13 lat. To kawał czasu nawet patrząc przez pryzmat życia, a co dopiero cyfrowego świata i nowoczesnych technologii. Pierwsza edycja konferencji Międzynarodowej Konferencję "Bezpieczeństwo dzieci i młodzieży w internecie", określanej potocznie jako Safer Internet, miała miejsce, gdy przychodził na świat mój starszy syn, który w tym roku kończy szkołę podstawową!
Garść cyber-historii
Ja akurat na Safer Internet przyszedłem po raz 10., tym niemniej mam okazję obserwować, jak przez lata ewoluowało spojrzenie nauczycieli i fachowców, zajmujących się bezpieczeństwem dzieci, na cyfrowe zagrożenia. A zmiana jest gigantyczna. Choćby dlatego, że w 2006 roku, gdy Safer Internet odbył się po raz pierwszy, nikt nie myślał nawet o systemie Android, którego pierwsza wersja, Apple Pie, miała premierę 23 września 2008! Smartfony, tablety - w życiu! O Facebooku dopiero coś tam się mówiło w USA (5 września 2006 ten mało znany serwis dopiero raczkował) i nikt nie marzył o kontaktowaniu się przez komunikatory. A teraz?
Ach, ta dzisiejsza młodzież
A teraz mamy choćby fake newsy. To nim właśnie swój keynote poświęcił dr hab Marcin Napiórkowski, zajmujący się m.in. badaniem popkulturowych mitów. Pamiętacie szokującą rodziców historie o zabawie w "słoneczko", gdzie nastoletni chłopcy mieliby uprawiać losowo seks ze swoimi koleżankami ułożonymi w kształcie rzeczonego słońca? Głodne sensacji i klikalności media rzuciły się na takiego newsa (sex sells, od zawsze - niestety :( ). Niestety nie zadały sobie trudu sprawdzenia, że jego źródłem jest licząca kilkadziesiąt lat miejska legenda i informacje z nierzetelnych for internetowych, kopiowane 1:1, z tymi samymi błędami ortograficznymi i składniowymi!
Lalka Momo? Gros światowych mediów wzięło informację o jej rzekomych ofiarach z brytyjskiego tabloidu "The Mirror". Skąd o tym wiadomo? Bo gdy tamtejszy mediaworker znalazł plotkę w kolumbijskich gazetach, przepisując ją na swoich łamach popełnił literówkę w imieniu rzekomego rządowego oficjela (który okazał się samorządowcem z małego miasteczka). Tę samą literówkę można było potem przeczytać w każdym innym medium... W obu wystarczyłoby poświęcić zapewne maksimum godzinę na sprawdzenie innego źródła. No ale w dzisiejszych czasach liczą się kliki, prawda?
Powiecie: "Przecież to tylko fake newsy, co złego może się stać?". Ano to, że przesuniemy punkt odniesienia. Przyzwyczaimy "plastyczne" mózgi młodych ludzi do rzeczy drastycznych (mimo, iż totalnie nieprawdziwych) i niejako "odczulimy" na faktyczne, istniejące problemy. Empatia? Zapomnijcie... A przy tym wszystkim będziemy wmawiać i im i sobie, że "kiedyś to było..." i, że "ta dzisiejsza młodzież". Kto tak nigdy nie pomyślał, niech pierwszy rzuci kamieniem. A potem poczytać o pojęciu Juvenoi, ukutym przez socjologa Davida Finkelhora.
Młodzież nie jest problemem. I nie jest gorsza, niż za naszych czasów. Problemem jest świat, system i nie niebezpieczeństwo, którym się straszy, ale sam fakt straszenia.
"Gdzie są rodzice tych dzieci?"
Wystąpieniem, które mną wstrząsnęło był wykład Łukasza Wojtasika (na zdjęciu) z Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę. Muszę się Wam do czegoś przyznać. Choć czytałem sporo tekstów o patostreamach, widziałem screenshoty, to dopiero na rozpoczynającym wykład Łukasza kilkuminutowym wideo zobaczyłem, co tam się dzieje...
...
...
Ciężko cokolwiek powiedzieć. Byłem świadom, że jest źle, ale nie, że AŻ TAK. Jedna sprawa to fakt, że komukolwiek chce się to robić, ale cóż - skoro jest popyt, to jest i podaż. A dzieci i młodzież, stanowiące znaczący odsetek widzów tego typu kanałów, potrafią płacić ich tfu-rcom swoje kieszonkowe, za to, że ci piją, obrzydliwie bluźnią, wymiotują, promują wśród małoletnich zachowania seksualne, używają przemocy...
Nas to szokuje, ale spora część młodych ludzi - jak wynika z badania FDDS - uważa, że to coś normalnego, a nawet śmiesznego (15% ogląda patostreamy regularnie, bo "w szkole trzeba być na bieżąco"! I tu aż się prosi, by wrócić do wykładu dr Napiórkowskiego i tego, iż młode mózgi oglądając regularnie tego typu zachowania zaczną je uznawać za normę... Nie dziwmy się potem, gdy widząc bandytę, kopiącego kogoś w biały dzień na ulicy, wyjmą komórkę i... nie, nie zadzwonią po policję. Zaczną wszystko streamować na żywo w mediach społecznościowych.
I o ile z jednej strony można oburzyć się na tupet bluzgających tfu-rców, bezczelnie odpowiadających na pytania o swoich małoletnich widzów: "A gdzie są rodzice tych dzieci?", sami powiedzmy, czy nie mają choć trochę racji?
Czy wiesz, co robi w sieci Twoje dziecko?
Właśnie, rodzicu - wiesz? Czy zainstalowałeś mu oprogramowanie kontroli rodzicielskiej i puściłeś "na żywioł"? Czy żelazną ręką racjonujesz wydawanie smartfona, a na noc wyłączasz w domu WiFi? Czy siedzisz obok młodego człowieka zawsze, gdy korzysta z internetu?
Ja, zastanawiając się nad tym, co usłyszałem przez dwa dni konferencji Safer Internet doszedłem do wniosku, że ma idealnego rozwiązania. Czy raczej - żadne z powyższych nie jest dobre, do momentu, gdy nie zaakceptujemy, że internet jest częścią świata naszych dzieci. Limit wieku 13, czy nawet w niektórych przypadkach 16 lat do korzystania z niektórych aplikacji? Przecież to fikcja. Każdy z nas był kiedyś dzieckiem i wie, że zakazany owoc smakuje najlepiej i każdą formalną przeszkodę da się ominąć. Zamiast demonizować np. coraz popularniejszego w Polsce TikToka, po prostu zainstaluj aplikację, zobacz co tam się dzieje, na czym polega i obserwuj konto swojego dziecka. Nie musisz patrzeć mu przez ramię i analizować raportów z parental controla - wystarczy zapytać mimochodem, co fajnego dziś zobaczyło na Youtubie. Wielu z prelegentów na Safer Internet zaznaczało, że dzieci chętnie... uczą rodziców, wprowadzają ich w realia swojego świata, ciesząc się, że mogą podzielić się swoimi zainteresowaniami!
Mnie, dzięki tego typu rozmowom, udało się wyjaśnić moim synom na samym początku zainteresowania kontem czołowego niegdyś polskiego Youtubera, dlaczego jego tfu-rczość jest bezwartościowa i niewarta oglądania.
Bez nerwów, bez rodzicielskiej "spinki". Oni naprawdę nie muszą rozumieć, że wyczyny niektórych tfu-rców na Youtubie to działania wyreżyserowane, obliczone na sensację i wyciągnięcie pieniędzy z donate'ów. Że seks, bliskość między ludźmi, nie jest tym, co widać na filmach pornograficznych (48% brytyjskich dzieci i młodzieży w wieku 11-16 lat miało styczność z takimi treściami!). Że niektóre z jakże modnych ostatnimi czasy "challenge'ów" mogą się skończyć wizytą w szpitalu, czy też stałymi przenosinami na cmentarz. No i wreszcie - jakimi jesteśmy wzorami, jeśli sami często nie potrafimy "odkleić" się od naszego smartfona?
Komu zabrać smartfon?
Podczas kończącej konferencję Safer Internet debaty, gdy przyszła pora na rady dla "cyfrowych rodziców", podobnie jak przez ostatnie lata wielokrotnie padły propozycje o aktywnościach offline, o niekorzystaniu ze smartfonów w domu, pokazaniu świata poza internetem... A ja lubię stawać w kontrze do takich pomysłów i powiem: "Nie". Nie musimy wracać do jazdy konno, skoro mamy auta, ale nie musimy też naszym "cyfrowym samochodem" wjeżdżać na stół podczas rodzinnego obiadu.
Piszę to od kilku lat, podsumowując Safer Internet, mówię to też rodzicom, podczas moich prezentacji. Nie demonizujmy internetu, nie demonizujmy technologii, nie bójmy się jej. Nauczmy się z nią żyć, postarajmy się, by wniknęła w nasze życie (tego nie unikniemy) na naszych prawach. Internet nie jest siedliskiem zła, Youtube jest pełen wartościowych treści, smartfon może się przydać do wielu ciekawych rzeczy, od szukania materiałów do zadań domowych, do budowania współpracy grupowej przy grze w Fortnite (tak, o nim też było :) ). Bądźmy przy dziecku tak, jak byliśmy 13 lat temu i niech wie, że może na nas zawsze liczyć. Po prostu bądźmy przy nich, tak jak byliśmy w erze offline. A jeśli mamy komuś zabrać smartfon, to zacznijmy od siebie...
Komentarze
Gdzie są rodzice tych dzieci? Są w sieci i często i gęsto popełniają te same błędy co ich pociechy. Michale kolejny super wpis 🙂
OdpowiedzGdzie są rodzice tych dzieci? Są w sieci i często i gęsto popełniają te same błędy co ich pociechy. Michale kolejny super wpis 🙂
Odpowiedz