Tydzień temu pisałemo pseudo speedteście Cyfrowego Polsatu natelepolis.pli firma szybko go zmieniła na uczciwy. Niech będzie, że się dalej czepiam, ale znów zajmę się tą reklamą. Po zbadaniu prędkości na banerze pojawia się zachęta: „Już wkrótce możesz mieć 100 Mb/s. Internet 4G już w Polsce”. Potem wystarczy zapisać się na usługę. Przypomina to kupowanie kota w worku ze złotym napisem 100 Mb/s. Po pierwsze nie wiadomo, czy znajdziemy się w zasięgu LTE. Po drugie, czy będziemy mieli obiecaną prędkość? Według mnie 100 Mb/s drogą radiową w praktyce można mieć tylko w warunkach laboratoryjnych. W realnym, miejskim świecie słabo to widzę. No chyba, że ktoś będzie szczęśliwcem mieszkającym przy antenie LTE i jedyną osobą, która wykupi usługę w danej lokalizacji. Zbyt dużo elementów decyduje bowiem o szybkości dostępu: odległość od stacji bazowej, ukształtowanie terenu, rodzaj zabudowy, poziom zakłóceń elektromagnetycznych i liczba użytkowników. Dlatego cokolwiek nie będzie napisane w reklamach warto wiedzieć, że radiowy dostęp nie przebije kabla miedzianego, a już na pewno światłowodu. Dlaczego? Dla inżynierów to proste. Radiowa 4G to sieć typu punkt/wielopunkt, a xDSL (np. neostrada) to punkt/punkt. Przekładając na język zrozumiały, załóżmy hipotetyczną sytuację, że chcemy podłączyć 100 użytkowników do jednego węzła sieci np. na osiedlu. W sieciach xDSL każdy z nich może korzystać z przepływności np. 10, 20, czy 40 Mb/s i tyle pokaże speedtest, niezależnie od zachowań innych użytkowników. W sieci 4G szczytowa przepływność 100 Mb/s jest dzielona przez liczbę użytkowników, czyli w chwili, gdy każdy intensywnie korzysta z sieci, na jednego użytkownika przypada 1 Mb/s. Dlatego zanim ulegniemy marketingowemu amokowi, koniecznie zobaczmy, co kryje worek. Z reklamy nie dowiemy się, jaki naprawdę szybki kot wyskoczy.
- rozmiar tekstu
- RSS
-