Od lutego br. w całym metrze macie dobry zasięg komórek i LTE wszystkich sieci komórkowych. Sukces sprawdziłem empirycznie. Działa i to naprawdę dobrze. Druga linia poszła jak z płatka, bo w czasie jej budowy od razu pomyślano o telekomunikacyjnych potrzebach pasażerów. Ciężką „walkę” mieliśmy na pierwszej linii - bo ingerowaliśmy w już funkcjonujące metro i system łączności - chociaż operatorzy dogadali się by inwestycję dokończyć razem.
Wracam do tego dlatego, że dostałem ciekawe dane dotyczące modernizacji całej pierwszej linii. Zacznę od czasu, który odgrywał kluczową rolę. Na peronach i na antresolach technicy mogli pracować od godz. 00:30 do 04:30, natomiast w tunelach… od godz. 01:00 do 03:30 czyli tylko 2,5 godziny na dobę. Wszystko pod czujnym okiem pracowników Warszawskiego Metra i z zegarkami w rękach. W tym czasie trzeba było zrobić m.in. systemy antenowe, podłączyć zasilanie, transmisję i urządzenia sterujące. Najszybciej poszło na stacji Natolin - 6 nocy, najdłużej na Dworcu Gdańskim - 15 nocy. Jednak sam czas potrzebny na montaż to nie wszystko. Wejście techników na każdą ze stacji poprzedzało planowanie i różne ustalenia, które też pożerały czas.
Łącznie na pierwszej linii są teraz 242 anteny, wykorzystanych jest 11,5 km tzw. kabla promieniującego i 22,28 km kabla zwykłego. Zużytych zostało też 5 500 kg stali na konstrukcje pod urządzenia, drabinki, anteny itp. A wszystko po to, abyście mogli komfortowo korzystać z komórek i laptopów, kiedy tylko chcecie. Chociaż niektórzy pewnie wolą w metrze przeczytać gazetę lub książkę.