za like’ami, jak i tak drugiej, „wielbiącej” influencerów w zasadzie… nie wiadomo za co? Mam jednak wrażenie, że w jednym wszyscy się zgodziliśmy. Rodzicu, jeśli obawiasz się czegokolwiek, co Twoje dziecko może zrobić w sieci, to po prostu przy nim bądź! Wspieraj, nie wyśmiewaj, nie krytykuj. Spraw by ufało Tobie i ludziom, którymi się otacza.

W sumie, czy to naprawdę tyczy tylko internetu?

Udostępnij: Bądź przy dziecku, wspieraj i nie krytykuj

Bezpieczeństwo

Tylko i aż 0,64% ryzykantów

16 września 2021

Tylko i aż 0,64% ryzykantów

Sieciowi przestępcy potrafią nawet mnie czasami zaskoczyć. I nie chodzi o ich nowe, wyrafinowane techniki oszustw – tu akurat wszyscy w CERT Orange Polska mamy otwarte umysły i spodziewamy się wszystkiego. Ale powrót do pomysłów na phishing starych, siermiężnych i – wydawać by się mogło – do bólu ogranych?

Spójrzcie na tego maila i zastanówcie się, czy wszystko jest z nim w porządku:

Zastanowiliście się już, macie parę pomysłów? Ja już na pierwszy rzut oka widzę przynajmniej cztery elementy, wprowadzające dysonans. Nie będę zatem powoli wprowadzał Was w dramatyczną atmosferę, bo przecież – na litość! – ten mail śmi… tzn. pachnie niezbyt szlachetnym zapachem prostackiego phishingu. Tymczasem na nieco ponad 2500 takich maili, które „zapodziały” się w naszej sieci, 16 osób kliknęło w link! Na szczęście nie zobaczyło takiego ekranu:

tylko ostrzeżenie z CyberTarczy, że byli bliscy dania się oszukać przez phishing.

Tylko 16, czy aż 16?

16 na 2500. 0,64%. Tylko tyle, czy aż tyle? Faktycznie tak nikły odsetek dowodzi, że akurat ten wektor ataku faktycznie już się internautom opatrzył. Na bardziej wyrafinowane socjotechniczny phishing potrafi się złapać nawet kilkanaście procent osób! Co więcej, to wyniki badań, dotyczących ransomware. Zakładając 10 tysięcy wysłanych maili i nawet 10-procentową skuteczność, mamy 1000 osób, od których przestępcy będą chcieli załóżmy po 1000 dolarów w bitcoinach. Z tej grupy zapłaci 20% (dlaczego tyle? – przeczytajcie relację z konferencji Confidence) czyli mamy 200 tysięcy dolarów.

„Gdzie 200 tysięcy dolarów, a gdzie głupie 16 loginów i haseł?! Co to w ogóle za porównanie!”. Pewnie znajdzie się wśród Was parę osób, które tak pomyśli. I nawet się z nimi zgodzę, ale… nie do końca. Każdy sposób, który działa – jest dobry. 16 osób, które kliknęły w tego maila to 16 przejętych kont np. Mój Orange, ale też wszelkich innych, do których używacie takich samych haseł. W tej sytuacji wyjątkowa nieostrożność może doprowadzić do utraty dostępu do konta pocztowego, do serwisów społecznościowych, a nawet (błagam, nie robicie tak, prawda?) do banku.

W całej tej sytuacji zobaczyłem jednak nawet nie promyk, ale całkiem wyraźne ognisko nadziei. Z formularza na stronie CERT Orange Polska dostaliśmy co najmniej kilkanaście pytań, trochę trafiło służbowym mailem, kilka dostałem nawet ja od znajomych. Każdy wysyłał nam screenshota tego maila z pytaniem: „Ej, to chyba nie Wasze, co? Wygląda jak phishing!”. Super sprawa! I choć nie będę chwalił dnia, bo w tej materii słońce nigdy nie zajdzie, ta sytuacja natchnęła mnie sporym optymizmem. Przestajemy robić pewne rzeczy automatycznie, decydujemy się na poświęcenie chwili i nawet szybką, „po łebkach” analizę tego, co do nas dotarło. I co jeszcze lepsze – nie mając pewności, piszemy do CERTu z prośbą o potwierdzenie.

Wspaniała sprawa, jestem z Was dumny, bo widzę, że moja robota ma sens.

Wpadniecie na Safer Internet?

Macie jakieś plany na początek przyszłego tygodnia? Interesuje Was tematyka bezpieczeństwa dzieci w internecie? Możecie sobie pozwolić na przynajmniej zerkanie (i słuchanie) konferencji online przez kilka godzin w poniedziałek i wtorek? Jeśli na wszystkie te pytanie odpowiedzieliście pozytywnie, polecam Wam zarejestrowanie się na 15. międzynarodową konferencję „Bezpieczeństwo dzieci i młodzieży w internecie”, potocznie nazywaną Safer Internet, której głównym partnerem od początku jest Fundacja Orange. Sam jestem jej gościem (kilka razy z prezentacją) od przeszło dekady i za każdy razem trafiałem na sporo bardzo ciekawych i wartościowych treści. Warto „skorzystać z pandemii”, jakby to dziwnie nie zabrzmiało. W przypadku konferencji stacjonarnej liczba miejsc jest siłą rzeczy ograniczona i trafiają na nie osoby zajmujące się zawodowo edukacją, czy ogólnie sprawami młodzieży. Naprawdę warto, a ja – już tradycyjnie – za tydzień opiszę na blogu moje wrażenia.

Udostępnij: Tylko i aż 0,64% ryzykantów

Bezpieczeństwo

Dzieci rzucone na głęboką wodę

1 października 2020

Dzieci rzucone na głęboką wodę

Gdy nadchodzi wczesna jesień, niemal każdy tydzień to bezpieczniacka konferencja. Nie ma przebacz, nawet w pandemii. O ile o tych bardziej profesjonalnych, Confidence i Security Case, pisałem już na stronie CERT Orange Polska, z Wami chciałem się podzielić spostrzeżeniami z tej bliskiej większości z nas. To odbywająca się w tym roku już po raz 14. Międzynarodowa Konferencja „Bezpieczeństwo dzieci i młodzieży w internecie”, potocznie określany od nazwy organizującego ją ciała, „Safer Internet”.

Lizanie lizaka przez papierek

Czy Wy w swojej pracy też bierzecie udział w takich imprezach? Czy podobnie jak ja myśleliście sobie na początku, że to w sumie fajna sprawa – konferencja w szortach i w t-shircie. Gdy nadeszła trzecia konferencja, doszedłem do wniosku, że to jednak totalnie nie to. Siłą tego typu eventów jest bezpośredni kontakt, pogadanie w kuluarach, zaczepienie prelegenta i wspólne wypicie kawy przy ciekawej dyskusji… Oglądanie ich na Youtubie jest bliskie lizaniu lizaka przez papierek. Może nieco lepsze, bo jednak jakąś korzyść z tego mamy. Jednak skupienie się na treści w warunkach home office jest sporym wyzwaniem.

Konferencja o pandemii (w pewnym sensie)

Coś jednak zdołałem usłyszeć, zapisać i zapamiętać. Jak należało się spodziewać głównym motywem imprezy był właśnie koronawirus. Choć akurat na keynote organizatorzy wybrali show Macieja Budzicha, opowiadającego o hejcie i kryzysach w sieci. Mediafun, jego wiedza, doświadczenie w sieci i charyzma sprawiają, że każda jego prelekcja jest „samograjem” i nie inaczej było teraz. Ciężko było się oderwać.

Potem zrobiło się „wirusowo”, ale wcale nie mniej ciekawie. Nauczyciele z Niemiec i Polski dzielili się np. pomysłami na radzenie sobie z lekcjami online. Tu największe wrażenie zrobił na mnie Alexander Weller z Friedensschule Schwäbisch Gmünd. Rozebrał na czynniki pierwsze cały proces zdalnego nauczania – zarówno komponenty online, jak i offline, włącznie ze statusem majątkowym rodziny dziecka i potencjalnym wykluczeniem cyfrowym. Kawał świetnej roboty.

Nie będzie świata bez technologii

Nie zabrakło też rozmów o tym, jak wzrost czasu (!) spędzanego przez dzieci online przekłada się na ich ekspozycję na potencjalne ryzyka w sieci. Przyznam szczerze, że akurat w tym kontekście się nad tym nie zastanawiałem. Tymczasem faktycznie dłuższy czas w internecie to więcej fake newsów, problem radykalizacji, większe oderwanie od grupy rówieśniczej i przeniesienie relacji w tryb online, czy wreszcie w ogóle więcej czasu ekranowego, niż standardowo dopuszczalibyśmy dla naszych dzieci. Sami w szale koronawirusowego home-office i ogarnięcia domowej szkoły, rzuciliśmy dzieci na głęboką wodę. Nie da się szczegółowo opisać spostrzeżeń, czy uwag ekspertów. W moim odczuciu jedno jest jednak pewne – nie możemy pójść na łatwiznę i „oddać sieci” czasu, który to my powinniśmy spędzić z pociechami. No i pamiętać, że to technologie są dla nas, a nie my dla nich. Nie bójmy się ich, oswajajmy je, bo czas pandemii ostatecznie udowodnił, że świata bez technologii już nie będzie.

Kolejne kroki do nowoczesności?

Konferencja to jedno, ja prywatnie liczę, że „tempus covidus” spowoduje, że szkoły na dobre nie tylko otworzą się przed technologiami, ale też dostosują do nich program nauczania. Niestety teraz w dotarciu do młodzieży z kwestiami cyberbezpieczeństwa, nauki fact-checkingu, socjotechniki, czy phishingu, możemy liczyć tylko na dobrą wolę nauczycieli pasjonatów. Gdyby to się udało, byłoby jak dla mnie osiągnięciem na miarę wprowadzenia platform do zdalnego nauczania. Jak sądzicie – realne? Kiedy?

Udostępnij: Dzieci rzucone na głęboką wodę

Bezpieczeństwo

Safer Internet po raz 13.

19 września 2019

Safer Internet po raz 13.

13 lat. To kawał czasu nawet patrząc przez pryzmat życia, a co dopiero cyfrowego świata i nowoczesnych technologii. Pierwsza edycja konferencji Międzynarodowej Konferencję „Bezpieczeństwo dzieci i młodzieży w internecie”, określanej potocznie jako Safer Internet, miała miejsce, gdy przychodził na świat mój starszy syn, który w tym roku kończy szkołę podstawową!

Garść cyber-historii

Ja akurat na Safer Internet przyszedłem po raz 10., tym niemniej mam okazję obserwować, jak przez lata ewoluowało spojrzenie nauczycieli i fachowców, zajmujących się bezpieczeństwem dzieci, na cyfrowe zagrożenia. A zmiana jest gigantyczna. Choćby dlatego, że w 2006 roku, gdy Safer Internet odbył się po raz pierwszy, nikt nie myślał nawet o systemie Android, którego pierwsza wersja, Apple Pie, miała premierę 23 września 2008! Smartfony, tablety – w życiu! O Facebooku dopiero coś tam się mówiło w USA (5 września 2006 ten mało znany serwis dopiero raczkował) i nikt nie marzył o kontaktowaniu się przez komunikatory. A teraz?

Ach, ta dzisiejsza młodzież

A teraz mamy choćby fake newsy. To nim właśnie swój keynote poświęcił dr hab Marcin Napiórkowski, zajmujący się m.in. badaniem popkulturowych mitów. Pamiętacie szokującą rodziców historie o zabawie w „słoneczko”, gdzie nastoletni chłopcy mieliby uprawiać losowo seks ze swoimi koleżankami ułożonymi w kształcie rzeczonego słońca? Głodne sensacji i klikalności media rzuciły się na takiego newsa (sex sells, od zawsze – niestety 🙁 ). Niestety nie zadały sobie trudu sprawdzenia, że jego źródłem jest licząca kilkadziesiąt lat miejska legenda i informacje z nierzetelnych for internetowych, kopiowane 1:1, z tymi samymi błędami ortograficznymi i składniowymi!

Lalka Momo? Gros światowych mediów wzięło informację o jej rzekomych ofiarach z brytyjskiego tabloidu „The Mirror”. Skąd o tym wiadomo? Bo gdy tamtejszy mediaworker znalazł plotkę w kolumbijskich gazetach, przepisując ją na swoich łamach popełnił literówkę w imieniu rzekomego rządowego oficjela (który okazał się samorządowcem z małego miasteczka). Tę samą literówkę można było potem przeczytać w każdym innym medium… W obu wystarczyłoby poświęcić zapewne maksimum godzinę na sprawdzenie innego źródła. No ale w dzisiejszych czasach liczą się kliki, prawda?

Powiecie: „Przecież to tylko fake newsy, co złego może się stać?”. Ano to, że przesuniemy punkt odniesienia. Przyzwyczaimy „plastyczne” mózgi młodych ludzi do rzeczy drastycznych (mimo, iż totalnie nieprawdziwych) i niejako „odczulimy” na faktyczne, istniejące problemy. Empatia? Zapomnijcie… A przy tym wszystkim będziemy wmawiać i im i sobie, że „kiedyś to było…” i, że „ta dzisiejsza młodzież”. Kto tak nigdy nie pomyślał, niech pierwszy rzuci kamieniem. A potem poczytać o pojęciu Juvenoi, ukutym przez socjologa Davida Finkelhora.

Młodzież nie jest problemem. I nie jest gorsza, niż za naszych czasów. Problemem jest świat, system i nie niebezpieczeństwo, którym się straszy, ale sam fakt straszenia.

„Gdzie są rodzice tych dzieci?”

Wystąpieniem, które mną wstrząsnęło był wykład Łukasza Wojtasika (na zdjęciu) z Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę. Muszę się Wam do czegoś przyznać. Choć czytałem sporo tekstów o patostreamach, widziałem screenshoty, to dopiero na rozpoczynającym wykład Łukasza kilkuminutowym wideo zobaczyłem, co tam się dzieje…

Ciężko cokolwiek powiedzieć. Byłem świadom, że jest źle, ale nie, że AŻ TAK. Jedna sprawa to fakt, że komukolwiek chce się to robić, ale cóż – skoro jest popyt, to jest i podaż. A dzieci i młodzież, stanowiące znaczący odsetek widzów tego typu kanałów, potrafią płacić ich tfu-rcom swoje kieszonkowe, za to, że ci piją, obrzydliwie bluźnią, wymiotują, promują wśród małoletnich zachowania seksualne, używają przemocy…

Nas to szokuje, ale spora część młodych ludzi – jak wynika z badania FDDS – uważa, że to coś normalnego, a nawet śmiesznego (15% ogląda patostreamy regularnie, bo „w szkole trzeba być na bieżąco”! I tu aż się prosi, by wrócić do wykładu dr Napiórkowskiego i tego, iż młode mózgi oglądając regularnie tego typu zachowania zaczną je uznawać za normę… Nie dziwmy się potem, gdy widząc bandytę, kopiącego kogoś w biały dzień na ulicy, wyjmą komórkę i… nie, nie zadzwonią po policję. Zaczną wszystko streamować na żywo w mediach społecznościowych.

I o ile z jednej strony można oburzyć się na tupet bluzgających tfu-rców, bezczelnie odpowiadających na pytania o swoich małoletnich widzów: „A gdzie są rodzice tych dzieci?”, sami powiedzmy, czy nie mają choć trochę racji?

Czy wiesz, co robi w sieci Twoje dziecko?

Właśnie, rodzicu – wiesz? Czy zainstalowałeś mu oprogramowanie kontroli rodzicielskiej i puściłeś „na żywioł”? Czy żelazną ręką racjonujesz wydawanie smartfona, a na noc wyłączasz w domu WiFi? Czy siedzisz obok młodego człowieka zawsze, gdy korzysta z internetu?

Ja, zastanawiając się nad tym, co usłyszałem przez dwa dni konferencji Safer Internet doszedłem do wniosku, że ma idealnego rozwiązania. Czy raczej – żadne z powyższych nie jest dobre, do momentu, gdy nie zaakceptujemy, że internet jest częścią świata naszych dzieci. Limit wieku 13, czy nawet w niektórych przypadkach 16 lat do korzystania z niektórych aplikacji? Przecież to fikcja. Każdy z nas był kiedyś dzieckiem i wie, że zakazany owoc smakuje najlepiej i każdą formalną przeszkodę da się ominąć. Zamiast demonizować np. coraz popularniejszego w Polsce TikToka, po prostu zainstaluj aplikację, zobacz co tam się dzieje, na czym polega i obserwuj konto swojego dziecka. Nie musisz patrzeć mu przez ramię i analizować raportów z parental controla – wystarczy zapytać mimochodem, co fajnego dziś zobaczyło na Youtubie. Wielu z prelegentów na Safer Internet zaznaczało, że dzieci chętnie… uczą rodziców, wprowadzają ich w realia swojego świata, ciesząc się, że mogą podzielić się swoimi zainteresowaniami!

Mnie, dzięki tego typu rozmowom, udało się wyjaśnić moim synom na samym początku zainteresowania kontem czołowego niegdyś polskiego Youtubera, dlaczego jego tfu-rczość jest bezwartościowa i niewarta oglądania.

Bez nerwów, bez rodzicielskiej „spinki”. Oni naprawdę nie muszą rozumieć, że wyczyny niektórych tfu-rców na Youtubie to działania wyreżyserowane, obliczone na sensację i wyciągnięcie pieniędzy z donate’ów. Że seks, bliskość między ludźmi, nie jest tym, co widać na filmach pornograficznych (48% brytyjskich dzieci i młodzieży w wieku 11-16 lat miało styczność z takimi treściami!). Że niektóre z jakże modnych ostatnimi czasy „challenge’ów” mogą się skończyć wizytą w szpitalu, czy też stałymi przenosinami na cmentarz. No i wreszcie – jakimi jesteśmy wzorami, jeśli sami często nie potrafimy „odkleić” się od naszego smartfona?

Komu zabrać smartfon?

Podczas kończącej konferencję Safer Internet debaty, gdy przyszła pora na rady dla „cyfrowych rodziców”, podobnie jak przez ostatnie lata wielokrotnie padły propozycje o aktywnościach offline, o niekorzystaniu ze smartfonów w domu, pokazaniu świata poza internetem… A ja lubię stawać w kontrze do takich pomysłów i powiem: „Nie”. Nie musimy wracać do jazdy konno, skoro mamy auta, ale nie musimy też naszym „cyfrowym samochodem” wjeżdżać na stół podczas rodzinnego obiadu.

Piszę to od kilku lat, podsumowując Safer Internet, mówię to też rodzicom, podczas moich prezentacji. Nie demonizujmy internetu, nie demonizujmy technologii, nie bójmy się jej. Nauczmy się z nią żyć, postarajmy się, by wniknęła w nasze życie (tego nie unikniemy) na naszych prawach. Internet nie jest siedliskiem zła, Youtube jest pełen wartościowych treści, smartfon może się przydać do wielu ciekawych rzeczy, od szukania materiałów do zadań domowych, do budowania współpracy grupowej przy grze w Fortnite (tak, o nim też było 🙂 ). Bądźmy przy dziecku tak, jak byliśmy 13 lat temu i niech wie, że może na nas zawsze liczyć. Po prostu bądźmy przy nich, tak jak byliśmy w erze offline. A jeśli mamy komuś zabrać smartfon, to zacznijmy od siebie…

 

 

Udostępnij: Safer Internet po raz 13.

Bezpieczeństwo

„Nie mówmy – działajmy!”

21 września 2018

„Nie mówmy – działajmy!”

Właśnie tytułowa wypowiedź prof. Jacka Pyżalskiego najbardziej wbiła mi się w pamięć podczas 12. konferencji Safer Internet. Przez te wszystkie lata (a konferencję o bezpieczeństwie dzieci i młodzieży w internecie odwiedziłem już 9. raz) wyraźnie widać przesunięcie środka ciężkości z sieciowych zagrożeń, na współpracę, partnerstwo i działanie w internecie wspólnie z dziećmi. Czyżby wreszcie „zły” internet został odczarowany?

Gwiazda w klasie

Ciekawym doświadczeniem okazały się być wyniki badań pod kierownictwem prof. Pyżalskiego właśnie, w których przebadano przeszło setkę osób w wieku 13-18 lat, wykorzystujących internet w sposób określany jako „ponadprzeciętny”. Chodzi przede wszystkim o sieciowych twórców, którzy mimo młodego wieku gromadzą wokół siebie nawet kilkusettysięczne społeczności. Kiedyś „ryzykiem” dla nauczyciela mogło być najwyżej to, że do jego klasy trafi dziecko „kogoś znanego”. Teraz może się okazać, że w ławce siedzi młody człowiek, którego zna cała nastoletnia Polska.

Wyniki badań pozytywnie mnie zaskoczyły. Większość z młodzieży do „wzięcia się za siebie” zmotywowali rówieśnicy, bądź po prostu chęć samokształcenia i ekspresji. Znaczna większość z nich wie czego chce, zachowuje się profesjonalnie w sieci i poza nią, mając świadomość, że za popularnością idzie odpowiedzialność. A w centrum wszystkiego jest dla nich człowiek. Mocne słowa w ustach trzynastolatka, nieprawdaż?

Baw się ze mną, nie ze smartfonem

Wiedzieliście, że niedawno w Niemczech odbyła się manifestacja… dzieci w wieku wczesnoszkolnym, gdzie 70 maluchów niosło transparenty z takim przekazem, jak w powyższym śródtytule? Mnie to trochę – wybaczcie kolokwializm – zryło beret, między innymi dlatego, że sam nie rzuciłbym pierwszy kamieniem, mnie też zdarza się „uciekać w telefon”. 80% dzieci w wieku przedszkolnym dostaje po prostu tablet „na odwal się”, bo chcemy mieć więcej czasu dla siebie. Gdy dziwimy się potem, że dziecko nie ma z nami kontaktu, zastanówmy się co było przedtem? W większości przypadków jest jeszcze czas, by zamiast poświęcać się telefonom, ustalić w domu, że każdego dnia pewien czas poświęcamy sobie. Włączamy „tryb offline”. Lada moment rozpocznie się kampania społeczna firmowana przez NASK, Fundację Dajemy Dzieciom Siłę i Fundację Orange, sugerująca podjęcie 48-godzinnego „wyzwania offline”. Kto jest gotów na 48-godzinny cyfrowy detoks? To tylko dwa dni! Ja zbieram siły i myślę, że jeśli mam się wymądrzać, jak bardzo to pomaga, to muszę po prostu zacząć od siebie. Ale wiem, że łatwo nie będzie. Ale to naprawdę potrzebne, szczególnie w świetle badań, wskazujących, że dla 61% młodzieży smartfon jest sposobem na… zabijanie nudy. A to oznacza, że nie mając go pod ręką, mogliby sięgnąć po jakieś aktywności offline!

Internet po wielekroć niebezpieczny

Sporo czasu poświęcono podczas konferencji mediom społecznościowym, podkreślając potencjalnie związane z nimi ryzyka (o plusach tym razem tylko napomykając). Choćby kwestie prywatności – w dużych serwisach dotarcie do ustawień prywatności potrafi zająć nawet 30(!) kliknięć, do akceptacji warunków postawionych przez dostawcę wystarczy jeden. Anglojęzyczni określają to jakże trafnym mianem „deceived by design”. Efekt profilowania widać najlepiej, gdy zalogujemy się na znaną nam stronę w trybie anonimowym i często zobaczymy kopletnie inne treści! Jakie? Jak pokazuje doświadczenie, coraz częściej nieprawdziwe, takie, które mogą wpłynąć na nasze poglądy, a w efekcie nawet na wyniki wyborów… Korzystanie z mediów społecznościowych to również ryzyko, które we wstrząsający chwilami sposób pokazał Michał Marańda z dyzurnet.pl. Człowiek-skała, biorąc pod uwagę, że to do niego głównie trafiają materiały, dotyczące seksualnego wykorzystywania nieletnich. Nastolatki mniej lub bardziej świadomie kuszące niekoniecznie równolatków w absolutnie niedwuznacznych serwisach, a to wszystko okraszone niewybrednymi komentarzami sugerującymi, że oglądający chcą zobaczyć więcej. Cóż – ja chciałbym to raczej od-zobaczyć…

Nie jest dobrze…

…ale czy kiedykolwiek było? Na pewno krzepiące jest to, że rodzice chętnie rozmawiają z badaczami, nawet, gdy chodzi o długi, półtoragodzinny wywiad, za który nikt im nie zapłaci. Widać różnice – przynajmniej z punktu widzenia rodzica – w podejściu do dzieci 9-12 i 13-17 lat, gdzie faktycznie tym młodszym wolno wyraźnie mniej. Rodzice są świadomi zagrożeń, ale nie demonizują już wpływu sieci, zależy im po prostu na tym, by dzieciom pomóc.
Może nie będzie aż tak źle?

Udostępnij: „Nie mówmy – działajmy!”

Dodano do koszyka.

zamknij
informacje o cookies - Na naszej stronie stosujemy pliki cookies. Korzystanie z orange.pl bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza,
że pliki cookies będą zamieszczane w Twoim urządzeniu. dowiedz się więcej