Ostrzegał córkę, że w życiu nie ma nic za darmo, ale nauczył bezinteresownego pomagania. Teraz dzięki niej pacjenci na chemioterapiach mają lepsze warunki na oddziale, a młode matki dostają wsparcie. Kiedy przybyli uchodźcy z Ukrainy, była jedną z pierwszych, która organizowała pomoc.
Aleksandra Kolęda-Lewandowska sprzedaje usługi dużym firmom we Włocławku. Umawiamy się przez Skype między kolejnymi spotkaniami z klientami. Uśmiechnięta i bezpośrednia. Nie muszę długo zagajać, żeby opowiedziała o byciu wolontariuszką.
Zaszczepienie po wojskowemu
- Mój tata był ważnym wojskowym i co roku na imieniny w domu lądowała masa prezentów. Taki klimat - zaczyna. - Wtedy mówił, abym wybrała sobie jeden prezent, a resztę rozdamy ludziom, którzy bardziej ich potrzebują. Nauczyłam się dzielenia tym, co mamy bez poczucia straty. Uważam, że na to kim jesteśmy wpływają nasze doświadczenia i wychowanie.
Tata Oli zabierał ją ze sobą, kiedy pomagał. Wspierał dzieci i dorosłych. - Pamiętam też akcję uwalniania łabędzi z lodu, kiedy zamarzła Wisła. Skrzyknął mnóstwo ludzi. Pracowali wiele godzin. W ten sposób zaszczepił we mnie wolontariat - przekonuje.
Prawdziwe pomaganie zaczęło się po urodzeniu pierwszego dziecka - 7 lat temu. - Zauważyłam, że wiele matek ma kłopoty nawet z podstawowymi rzeczami. Dlatego założyłam na Facebooku grupę „Matki wariatki”. Koordynowałam pomoc dziewczynom, które gorzej sobie radzą. Chodzi nie tylko o darmowe pieluchy, wózki czy ubranka, ale pomoc psychologiczną, czy zwykłą możliwość pogadania.
Grupa działa do dziś i ma 11 tys. członków. To największy taki profil pomocowy dla matek w regionie.
Telewizor na chemioterapii
Kiedyś w salonie Orange wpadł jej w ręce poradnik o bezpiecznym korzystaniu z internetu. - Moje dziecko akurat szło do przedszkola i pomyślałam, aby… prowadzić dla najmłodszych zajęcia na ten temat. Najpierw w przedszkolach, potem w szkołach.
O kolejnych akcjach wolontariackich znów zdecydowały własne doświadczenia Oli, chociaż pewnie tego nie chciała. - Trafiłam na chemioterapię. Czekaliśmy na swoją kolej patrząc w sufit. To specyficzne miejsce, ale nie musi być aż tak przygnębiające. Postanowiłam to zmienić - mówi.
Zebrała grupę wolontariuszy i wystąpiła o grant z Fundacji Orange. Chciała odnowić pomieszczenia i kupić telewizory. Niestety nie doczytała zasad i pieniędzy nie dostała. Nie poddała się. - Założyłam zrzutkę w internecie. Uruchomiłam kontakty. Odzew pozytywnie mnie zaskoczył. Dobro wraca - mówi.
Za zebrane pieniądze na onkologii pojawiły się dwa telewizory i „stoliczek”. - To stół, na którym pacjenci mają bezpłatne soki i napoje z witaminami. Regeneracja i prawidłowe odżywianie są ważne podczas przyjmowania chemii.
Potrzeby w takich miejscach są ogromne. Dlatego ucieszyła się, że ostatecznie grant „przeszedł”. Kupiła kilkaset specjalnych kocy jednorazowych. - Podczas chemii raz jest nam ciepło, raz zimno. Z kocami łatwiej. To był czas pandemii Covid-19, wszystko musiało być jednorazowe i „schodziło” błyskawicznie.
„Ładowarka” integruje
Pierwsi uchodźcy z Ukrainy pojawili się we Włocławku pod koniec lutego. Ola długo się nie zastanawiała. Współorganizowała zbiórki. - Ludzie przyjeżdżali z jedną torbą w ręku. Nie mieli nic - wspomina. - Zbieraliśmy dla nich najbardziej niezbędne rzeczy i kupowaliśmy jedzenie.
Fundacja „Ładowarka” od dawna prowadzi w mieście świetlicę, gdzie można przyjść, napić się darmowej kawy, coś zjeść, posłuchać muzyki i uczestniczyć w różnych zajęciach. Powstała z myślą o biedniejszych mieszkańcach. Zaczęli się w niej pojawiać też nasi goście z Ukrainy.
- I tak urodził się pomysł, aby wystąpić o duży grant z Fundacji Orange - 40 tys. zł i zorganizować kompleksową pomoc wspólnie z „Ładowarką”. Tym razem wszystko doczytałam i wypełniłam poprawnie - śmieje się Ola. - Teraz organizujemy nie tylko doraźną pomoc, ale wspieramy w znalezieniu pracy, mieszkania i udzielamy porad prawnych.
Ważnym aspektem są działania integracyjne. - Przygotowaliśmy warsztaty dla dzieci, koncerty, a nawet kino plenerowe. Kryzys humanitarny potrwa jeszcze długo. Działania mamy rozpisane do końca września - kończy.
***
Spotkanie z Aleksandrą Kolędą-Lewandowską jest kolejnym odcinkiem cyklu, w którym przybliżamy wolontariuszki i wolontariuszy Orange Polska, zaangażowanych m.in. w pomoc naszym przyjaciołom z Ukrainy. Tutaj znajdziecie ich sylwetki: Ani Grodeckiej, Renaty Niezabitowskiej - Gerard, Janusza Osiadły, Kasi Barys, Cezariusza Banaszka, Grzegorza Wejkucia, Martę Sas-Witko, Piotra Karni i Michała Ślempa.
Prawie 1 000 pracowników Orange Polska wspiera ponad 130 różnych inicjatyw m.in. dzięki grantom ufundowanym przez Fundację Orange. Aktualnie Fundacja Orange przyznała kolejnych 12 grantów w wysokości od 20 tys. do 50 tys. zł na długofalową współpracę wolontariuszy i organizacji pozarządowych. Chodzi o wsparcie inicjatyw na rzecz integracji społecznej wokół kryzysu humanitarnego.
Komentarze
Szaczun dla tej kobiety. Podziwiam takich ludzi
Odpowiedz