Cisza... W dzisiejszych czasach towar deficytowy. Czasami, gdy do szumu informacyjnego dołoży się hałas rzeczywisty, za oknami, na ulicach, możemy mieć wszystkiego DOŚĆ. I o ile od nadmiaru informacji można się odciąć, odpuszczając korzystanie z sieci (podobno są tacy ludzie :) ) do poradzenia sobie z dźwiękami potrzebny jest sprzęt. Dlatego przez ostatnie tygodnie przyglądałem się dwóm modelom słuchawek z aktywną redukcją szumu (Active Noise Cancelling, ANC) - Sony WH-1000XM3 i Jabra 85h.
Jak to działa?
Czasami skala rozwoju technologii potrafi przytłoczyć nawet mnie, zdeklarowanego gadżeciarza. W tym przypadku cieszę się jednak, że technika, która kiedyś uważałem wręcz za kosmiczną, już dawno trafiła do urządzeń dla zwykłego konsumenta. Cały cud wyciszania to efekt mikrofonów, "słuchających" tego, co dzieje się na zewnątrz słuchawek i przetwarzającej to elektroniki. To ona "nakłada" na to co słyszymy, te same dźwięki, ale przesunięte w fazie o 180 stopni. Nigdy nie byłem mistrzem z fizyki, ale efektem takiego działania powinno być "wyzerowanie" tego, co słyszymy. A czy faktycznie jest?
ANC, czyli różdżka na hałas
[caption id="attachment_18980" align="alignnone" width="750"] Sony WH-1000M3[/caption]
Każdy, kto zakłada po raz pierwszy na uszy takie słuchawki, po włączeniu ANC robi wieeelkie oczyyy. Jest niczym w Harrym Potterze - "dźwiękowy smog" i nagle... cisza. Choć z tą ciszą faktycznie bywa różnie.
Jeśli bowiem chodzi o ANC, Sony WH-1000XM3 są jak dla mnie nie do pokonania.
O ile bowiem jadąc warszawskim metrem w Jabrach 85h słyszałem delikatny stukot kół pociągu, to już w słuchawkach Sony była praktycznie absolutna cisza. Inna sprawa, czy to w jakiś sposób przeszkadza, bo szczerze mówiąc - mnie nie. Wyciszenie w obu słuchawkach jest bowiem na tyle duże, że całkowicie redukuje dyskomfort i hałas staje się historią. Nie zmienia to faktu, że w kategorii ANC zwyciężają słuchawki Sony. 1:0 dla Sony.
Po prostu ładnie grają
Na pewno macie ochotę zapytać o jakość dźwięku, problem tkwi jednak w tym, że ja dysponuję "słuchem muzycznym 2. stopnia". 1. stopień to: gra-nie gra, a drugi: nie gra-gra brzydko-gra ładnie. Oba produkty bezdyskusyjnie mieszczą się w tej ostatniej kategorii. Tym niemniej - wybaczcie - gdy czytam w recenzjach, że ktoś wyjątkowo dobrze słyszy linię melodyczną konkretnego instrumentu... to po prostu mu zazdroszczę. Mnie po prostu na obu bardzo przyjemnie słuchało się muzyki. Na pewno pomaga w tym fakt, że redukują hałas, więc nic nam nie przeszkadza. Przyglądając się technikaliom dotyczącym obu produktów zobaczyłem jednak, że tylko Sony dysponuje wysokojakościowymi kodekami do słuchania muzyki przez Bluetooth. A ponieważ słuchawek z ANC rzadko używamy na kablu - 2:0 dla Sony. To, że ja czegoś nie słyszę, nie oznacza, że nie usłyszą tego inni, prawda? :) Aha, Sony faktycznie ma lepsze basy.
Jak to się nosi na co dzień?
[caption id="attachment_18981" align="alignnone" width="750"] Jabra 85h[/caption]
Mówimy o produktach wysokiej klasy, więc do materiałów, z których są wykonane, nie można mieć żadnych zastrzeżeń. Choć fakt, że sztuczna skóra na Jabrach podoba mi się mniej i obawiam się, że może się wycierać. Do obu modeli dostajemy wygodne, twarde, zasuwane na suwak pudełka, kable USB-C do ładowania, kable mini-jack (zawsze mogą się przydać do telekonferencji, albo po wyczerpaniu baterii (o tym później) ) no i oczywiście przejściówki do samolotowych systemów rozrywki. Różnice pojawiają się, gdy słuchawki chcemy z głowy ściągnąć (i np. odłożyć). W przypadku Sony musimy zatrzymać muzykę/wideo i wcisnąć przycisk wyłączania.
Jabry 85h same wykrywają zdjęcie ich z głowy i zatrzymują aplikację, z której korzystamy, a gdy przekręcimy muszle do "pozycji podróżnej" - same się wyłączą.
Bój się Sony, Jabra goni. 2:1.
A co, gdy chcemy słyszeć co się dzieje?
Biorąc do ręki Sony WH-1000XM3 pomyślałem: "Ale to fajny gadżet, jak przyłożę dłoń do muszli słuchawki to ANC się wyciszy!". Fajny, zaiste - aż do momentu, gdy musimy pogadać z kimś kilka minut, albo chcemy zapłacić w sklepie, ograniczając ekspozycję na hałas (nawet jeśli trochę buracko to wygląda). Jabra w 85h rozwiązała to lepiej - na lewej muszli mamy przycisk, przełączający między trybami ANC->off->hear-through. W tym ostatnim nie ma żadnego problemu ze zrozumieniem rozmówcy. Odradzałbym jednak wybieranie opcji "inteligentnej" i pozwolenie aplikacji Jabra Sound na dobranie trybu do rozpoznanej przez niej sytuacji. Po prostu nie. Jeśli jeszcze dodamy do tego idealne przenoszenie naszego głosu podczas rozmowy telefonicznej (w końcu mówimy o firmie obrosłej legendą w aspekcie sprzętów do telekonferencji, w słuchawkach, które dysponują w sumie ośmioma (!) mikrofonami) to nic dziwnego, że nagle - acz zasłużenie - robi się nam 2:2!
Które wybrać?
Odpowiedź na to pytanie wcale nie jest łatwa. Oba modele, w zależności od promocji, cenowo różni od 100 do 300 złotych (na korzyść Jabra 85h), ale przy dobrym układzie promocji może się okazać, że kosztują tyle samo! Myślę, że w sytuacji, gdy wybieramy słuchawki pod kątem słuchania muzyki, Sony WH-1000M3 nie mają konkurencji, absolutnie zmiatając wszystkich na swojej drodze. Jabry natomiast wygrywają w aspekcie, hmm... przyjazności dla użytkownika (tutaj bardzo pasuje mi angielski zwrot "user-friendly"). Są intuicyjne i łatwiejsze w obsłudze, ich bateria wystarcza na 6 (a nawet więcej przy wyłączeniu ANC, ale miałoby to taki sens, jak podpięcie dobrego samochodu pod konia) godzin więcej. No i - co dla wielu jest bardzo ważne - można je sparować z dwoma urządzeniami na raz. W sytuacji, gdy np. na mieście korzystamy ze smartfona, a wieczorem chcemy, nie przeszkadzając domownikom, obejrzeć coś na Netflixie - funkcjonalność nieoceniona.
Oczywiście - ale to nic wielkiego w dzisiejszych czasach - w obu modelach możemy skonfigurować asystenta głosowego. Każdy można też dokładnie skonfigurować przy użyciu dedykowanych aplikacji na smartfony.
Sony kojarzy mi się z wytwornym biznesmenem. Takim, który założy słuchawki w limuzynie, by po powrocie do domu zasiąść przed sprzętem HiFi i emocjonować się dźwiękiem każdego smyczka symfonicznej orkiestry. A Jabra to kolega z pokoju w pracy. Takim, który w autobusie obejrzy na tablecie odcinek serialu, czy Youtube'a, a czasem bez ściągania słuchawek odbierze rozmowę na również połączonym ze słuchawkami telefonie. Na koniec wróci do domu wypoczęty, bez poczucia "wdychania dźwiękowego smogu" przez cały dzień.
A Ty, kim się czujesz? :)
Komentarze
Telefonik jak najbardziej fajny – ale czy wersje lite jest wystarczająca? Tutaj zawsze mam ogromny dylemat – wolę osobiście dołożyć kilkadziesiąt złotówek i mieć wersję standard 🙂
OdpowiedzChyba kilkaset złotówek 😀 Np. Mate 20 Lite – 1099 zł, Mate 20 – 2 549 zł
OdpowiedzNiech będzie że i kilkaset ;p Nie wiem ile w tym prawdy, ale swojego czasu słyszałem opinie że wersie lite bardzo szybko „zamulają”. Ale może to tylko błędna opinia, której nie należy brać pod uwagę.
OdpowiedzJak najbardziej trzeba brać pod uwagę!… 😉
OdpowiedzRównież spotkałem się z taką opinią :/
Odpowiedz