
Tomb Raider to jedna z najbardziej popularnych gier komputerowych w "mainstreamie". Przygody Lary Croft doczekały się wielu reedycji. Wśród nich kilkanaście gier, komiksy, dwie serie filmów oraz... adaptacja dostępna w Netflixie.
Choć grać lubię, nie jestem przesadnym fanem przygód pięknej pani archeolog. Nie byłbym jednak sobą, gdybym nie sprawdził, czy nowa animowana produkcja Netflixa, Tomb Raider: Legenda Lary Croft, okaże się dobrym seansem nie tylko dla graczy?
Tomb Raider, czyli kolejna animacja w stylu Netflixa

Jeśli po włączeniu serialu odniesiesz wrażenie, że gdzieś to już widziałeś - to nic dziwnego. Produkcją animacji zajęło się Powerhouse Animation, które jest odpowiedzialne choćby za serialową adaptację serii gier Castlevania. Prócz tego stworzyli Blood of Zeus. W ich pracach można zauważyć mocną inspirację japońską kreską. Wykreowali powtarzalny styl, który przenieśli tym razem w świat fikcyjnej pani archeolog.
Widowisko jest niezwykle atrakcyjne dla oka. Zarówno szkice postaci jak i tła wyglądają dobrze, a dodając do tego intrygujące sceny akcji oraz świetne efekty 3D połączone z rysunkową animacją 2D - jest co oglądać. Wrażeń dodaje technologia w jakiej przygotowano produkcję Netflixa. Tomb Raider: Legenda Lary Croft ma efekty w standardzie Dolby Atmos. Dźwięk i obraz to najwyższa półka wirtualnej rozrywki.
Nie przepadasz za grami - żaden problem

Od mojej matury, gdy oglądam jakąkolwiek treść animowaną niemal automatycznie włącza mi się tryb: "Ej, dałoby się to wykorzystać w rozprawce?". Jeżeli dziś pisałbym egzamin dojrzałości ponownie, przytoczyłbym Tomb Raider i przygody Lary Croft jako przypadek radzenia sobie z żałobą oraz wartość jaką dają przyjaciele. Jak znajomość z bliskimi wpływa na naszą tożsamość oraz zachowanie, a także czy osoby bliskie mogą pomóc uporać się z utratą kogoś ważnego. To wszystko przyprawione akcją oraz mistycyzmem w klimatach starożytnych Chin. Choć po drodze Lara zwiedza również Francję, Mongolię, czy Peru.
Akcja serialu dzieje się po wydarzeniach z gry Shadow of the Tomb Rider. To oznacza, że w trakcie seansu spotkamy znane postacie, chociaż z innymi głosami. Za twarzą atrakcyjnej dla wielu graczy pani archeolog stoi Hayley Atwell znana w uniwersum Marvela jako Captain Carter. Swoją drogą polski dubbing jest zrobiony na bardzo wysokim poziomie. W tej wersji usłyszymy chociażby znaną jako V z Cyberpunk 2077 (a również bohaterkę drugoplanową nowego aktorskiego hitu Netflixa, "Napadu") Wiktorię Gorodecką.
Całość trzyma wysoki poziom. Zarówno jeśli chodzi o animację, jak też grę aktorską i opowiedzianą historię. Choć ta ostatnia momentami jest bardzo prosta, co jednak nie przeszkadza w odbiorze widowiska. Gdyby to był film nazwałbym go "popcorniakiem". Morał całej opowieści jest podany na tacy, a omawiane postaci oprócz samej pani archeolog są archetypowe. Mamy łebskiego informatyka będącego głosem rozsądku, przyjaznego mięśniaka i wielkiego, złego i pokrzywdzonego przez los, który utożsamia się z Larą. Mimo tego seans jest przyjemny w odbiorze, a wciągająca akcja i 20-minutowy format odcinków pozwala na odhaczenie serialu z listy do obejrzenia w dwa wieczory przy kolacji.
Gry, a serial

Jeżeli boisz się, że nie odnajdziesz się w tym serialu - nie martw się. Też miałem takie obawy. Rozpocząłem oglądanie z wiedzą, że Lara Croft podróżuje i w sumie to taki kobiecy Indiana Jones. Mimo to odnalazłem się w serialu. Mało tego! Produkcja zachęciła mnie do sprawdzenia gier. Nowa trylogia produkowana od 2013 roku jest dostępna dla graczy na niemal wszystkich platformach - nawet Nintendo Switch. To przyjemna gra akcji, pełna dynamicznych scen, chwilami wręcz wyglądających jak film. Gorzej jest ze starymi odsłonami.
Chociaż niedawno wydano reedycje klasycznych gier z serii Tomb Raider, to - w sumie może to pasuje, skoro bohaterką jest archeolog - wyglądają one już nieco archaicznie. Jeżeli darzysz sentymentem stare przygody Lary Croft, warto do nich wrócić. Sam mam wrażenie, że sterowanie lekko "trąci myszką". Po przetestowaniu zarówno starych jak i nowych przygód jestem skłonny ukończyć raczej historię pani archeolog z poprzedniej dekady niż z poprzedniego milenium.
Polecam Wam seans na Netflixie, a być może tak jak ja zainteresujecie się również grami. To ciekawe doświadczenie, a w przypadku starszych odsłon - podróż w czasie. Zdecydowanie można zaliczyć Tomb Raider: Legenda Lary Croft do udanych adaptacji gier.
Zainteresował Cię omawiany serial? Sprawdź Pakiety Orange z Netflixem.