Od 11 lat, każdego tygodnia pomaga w domu dziecka, a uśmiech i radość dzieci są dla niego największą nagrodą. Przez kilka tygodni robił kanapki i rozdawał je uchodźcom z Ukrainy. - Patrząc na wspólną pomoc wolontariuszy widziałem, że dobro istnieje - przekonuje.
Z Łukaszem Sujkowskim, który zajmuje się w Orange obsługą klientów korporacyjnych, umawiam się pod jednym warunkiem. - Chcę, aby tekst był zaproszeniem dla innych pracowników - mówi. - W Domu Dziecka nr. 1 na warszawskich Bielanach brakuje wolontariuszy, którzy pomogą w nauce angielskiego, hiszpańskiego, matematyki i zorganizują wolny czas po lekcjach.
Zapytałem i zostałem
Historia pomagania Łukasza zaczęła się od świątecznych prezentów. - Dołączyłem do akcji w moim dziale. Pojechaliśmy z podarunkami dla podopiecznych domu dziecka. To było przejmujące doświadczenie - mówi. - Po mikołajkach zapytałem kierowniczkę placówki, czego potrzebują prócz pieniędzy. Usłyszałem, że wolontariuszy, którzy pomogą podopiecznym i będą dla nich wsparciem. Musiałem to dobrze przemyśleć. Po dwóch tygodniach zdecydowałem się zostać wolontariuszem i jestem nim już 11 rok.
Wychowawcy poprosili, aby zajął się indywidualnie 12-letnim Tomkiem [imię zmienione]. - To był zdolny, ale leniwy młody człowiek. Typ urwisa. Tata w więzieniu. Matka się go wyrzekła. Interesował się elektroniką. Pomagałem mu w nauce. Żeby dodatkowo go zmotywować, obiecałem mój starszy telefon komórkowy, jeśli poprawi średnią ocen w szkole. W pół roku z 3,00 wyciągnął na 4,00. Odwiedzałem go w placówce przez kilka lat. Z wujka stałem się drugim tatą. Razem uczyliśmy się i rozmawialiśmy. Kontakt urwał się po wejściu Tomka w dorosłość. Słyszałem, że nie wszystko poszło w jego życiu dobrze. Nie każda historia kończy się happy endem. Na szczęście tych lepszych zakończeń jest dużo więcej.
Przyjdźcie pograć w bilard
Od pięciu lat nie ma jednego podopiecznego i pomaga wszystkim dzieciom. W placówce jest w każdy czwartek od godz. 16 do 18. - Odrabiam z nimi lekcje, gram w piłkę i rozmawiam. Nie wyobrażam sobie, że tego nie robię - przekonuje.
Dla domu dziecka organizuje też zbiórki prezentów i wycieczki. Wystarczy, że napisze post na Facebooku, wyśle mail do współpracowników i przyjaciół, że czegoś potrzebuje i jest natychmiastowy odzew. W ten sposób udało się zorganizować dzieciom piknik, wyjść do parku trampolin, na ściankę wspinaczkową, a w tym roku nawet pojechać do parku wodnego Suntago. Jak podkreśla - bez dobrych ludzi wokół przeprowadzenie tych akcji nie byłoby możliwe.
Odezwał się właściciel klubu bilardowego i zaprosił do siebie. Przygotował też poczęstunek. - Na zakończenie powiedział mi, że dzieci mogą przychodzić za darmo raz w miesiącu. Dzięki takim sytuacjom odzyskuję wiarę w ludzi - mówi.
Setki kanapek
Kiedy Rosjanie zaatakowali Ukrainę, Łukasz razem z mężem zaangażowali się w pomoc i poszli na dworzec zobaczyć, w jaki sposób mogą się przydać.
- To co zobaczyliśmy, było przerażające. Ludzie przyjeżdżali bez niczego, nie mieli nawet szczoteczki do zębów i bielizny na zmianę. Przestraszeni, zmęczeni, głodni. Postanowiliśmy zaprosić do mieszkania matkę z córką, które nie miały się gdzie podziać. Pierwszy raz gościliśmy w domu ludzi, których w ogóle nie znaliśmy - wspomina.
W domu zaczęli robić kanapki i przez kilka tygodni rozdawali je na dworcu. Wspólnie z grupą znajomych szukali też mieszkań dla uchodźców i pomagali je urządzać. - Patrząc na wspólną pomoc wielu wolontariuszy i wolontariuszek codziennie upewniałem się, że dobro istnieje - przekonuje.
Łukasz nigdy nie korzystał ze wsparcia Fundacji Orange. - Jakoś umknęło mi, że mogę ubiegać się o granty. Potrzeb i pomysłów nie brakuje. Poprawię się - śmieje się.
***
Spotkanie z Łukaszem Sujkowskim jest kolejnym odcinkiem cyklu, w którym przybliżamy wolontariuszki i wolontariuszy Orange Polska, zaangażowanych m.in. w pomoc naszym przyjaciołom z Ukrainy. Tutaj znajdziecie ich sylwetki: Ani Grodeckiej, Renaty Niezabitowskiej - Gerard, Janusza Osiadły, Kasi Barys, Cezariusza Banaszka, Grzegorza Wejkucia, Martę Sas-Witko, Aleksandry Kolędy-Lewandowskiej, Agnieszki Węcławek, Piotra Karni i Michała Ślempa.
Prawie 1 000 pracowników Orange Polska wspiera ponad 130 różnych inicjatyw m.in. dzięki grantom ufundowanym przez Fundację Orange. Aktualnie Fundacja Orange przyznała kolejnych 12 grantów w wysokości od 20 tys. do 50 tys. zł na długofalową współpracę wolontariuszy i organizacji pozarządowych. Chodzi o wsparcie inicjatyw na rzecz integracji społecznej wokół kryzysu humanitarnego.
Komentarze