Odpowiedzialny biznes

Pomaganie było moim marzeniem

Wojtek Jabczyński Wojtek Jabczyński
03 października 2022
Pomaganie było moim marzeniem

Inspirowała całe Żory w ratowaniu życia dziewczynce chorej na śmiertelną neuroblastomę. Każdego roku organizuje bale i koncerty charytatywne dla potrzebujących, na które przychodzą prezydent miasta, samorządowcy i mieszkańcy.  - Jestem bardzo emocjonalna. Nie mogę przejść obok potrzeb ludzi - mówi.

Agnieszka Wronka w Orange rozlicza duże firmy i kluczowych klientów z całej Polski. - Jestem bardzo emocjonalna. Twoja prośba, aby przypomnieć sobie 17 lat mojego wolontariatu mocno mnie wzruszyła - zaczyna rozmowę. - I pamiętaj, że jestem tylko „zapalnikiem” akcji, w które angażuje się wiele osób.   Zawsze pracujemy zespołowo

Zbieramy na życie Mai

Neuroblastoma to jeden z najczęstszych pozaczaszkowych guzów. Stanowi ok. 8-10% wszystkich nowotworów wśród dzieci i młodzieży. - Maja była jedną z tych, którą ta choroba dopadła - wspomina Agnieszka.

- Potrzebne były dziesiątki tysięcy złotych na kosztowną kurację, która wymagała drogich leków. Całe miasto zaangażowało się w pomoc. Byłam u prezydenta miasta, zorganizowaliśmy bal charytatywny i założyłam zbiórkę na Facebooku. Udało się uzbierać potrzebne pieniądze.

Agnieszka Wronka bardzo zżyła się Mają

Dziewczynka była pierwszym dzieckiem, które przeszło kosztowną kurację w Polsce i nie musiała jechać za granicę. - Maja ma teraz 9 lat i jest wspaniałą dziewczynką. Przez pomaganie bardzo się z nią zżyłam. Teraz jest dla mnie trochę jak córka. Urodziliśmy się tego samego dnia. Teraz największą dla mnie nagrodą za jej trudną walkę o jej życie, jest ich wspólne świętowanie.

Musiałam się przełamać

- Pamiętam, że zawsze chciałam pomagać, ale nie mogłam się przełamać. Bałam się moich emocji - wspomina. Przełomem był pobyt jej syna w szpitalu. - Na oddział dziecięcy przyszedł św. Mikołaj. Zobaczyłam jak dzieciaki się cieszą i ile pozytywnych emocji wyzwala. Postanowiłam spróbować pokonać własne emocje.

To było 17 lat temu. Zebrała zespół wolontariuszy i zaczęła spełniać swoje marzenie - pomaganie innym. - Zaczęliśmy od odwiedzania dzieci w szpitalach na Święta. Rozdawaliśmy prezenty i robiliśmy inscenizacje. Potem doszły przygotowanie bajkowych kącików i prowadzenie zajęć z bezpiecznego internetu dla dzieci i seniorów.

Wolontariat zaczął się od świątecznych odwiedzin

Przygotowując się do warsztatów o telefonach alarmowych zespół Agnieszki zrobił kolorowankę ułatwiającą przyswajanie wiedzy. - Byliśmy dumni, że Fundacja Orange wzięła ją od nas i wydrukowała, aby mogli korzystać z niej wolontariusze w całej Polsce - wspomina.

Pomagać odważniej

Agnieszka nabrała więcej pewności siebie. Chciała pomagać więcej, bo potrzebujących w mieście nie brakowało. Wpadła na pomysł zorganizowania w szkole syna koncertu charytatywnego, którego celem było zebranie pieniędzy dla dzieci z niepełnosprawnościami.

Wypaliło, więc poszła za ciosem. Kolejny świąteczny koncert charytatywny był już wydarzeniem w mieście. W tym roku będzie jubileuszowa 10 edycja. Potem doszły bale charytatywne. Każdego roku zbieramy na inny cel.  - mówi. - Pomagamy osobom doświadczonym przez los, które miały mniej szczęścia. Wspiera nas wielu wolontariuszy i wolontariuszek - dodaje skromnie.

Musimy się integrować

Kiedy Rosja zaatakowała Ukrainę jak wielu była zaszokowana i przerażona. Pomoc dla naszych sąsiadów była czymś oczywistym. Dzięki wolontariackiemu doświadczeniu było jej łatwiej działać.

Pomoc dla Ukrainy

- Za grant z Fundacji Orange kupiliśmy agregat prądotwórczy i medykamenty. Zbieraliśmy żywność i dary. Gotowaliśmy posiłki, pakowaliśmy je w słoiki, które jechały na Ukrainę. Wiem, że nasza pomoc trafiła nawet do bohaterskiego Mariupola.

Teraz, po ponad pół roku potrzeby są zupełnie inne, dlatego Agnieszka zaangażowała się w projekt integracyjny, korzystając z kolejnego grantu. W Żorach i Jastrzębiu Zdroju mieszka wielu uchodźców, głównie matki z dziećmi. To do nich jest kierowane wsparcie.

- Pomagamy integrować się i usamodzielniać. Dlatego wspólnie z kilkoma organizacjami przygotowaliśmy wycieczki, pikniki, naukę języka ukraińskiego dla nauczycieli, ale przede wszystkim 13 różnych warsztatów z rękodzieła, dzięki którym w przyszłości dziewczyny będą mogły zarabiać. Co ważne mogą z nich korzystać wszyscy chętni, nie tylko uchodźcy - informuje.

Finał akcji będzie 18 listopada. - Wydarzenie chcemy świętować z partnerami projektu. Mamy nadzieję, że prezydent i samorządowcy zaszczycą nas swoją obecnością. - Przy okazji chcę podziękować Fundacji Orange za możliwość spełniania marzeń. Koordynatorce Izie Kręgiel za wsparcie i wiarę w moje umiejętności oraz wszystkim wolontariuszom i partnerom za pomoc w realizacji działań - dodaje. 

***

Spotkanie z Agnieszką Wronką jest kolejnym odcinkiem cyklu, w którym przybliżamy wolontariuszki i wolontariuszy Orange Polska, zaangażowanych m.in. w pomoc naszym przyjaciołom z Ukrainy. Tutaj znajdziecie ich sylwetki: Ani Grodeckiej, Renaty Niezabitowskiej - Gerard, Janusza Osiadły, Kasi Barys, Cezariusza Banaszka, Grzegorza Wejkucia, Martę Sas-Witko, Aleksandry Kolędy-Lewandowskiej, Agnieszki Węcławek, Łukasza Sujkowskiego, Piotra Karni i Michała Ślempa.

Prawie 1 000 pracowników Orange Polska wspiera ponad 130 różnych inicjatyw m.in. dzięki grantom ufundowanym przez Fundację Orange. Aktualnie Fundacja Orange przyznała kolejnych 12 grantów w wysokości od 20 tys. do 50 tys. zł na długofalową współpracę wolontariuszy i organizacji pozarządowych. Chodzi o wsparcie inicjatyw na rzecz integracji społecznej wokół kryzysu humanitarnego.


Oferta

Co w gadżetach piszczy (43)

Michał Rosiak Michał Rosiak
01 października 2022
Co w gadżetach piszczy (43)

Wakacje za nami, nawet te przedłużone, studenckie. Pora na kolejny odcinek nieregularnika o gadżetach. Dobijamy już do pół setki, przy moim tempie może do końca przyszłego roku przeczytacie odcinek 50. Póki co część 43, a w niej: jak zrobić z dowolnego miejsca profesjonalną salę do wideokonferencji; jak sprawić, by była czysta. No i oczywiście telefon. No bo jak to tak, bez telefonu?

Poly R30 - zabierz salę konferencyjną ze sobą

Uwielbiam sprzęty Poly. Nie tylko nigdy się na nich nie zawiodłem (a to w czasach mobilnego biura dość istotne), ale też do nigdy nie miałem uwag do jakości dźwięku, a używałem słuchawek i głośników Poly w bardzo różnych, nierzadko wręcz „polowych” warunkach. Choć wideobara Poly R30 w pole nie brałem :), ale dzięki niemu salon mojego 30-metrowego mieszkania kilkunastokrotnie stał się profesjonalną salą do wideokonferencji.

Montaż jest trywialnie prosty. Dokręcamy stopkę i stawiamy sprzęt na telewizorze, monitorze, czy ściance działowej na open office. Jednym kablem podłączamy do prądu, drugim do komputera, instalujemy oprogramowanie Poly Studio i to wszystko. Potem po prostu działa.

Środek Poly R30 to kamera w jakości 4K z kątem widzenia 120 stopni. Co jednak zrobiło na mnie największe wrażenie to automatyczne kadrowanie osoby mówiącej. Gdy wstałem sprzed telewizora zrobić kawę, kamera „odjechała” na szeroki plan, a gdy cokolwiek powiedziałem – od razu zoomowała się na mnie (mimo iż wydawałem się być poza jej granicą).

Nie było też żadnego problemu z jakością dźwięku. Gdziekolwiek bym nie poszedł – inni uczestnicy spotkania ani razu nie zwrócili uwagi, że źle mnie słychać. Albo, że coś im przeszkadza, bo faktycznie z drugiej strony słychać tylko rozmówcę, niezależnie do tego, co dzieje się wokół. To zasługa algorytmów, które skupiają się na głównym rozmówcy niejako „wycinając” cały dźwięk wokół.

No i wygląd, który z jednej strony krzyczy: „Marian, tu jest jakby luksusowo!”, ale z drugiej – wydaje się pasować do każdego pomieszczenia. Te nagrody za design nie biorą się znikąd! I, choć przychodzi w dość sporym pudełku, mieści (co prawda przy lekkich kombinacjach ) do plecaka z moim komputerem. Co ostatecznie potwierdza jego mobilność.

Odkurzacz Samsung Bespoke Jet – moc jak silnik odrzutowca

Mówcie co chcecie, ale w mojej opinii prawdziwy mężczyzna boi się dentysty i nienawidzi odkurzać. Co poniektórzy twierdzą też, że nie je miodu, tylko żuje pszczoły, ale tego ostatniego bałem się sprawdzić :) Sprawdziłem za to ostatnio to drugie, z designerskim odkurzaczem Samsunga. I – kurczę – odkurzanie może być fajne!

Bespoke Jet to w zasadzie dwa odkurzacze w jednym. Ten, którym sprzątamy, leciutki (niecałe 1,5 kg), bezworkowy, z mocą maksymalną taką, że mój dywan po sprzątaniu wyglądał jakby dopiero co przyjechał z fabryki. Drugi to... stacja dokująca, do której odstawiamy po sprzątaniu „główną jednostkę”, wciskamy guzik, a wtedy otwiera się klapka pojemnika na brud i „drugi odkurzacz” z potężną siłą wsysa brud z pierwszego. Świetny pomysł – nie musimy po krótkim odkurzaniu wyrzucać zawartości do kosza, czy sedesu, a kurz „wtórnie” nie wraca do mieszkania. Worek w „doku” jest tak duży, że w moim małym mieszkanku wystarczyłby pewnie na kwartał sprzątania.

Bateria – ku mojemu zaskoczeniu – starcza na od +/- 12 minut (przy „odrzutowym”, wciągającym wszystko trybie Jet) do przeszło pół godziny (w najsłabszym, ale zazwyczaj wystarczająco efektywnym). Ile czasu jeszcze będziemy odkurzać, widzimy na wyświetlaczu LCD na rękojeści, dostosowującym się na bieżąco do tego, co wyprawiamy z odkurzaczem. Istotne jest jednak to, że odstawiamy go na stację dokującą i zapominamy o sprawie – bo ładuje się sam.

Dobry odkurzacz nie byłby tak dobry bez pełnego wyboru szczotek. To kolejna rzecz, którą Samsung świetnie rozwiązał. Mały stojaczek, z czterema miejscami na wpięcie pełnego wyboru szczotek i miejscem... na zapasową baterię. Ze względu na ostatni element możemy – ale nie musimy – podłączyć stojak do prądu.

Kapitalny sprzęt. Szkoda, że w najbardziej rozbudowanej wersji droższy od części topowych smartfonów tej samej firmy (dostępnych oczywiście w naszym sklepie), bo bardzo go polubiłem.

Motorola Edge 30 – nie zapomnij powerbanka

Jeśli kojarzy się Wam: „Ej, przecież on już ten telefon testował!” – to macie trochę racji. Trochę, bo w czerwcu, w poprzednim odcinku „na rozkładzie” była u mnie Motorola Edge 30 Pro. Czy wersji bez dodatku brakuje czegoś poza trzema literkami P-R-O?

Na pewno brakuje +/- 2 tysięcy złotych do zapłacenia przy kasie. O ile bowiem Pro to absolutnie flagowiec, Edge 30 to mocny średniak. Na czym oszczędzamy? Np. na obudowie, w pełni plastikowej. Ale przyznam się, że zdałem sobie z tego sprawę, dopiero gdy o tym... przeczytałem. Tzn. OK, telefon faktycznie jest lekki (155g przy 200g w Pro), po stuknięciu w obudowę „tajemnica” wychodzi na jaw, ale kurczę, zupełnie mi to nie przeszkadzało! Gorzej niestety, że kolejną oszczędnością okazała się bateria. Jeśli wychodziłem z domu do biura – w porządku, bo tam mam drugą ładowarkę. Gdy jednak poszedłem na konferencję, gdzie notowałem, korzystając z Google Keep, ok. 13 musiałem już podłączać telefon do powerbanka. 4020 mAh? Absolutnie za mało. Prąd ładowania 33W przy ogniwie, które trzeba tak często ładować, to minimum przyzwoitości.

To jednak jedyne na co mogę narzekać. Dwa główne obiektywy po 50 Mpix to ta sama optyka co w przypadku Pro, zdjęcia wychodzą – jak na telefon ze średniej półki – bardzo dobrze. Z optyczną stabilizacją, dobrym trybem nocnym i filmy z opisywanym przeze mnie ostatnio super slow-mo 960 fps. Obiektyw do selfie ma mniejszą, ale wciąż jak dla mnie dobrą rozdzielczość. Tak samo w przypadku ekranu OLED i odświeżania 144 Hz. Są tak dobre, że czasami w metrze nie chciało mi się wyciągać z plecaka tabletu. Dobra, 3,5 cala ekranu mniej :), ale jakość naprawdę jest bardzo dobra.

Wydajność? Snapdragon 778G+ nie zawiódł mnie ani razu. Wiele aplikacji naraz, granie na pełnych ustawieniach w PUBG, wiele zakładek w Chrome – nic się nie „wysypało”. Jeśli szukacie telefonu ze średniej półki, za sensowne pieniądze – to zdecydowanie jedno z urządzeń, którym warto się przyjrzeć. Ale na wszelki wypadek dokupcie powerbank.


Oferta

Niedzielna okazja z OPPO

Ewa Wróbel Ewa Wróbel
01 października 2022
Niedzielna okazja z OPPO

Warto śledzić naszą stronę w niedzielę, bo obniżymy cenę zegarka OPPO Free Watch i bezprzewodowych słuchawek OPPO Enco Buds W12. Pierwsze urządzenie kupicie za 349 zł, płacąc jednorazowo lub w 20 ratach po 17,45 zł. Za drugie zapłacicie tylko 139 zł. Oczywiście, jak zawsze, warto się śpieszyć, bo liczba urządzeń jest ograniczona. Kto pierwszy, ten lepszy.

Zegarek OPPO Free Watch oferuje zaawansowany monitoring parametrów zdrowego snu. Obserwuje pracę serca i natlenienie krwi, a nawet przypomina o tym, że pora już się położyć. Waży zaledwie 32,6 gram. Na jednym ładowaniu wytrzymuje od 5 do 14 dni. W 5 minut naładujesz go na cały dzień.

Z bezprzewodowymi, dousznymi słuchawkami OPPO Enco Buds W12 można wygodnie rozmawiać i słuchać ulubionej muzyki. Wyróżniają się małą wagą i ergonomiczną konstrukcją, dzięki czemu można z nich komfortowo korzystać przez wiele godzin, nawet będąc w ciągłym ruchu. Wydajna bateria wytrzymuje aż 6 godzin ciągłej pracy na pojedynczym ładowaniu. Etui ładujące wydłuży czas pracy aż do 24 godzin.

Przy okazji dodam, że w niedzielę w ofercie bez abonamentu dostępne będą również wybrane modele odnowionych smartfonów w obniżonej cenie.

Komentarze

Scroll to Top