Odpowiedzialny biznes

Peleton bez „petardy” to Polacy w czołówce

28 maja 2013

Peleton bez „petardy” to Polacy w czołówce

Walka na ulicach miasta Orleanu. Dwu wielkich kolarzy: Ryszard Szurkowski – najlepszy kolarz na świecie wśród amatorów naciska na pedały ile tylko sił w nogach. Ramię w ramię ściga się z utytułowanym Eddym Merckxem, który wyróżnia się w grupie sprinterskiej drużynową koszulką ekipy „Molteni”. Tego dnia to wielokrotny zwycięzca Tour de France był lepszy.

Ta wyżej przedstawiona rywalizacja to walka o etapowe zwycięstwo w wyścigu Paryż – Nicea. To również starcie dwu kolarskich światów. Kolarstwa amatorskiego, szeroko rozpowszechnionego wtedy w Polsce, i kolarstwa profesjonalnego, które rządziło się zupełnie innymi prawami.

W 1974 roku, Jean Leulliot przyjechał do Polski, aby omówić szczegóły udziału polskiej reprezentacji w wyścigu „ku słońcu”. Wystartowali w składzie: Jan Brzeźny, Józef Kaczmarek, Janusz Kowalski, Bernard Kręczyński, Zbigniew Krzeszowiec, Wojciech Matusiak, Tadeusz Mytnik, Mieczysław Nowicki, Stanisław Szozda. A Ryszard Szurkowski na linii startu ustawił się w tęczowej koszulce mistrza świata – amatora. Mistrzem świata profejonalistów był Felice Gimondi. To była również niebywała sytuacja, ponieważ w kolumnie peletonu można było dojrzeć dwie mistrzowskie koszulki. Na każdym z etapów Polacy patrzyli z niedowierzaniem na otaczający ich peleton. W ogóle inne podejście do ścigania. Po ostrym starcie zamiast kreowania ucieczek, jakichś ataków kolarze gaworzą sobie w najlepsze, skorzy do żartów i rozdawania uśmiechów. Tempo wolniejsze od spacerowego. „Czy to wyścig kolarski?” – zachodzili w głowę polscy zawodnicy. Poważne ściganie rozpoczynało się po przejechaniu z grubsza połowy etapu. Wtedy tempo zostawało podkręcane do granic możliwości. Mimo różnego podejścia do wyścigu, Polacy potrafili się odnaleźć i na ostatnich metrach każdego z etapów starali się być aktywni. Ba, walczyli o etapowe zwycięstwa!

Dziś impreza w swojej formie niewiele się zmieniła. Tyle samo dni wyścigowych, które z podparyskich miejscowości wiodą na Lazurowe Wybrzeże – do słonecznej Nicei. Choć dla urozmaicenia, w tym roku organizatorzy postanowili zrezygnować z prologu, na rzecz dłuższej jazdy indywidualnej w środku wyścigu. Na starcie w niedziele pojawi się światowa czołówka. Może z tą różnicą, że wśród starujących brak amatorów. Polacy? Debiut Macieja Paterskiego.

Warto napomnieć jeszcze o pewnej niepisanej zasadzie. W Europie Paryż – Nicea rozpoczyna szosowy sezon. Jaki będzie? Mocno dopinguję, aby był bez chemicznego dopingu.

_______________________________________________________________________

Przytoczona historia z 1974 roku odbywała się w czasie, kiedy nie było mnie jeszcze na świecie. Dlatego w tym miejscu dziękuję Panu Krzysztofowi Wyrzykowskiemu, wieloletniemu dziennikarzowi gazety L’Equipe, który w książce pt. „Tytani Szos” przybliżył mi te wydarzenia.

Udostępnij: Peleton bez „petardy” to Polacy w czołówce

Odpowiedzialny biznes

Polskie Giro d’Italia

19 maja 2013

Polskie Giro d’Italia

Rafał Majka i Przemysław Niemiec liczą się w peletonie jednego z największych wyścigów kolarskich i to nie jest żaden żart. Wczoraj swoją obecnością na ośnieżonym Col du Galibier (podjazd bardziej znany z etapów Tour de France) pokazali się jakby byli „wyjadaczami” ze ścisłej czołówki.

Choć do końca wyścigu jeszcze cały tydzień i wszystko może się zdarzyć, bezsprzecznie wyczyny Polaków zostaną na długo zapamiętane w kolarskim światku. Cel: ukończyć wyścig w pierwszej dziesiątce.

Cóż to oznacza zakończyć Giro d’Italia w ścisłej czołówce? Przekładając to na język innych dyscyplin to jak jakby polska piłkarska drużyna zakończyła Ligę Mistrzów przynajmniej na poziomie ćwierćfinałów, bądź Agnieszka Radwańska lub Jerzy Janowicz miałby zakończyć na tymże samym poziomie jeden z tenisowych turniejów wielkiego szlema.
/media/4/0/e/9/0/9faf356e34824d2545418f00157590bbe41.jpg
Lecz trzeba wziąć jeszcze jedną kwestię pod uwagę. Stan Polskiego Związku Kolarskiego. Polskie kolarstwo jest ruiną w ciągłej fazie rozpadu. Piękna walka naszych kolarzy jest w tym momencie pięknie lśniącym promyczkiem nadziej w odmętach chaosu.

Rafał Majka to lider swojej drużyny, walczy o białą koszulkę czyli najlepszego kolarza do lat 23. Przemysław Niemiec pracuje dla Włocha Scarponiego, który w klasyfikacji generalnej jest piąty, tuż przed Polakiem.

Poczekajmy do czwartku. Po indywidualnej „czasówce”, która składa się z 20 kilometrowego podjazdu będziemy mądrzejsi o kolejne rozstrzygnięcia.

Udostępnij: Polskie Giro d’Italia

Odpowiedzialny biznes

Dopingowa kolacja

23 października 2012

Dopingowa kolacja

Lipiec, upalny wieczór w pewnym francuskim hotelu.

Kolarz A: „B” chcesz coś zjeść? – zapytał, stojąc przy otwartej lodówce.
Kolarz B: Nie, dzięki, ale już jak stoisz to przy maśle stoi moja porcja EPO, możesz mi ją przynieść?
Kolarz A: Ok, no problem, już przynoszę. Proszę to Twój podwieczorek, a w zasadzie energia na jutrzejszy etap. Jutro przed nami trudne górskie podjazdy.
Kolarz B: Dla nas nie ma nic trudnego – wycedził przez zęby i w tym samym czasie zacisnął sobie pasek na ręku – żeby tylko żyły na wierzch chciały wychodzić.
Kolarz A: Wiesz „B” niedługo od tych dziur na rękach będę musiał kłuć się po łydkach, bo już miejsca brakuje.
Kolarz B: Kłuj się tam, gdzie efekt będzie najszybszy – po czym wstrzyknął sobie dawkę. – Rany przypudruje nam pewna laska, która dba o nasz wizerunek przed kamerami TV – dodał odciskając, a raz to zaciskając pięść.
Kolarz A: Fakt, naprawdę po tej „mocy” w żyłach można góry przenosić!
Kolarz B: Ba! My będziemy jutro w nich rządzić – zaśmiał się, niemal wrzeszcząc. Ale teraz idziemy spać, kładź się „A”, przecież musimy być wypoczęci. Jutro z rana jeszcze jakaś „kolorowa witaminka”. I pamiętaj trzymać ten tłusty specyfik pod podusią. To w razie czego, jakby zrobili nalot rano. Ale tak bardzo się nie bój, dzwonek w telefonie mam ustawiony na najgłośniejszy. Będą nas ostrzegać przed zajściem, zadzwonią. To tyle, kolarskich snów, i zdobywania gór.
Kolarz A: Śpij zE sPOkojem.

Zbieżność osób, zdarzeń i miejsc zawarta w historyjce jest zupełnie przypadkowa.

Udostępnij: Dopingowa kolacja

Odpowiedzialny biznes

Li(v)estrong?

29 sierpnia 2012

Li(v)estrong?

Za Wielką Wodą, świat sportowy żyje szydzeniem z Lance’a Armstronga. W ostatnich dniach, Amerykanin zapowiedział, że nie będzie już bronił się przed oskarżeniami dopingowymi, co do niego aż nie podobne. Opinie na temat są skrajnie podzielone. Część obserwatorów siedmiokrotnego zwycięzcę Tour de France broni, mówiąc otwarcie, że nie można ponownie odgrzewać kotleta. Inni zaś twierdzą, że czas zrobić z tym porządek.

Teksańczyk od lat prowadzi fundację na rzecz walki z rakiem – Livestrong. I tutaj ciekawostka, pomimo wywołanego skandalu, wpłaty na konto są 25 razy większe.

Amerykańskie media nie przestają szydzić, powstają na ten temat wydzielone galerię. Mnie najbardziej poruszyła ta oto rycina:

c6cb89fd06f10e758a5ebdd25acb0f99318

Źródło: cagle.com

Która Was najbardziej zaszokowała?

Udostępnij: Li(v)estrong?

Odpowiedzialny biznes

Plan brytyjski i plan polski

23 lipca 2012

Plan brytyjski i plan polski

Jesienią 2008 roku, światowe agencje podały informację o planach zespołu Sky jakie przedstawia na pięć lat względem brytyjskiego kolarstwa. Wśród tych założeń celami nadrzędnymi były zwycięstwa Brytyjczyka w Tour de France i Igrzyska Olimpijskie w Londynie. Pełna realizacja może udać się przed czasem.

Zacznijmy od początku tej historii. Swoją kolarską hegemonię ekipa Sky rozpoczęła od jazdy torowej. Reprezentacja Wielkiej Brytanii została zbudowana w kilka lat. Jej główny filar to oczywiście Chris Hoy, który jest niemalże bohaterem Wysp, oczywiście już z nadanym tytułem „Sir”. Do niej oczywiście należał również Bradley Wiggins (patrz film). Jednak ekipie jazda w kółko po welodromach się znudziła, bo co miało być do zdobycia już zostało zdobyte w tej kwestii. Rzecz jasna zbliżające się Igrzyska Olimpijskie to dla Brytyjczyków „normalka”. Mimo wszystko, pomyśleli sobie: „czas wyjechać na szosy”. Chociaż jeszcze za nim przejdziemy na szosy, warto wspomnieć o planach polskiej reprezentacji torowej. Otóż w czasie wielkiego splendoru brytyjskiego, torowego kolarstwa w Polsce (2009 rok) odbywały się torowe mistrzostwa świata. Wtedy, były prezes PzKol Wojciech W. również przedstawiał dalekosiężny plan. „Mamy tor, budujemy reprezentację na Londyn 2012” – można było czytać między wierszami. Tymczasem, tor się sypie, a liczącej się reprezentacji raczej nie mamy. Ot, takie porównanie polskiego i brytyjskiego planu.

Czas wyjechać na szosę, bo pod dachem toru zebrało się zbyt ciężkie powietrze. Historyczne, bo pierwsze zwycięstwo Brytyjczyka w Tour de France. Bradley Wiggins w ostatnich latach nabierał doświadczenia w Wielkiej Pętli aż wreszcie nadszedł jego czas. Wiggns nie miał przeciwnika, który mógł mu się przeciwstawić. Paradoks sytuacji polega na tym, że silniejszym od niego kolarzem był jego kolega z ekipy Chris Froome, który niejednokrotnie mógł się oderwać od Wigginsa, dojechać do mety, po czym zjechać i ponownie pomóc swojemu liderowi. Ale właśnie, kolarstwo jest sportem zespołowym i początkowe założenia są założeniami, których się nie zmienia. Taki nieoficjalne „team order” zaciągnięte z języka Formuły 1.

Kolarsko, to będą brytyjskie igrzyska. Na torze, brytyjscy fani „biją się” o bilety, aby oglądać złote przejazdy. Na szosie, wszyscy liczą na Cavendisha. Trasa wiedzie obok bram Buckingham Palace, więc królowa z balkonu na pewno będzie dopingowała kolarzy. W indywidualnej jeździe na czas Wiggins, uniesiony triumfem „Wielkiej Pętli” będzie chciał powalczyć z Fabianem Canellarą. Pięcioletni plan może być spełniony w stu procentach.

O miejsca polskich kolarzy na IO w Londynie, chętnie po raz kolejny założę się z Pablo_ck.

Udostępnij: Plan brytyjski i plan polski

Dodano do koszyka.

zamknij
informacje o cookies - Na naszej stronie stosujemy pliki cookies. Korzystanie z orange.pl bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza,
że pliki cookies będą zamieszczane w Twoim urządzeniu. dowiedz się więcej