Według niedawno uchwalonego prawa od 6 lipca numer komórkowy musi zostać przeniesiony do innego operatora za darmo i w 24 godziny.Ogłoszenie tej wiadomości dla milionów użytkowników komórek brzmi świetnie i dla każdego PR-owca jest, jak miód na skołatane serce. Prokliencko, nowocześnie i szybko. Wszyscy klienci cieszą się i biją brawo. Jeśli to mało, warto w TV pogrozić palcem, że jeśli ktoś się opóźni to będą milionowe kary dla firmy i prezesa. Efekt osiągnięty. Sukces medialny murowany. Szkoda tylko, że nikt nie zapytał operatorów, czy technicznie jest możliwe, aby w niecałe trzy tygodnie wszystkie firmy poradziły sobie z tym ćwiczeniem. Nic dziwnego, że teraz zachowawczo i zgodnie mówią „zrobimy wszystko, aby wypełnić zobowiązanie”. A co mają mówić – pyta retorycznie dzisiejsza Gazeta Prawna i informuje, że firmy potrzebują realnie od 2 do 6 miesięcy na wprowadzenie 24-godzinnego przenoszenia numeru. Z redaktorem Tomkiem Świderkiem wiele razy i przy różnych okazjach nie zgadzamy się, ale tym razem trudno nie przyznać mu racji. Co więcej jestem pewien, że urzędnicy MI i UKE również doskonale zdawali sobie sprawę z ograniczeń technicznych. Skąd zatem tak błyskawiczny i oderwany od rzeczywistości termin? Moim zdaniem po raz kolejny decydują bardziej względy populistyczne niż merytoryczne. Co z tego wyniknie, okaże się po 6 lipca. Osobiście nie wierzę, że wszyscy operatorzy poradzą sobie z 24-godzinnym MNP i to nie dlatego, że nie chcą tylko najzwyczajniej w świecie nie mogą. A jeśli część nie będzie mogła, to oznacza, że prawo pozostanie tylko na papierze. Może zatem warto pogadać z rynkiem, ustalić realny termin i dopiero później straszyć? I jeszcze na koniec osobista uwaga. Też jestem klientem i cieszę się z zaproponowanych zmian. Niestety wiem też, że co nagle to po diable. Zwłaszcza, jeśli chodzi o IT.
- rozmiar tekstu
- RSS
-